Często nie mamy wyboru na to, jakim porodem zakończy się ciąża. Często od samego początku wiemy, że cesarka będzie konieczna… Czasem nie mamy pokarmu, a niekiedy też po prostu nie chcemy karmić naturalnie, mamy prawo do decydowaniu o sobie – a społeczeństwo próbuje nam to prawo odebrać… Cesarskie cięcie? Karmienie butelką? …
Trafiamy w sieci na jeden taki artykuł, drugi, trzeci i z góry czujemy się winne, bo wszystko to brzmi tak, jakbyśmy od początku skazywały nasze dziecko na gorsze życie, kiepskie zdrowie, gorszy start. Ile można ? Czy Ci, którzy piszą te teksty mają świadomość, jak wiele mam przez nie cierpi, czują się gorsze, wpadają w depresję ?
Nie ważne, jak bardzo kochamy, jak bardzo jesteśmy zaangażowane, ile poświęcamy czasu… nie ważne. Była cesarka, jest butelka – jesteśmy złe. Nawet jeśli zupełnie nie miałyśmy na to wpływu, jest nam źle. Skoro nie przeskoczymy konieczności cesarki to chociaż zmuśmy się do karmienia, mimo, że – pomimo miłości ogromnej- wcale takiej potrzeby nie czujemy. Zmuszamy się. Było źle, jest jeszcze gorzej.
3 miesiące zajęło mi pojęcie, że jestem najlepszą mamą dla swojego dziecka i jeśli czuję, że robię dobrze, to tak właśnie jest. Najpierw przy wyjęciu szwów po cesarce usłyszałam, że „wcale się dla swojego dziecka nie wysiliłam, poszłam na łatwiznę, teraz to już się młodym nic nie chce, wszystko zawsze po najmniejszej linii oporu i byle wygodnie, byle nie bolało… na szczęście wyjmowanie szwów boli chociaż trochę”(!) Bolało, jak cholera, bo wredna lekarka próbowała je wyjąć na siłę. Wyszłam trzaskając drzwiami, zjadłam w domu 3 tabletki Ketonalu i zasnęłam płacząc z bólu. Szwy wyjęłam sama 2 tygodnie później. Po 3 miesiącach, gdy usłyszałam „jak Pani tak może, taki maluszek i już butelka, co z Pani za matka?!”odpowiedziałam z uśmiechem „najlepsza, wie Pani?” i odeszłam, nie mówiąc już nic, choć na usta cisnął mi się półgodzinny wykład. Ugryzłam się w język. Uznałam, że faktycznie jej poziom nie zobowiązuje mnie do jakiejkolwiek odpowiedzi więcej.
Bo co można powiedzieć osobie, która próbuje Ci wmówić, że rodzaj porodu albo sposób karmienia czyni z Ciebie złą lub dobrą matkę, no co? O tym jaką mamą jestem będzie świadczyła życiowa postawa mojej córki za 25-30 lat i to, czy ona będzie chciała swoim dzieciom przekazać choć cząstkę tego, czego całe życie będę próbowała ją nauczyć.
Dziś mogę się tylko starać być najlepszą mamą jaką potrafię, według własnych standardów. Robić wszystko tak, jak wydaje mi się, że zrobić mogę najlepiej. Gdy była maleńką kruszynką, byłam – zaspakajałam od razu wszystkie potrzeby, dbałam by było ciepło, sucho, bezpiecznie, nie za głośno, nie za jasno, by brzuszek pełen był tego, czego akurat potrzebowało ciało, a główka wolna od myślenia o jakichkolwiek niebezpieczeństwach. Później byłam, by powoli pokazywać świat, opowiadać, uczyć nowych rzeczy, asekurować przy pierwszych krokach i kibicować przy pierwszym samodzielnym zjadaniu obiadu. Dziś jestem zawsze, gdy mnie potrzebuje i jednocześnie staram się dawać jej tyle wolności, by swobodnie rozwijał się jej charakter, by nie burzyć jej naturalnego rytmu funkcjonowania i nie wpływać zbytnio na jej upodobania. Rozmawiam, tłumaczę, słucham… W tym wszystkim wciąż pomagam w odkrywaniu świata, pokazuję nowe, nieustannie tłumaczę, zawsze mam czas, dbam o poczucie bezpieczeństwa i o wyrobienie w niej pewności, że zawsze kiedy zajdzie potrzeba – ja będę.
Będą wzloty i upadki, błędy, nauczki i konsekwencje… cały kalejdoskop zdarzeń i towarzyszących im uczuć, natomiast – naprawdę niewiele wspólnego z tym, jaką ostatecznie okażę się mamą będzie miał fakt, czy urodziłam siłami natury czy w wyniku cesarskiego cięcia, czy karmiłam ją piersią czy mlekiem modyfikowanym, czy jechałam 100 km po ekologicznego ziemniaka i gotowałam eko-zupkę czy takową podałam ze słoiczka, zawierzając producentowi. Serio – to naprawdę niewiele znaczy.
Walczyłam z poczuciem winy, na szczęście tylko przez chwilę, choć wiem, że gdyby nie wsparcie bliskich i moja dość silna odporność na opinię społeczeństwa, mogłoby mnie to wpędzić w depresję. Wpędziło nie jedną. Dlatego właśnie dziś zdecydowałam się to napisać i jeśli mój tekst pomoże poczuć się lepiej choć jednej mamie, której podobna sytuacja dotyczy, jeśli choć jednej z Was pomoże uniknąć potencjalnej depresji, jeśli choć jedna z Was pozbędzie się wątpliwości i zrozumie, że jest równie wspaniałą Mamą co koleżanka Basia, która urodziła naturalnie i Zosia, która karmi piersią już drugi rok, będę dumna i uznam, że ta publikacja miała sens.
Uświadomiłam sobie, że dobro dziecka + komfort psychiczny mamy to przepis na uczucie spełnienia w macierzyństwie. Dlatego uważam, że jeśli kobieta nie czuje potrzeby karmienia piersią, nie powinna się do tego zmuszać. Co do porodu naturalnego vs. cesarki mam podobne podejście, choć tu ciężko mi się wypowiedzieć, bo o naturalnym porodzie mogłam co najwyżej pomarzyć, nie jestem więc w stanie wypowiedzieć się „za” czy „przeciw” natomiast śmiało mogę pocieszyć te przyszłe mamy, które wiedzą, że ciąża właśnie cesarką ma się skończyć. Wcale nie jest tak strasznie, jak opisuje to połowa prasy i Internetu, powrót do formy nie jest wydłużony o jakiś makabryczny czas a i powikłania nie są tak częste jak wszem i wobec jest głoszone. O 12.00 miałam cesarkę, o 19 wstałam i zaczęłam powoli chodzić. 4 dni po zabiegu byłam na pierwszym spacerze z córką, a 10 tygodni później zaczęłam ćwiczyć po godzinie-półtorej na orbitreku. Dziecko moje też nie ma zachwianego poczucia bezpieczeństwa, nie lamentowała, nie miała stanów lękowych ani napadów paniki. Dlatego możecie być spokojne, nieważne jak… ważne, żeby dziecko urodziło się zdrowe.
Jeśli wciąż masz wątpliwości, pomyśl. Kochasz swoją mamę, cenisz ją, uważasz ją za dobrą mamę? A czy choć raz na Twoje uczucia miało wpływ to jak Cię karmiła czy urodziła, czy raczej to ile poświęcała Ci czasu, ile rozmów macie za sobą, jakie masz w niej wsparcie ? No właśnie… tak myślałam.
***
sukienka – MidFashion (wyprzedaż!)
zdjęcia wykonane aparatem SONY A58
28 pomysłów, co kupić na prezent dla Niej, dla Niego i dla Dziecka | Prezentownik Wyjątkowości 2020
Wierzę w magię drobnych upominków. Wierzę, że przemyślanym, trafionym prezentem można powiedzieć „jesteś dla mnie ważna/y, myślę o Tobie”. Dlatego dziś, kolejny rok z rzędu mam dla Was świeżutkie zestawienie Wyjątkowości, którymi można obdarować najbliższych. POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? Prezentownik Wyjątkowości ma to do siebie, że są to wyselekcjonowane przeze mnie rzeczy, których […]
Wielki Prezentownik Wikilistki – zbiór ponad 2000 pomysłów na prezenty (dla dzieci i nie tylko!) z bloga
Szukasz pomysłu na trafiony prezent? Przedstawiam Ci Wielki Prezentownik Wikilistki, czyli ponad 2000 inspiracji na prezent dla dzieci i nie tylko. Od lat zajmuję się smartshoppingiem i przy okazji wyszukuję prezentowe perełki. W związku z tym, że przez kilka lat na blogu pojawiła się masa, ale to masa wpisów z inspiracjami na różne prezenty, postanowiłam […]
Jak zacząć odgracanie domu i pozbyć się zbędnych rzeczy z mieszkania?
Czujesz, że przytłaczają Cię rzeczy. Rozglądasz się dookoła i widzisz je wszędzie – jest ich za dużo, nie mają swojego miejsca, a bałagan, który tworzą przyprawia Cię o ból głowy. Sprzątasz i za chwilę znów jest to samo – mnóstwo rzeczy na wierzchu. Brzmi znajomo? POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? Chyba każda z nas […]
Mówmy głośno – bicie zawsze jest złe | #KochamNieBiję
Ja naprawdę bardzo się staram nie wpieprzać w życie innych ludzi, nie oceniać czyjegoś rodzicielstwa i nie wygłaszać swoich teorii na ten temat w tonie „powinniście/nie powinniście” – zwłaszcza, że w kwestii świadomego rodzicielstwa mam dość radykalne poglądy i pewnie większość by uznała, że wymagam od rodziców za dużo, ale są tematy, na które nigdy […]
Rodzicielstwo bliskości, szacunku, zrozumienia, intuicji…? | Podsumowanie pierwszych trzech lat mojego macierzyństwa
Pierwszy raz po kilku miesiącach obudziłam się dziś pierwsza z całej trójki i dane mi było napawać się poranną, niczym nieskażoną beztroską domową ciszą, w której słychać było tylko ich spokojne oddechy, w rytm których najmłodsze, jeszcze z brzucha, również dawało znać o swoim istnieniu. Po ciężkiej, w połowie nieprzespanej nocy, której atrakcjami była niewyjaśniona wysoka temperatura pierworodnej i […]
Rozważania Matki Debiutantki #1
Jestem mamą od niespełna trzech lat. W dodatku matkuję jednej tylko istocie na ziemi, nie śmiem więc nazywać się ekspertem czy też jako specjalistka od wychowywania zabierać głosu na szerszym forum. Jestem też jednak przede wszystkim człowiekiem. Istotą, która naprawdę całkiem niedawno wyrosła z wieku dziecięcego i są pewne kwestie w wychowywaniu dziecka, które przez […]
Mądrze wychowywać, tłumaczyć świat
Wtorek. Jeden spacer z przerywnikiem w postaci pobrania krwi z paluszka. Wczorajszy dzień, który udowodnił mi jak ważne jest rozmawianie z dzieckiem o świecie takim, jakim jest naprawdę, ile znaczy mówienie prawdy…oraz jak często jeszcze nie wierzę wystarczająco w moją córkę. Dzień, który skłonił również do refleksji nad głębszym znaczeniem stwierdzenia „mądrze wychowywać”, bo właściwie… […]
Każdy przytacza swoją historię i uważa ją za jedyną słuszną. Każdy porównuje do siebie. Bez sensu i nigdy tego nie pojmę. I w większości tych komentarzy ta która karmi naturalnie krytykuje te, które karmią MM i odwrotnie. Dziewczyny, serio nie macie innych problemów? Zawsze to samo, bo rajstopy za cienkie, bo kurtka za krótka, bo z butelki pije a nie ze szklanki, bo za wcześnie na nocnik, bo za późno zęby wychodzą, bo za duża na dwa latka… Masakra jakaś. A najprawdziwsze wartości napisane są na końcu postu. Mam 30 lat i naprawdę przenigdy się nie zastanawiałam jak zostałam wykarmiona. Muszę zapytać, bo nie znam tej historii 🙂 Ale wiem, że każdemu karmieniu towarzyszyła miłość, której nikt nie ma prawa oceniać. I to na kogo wyrosłam nie jest uzależnione od tego, że urodziłam się w karetce pogotowia a poród odbierał kierowca a nie lekarz. Mam najlepszych rodziców na świecie i zwyczajnie ziębi mnie sposób karmienia czy okoliczności porodu.
Każdy przytacza swoją historię i uważa ją za jedyną słuszną. Każdy porównuje do siebie. Bez sensu i nigdy tego nie pojmę. I w większości tych komentarzy ta która karmi naturalnie krytykuje te, które karmią MM i odwrotnie. Dziewczyny, serio nie macie innych problemów? Zawsze to samo, bo rajstopy za cienkie, bo kurtka za krótka, bo z butelki pije a nie ze szklanki, bo za wcześnie na nocnik, bo za późno zęby wychodzą, bo za duża na dwa latka… Masakra jakaś. A najprawdziwsze wartości napisane są na końcu postu. Mam 30 lat i naprawdę przenigdy się nie zastanawiałam jak zostałam wykarmiona. Muszę zapytać, bo nie znam tej historii 🙂 Ale wiem, że każdemu karmieniu towarzyszyła miłość, której nikt nie ma prawa oceniać. I to na kogo wyrosłam nie jest uzależnione od tego, że urodziłam się w karetce pogotowia a poród odbierał kierowca a nie lekarz. Mam najlepszych rodziców na świecie i zwyczajnie ziębi mnie sposób karmienia czy okoliczności porodu.
Ja nie do końca rozumiem te dyskusje, które z dużą regularnością przewijają się przez internet i prasę….każda z nas jest matką i podejmuje swoje decyzje i tyle Czy jest presja – osobiście myślę, że jeśli idzie o karmienie piersią to tak Sama mam 2,5 letniego syna, karmiłam go piersią przez rok, akurat z przyjemnością, jestem pewnie w nielicznej grupie kobiet, które z karmieniem nie miały problemu (w sensie bólu, krwawień, sińców – naprawdę nic mnie nie bolało, synek załapał szybko o co chodzi) było ok, poza małym kryzysem laktacyjnym w 2-gim miesiącu życia synka kiedy 2 tyg był dokarmiany butelką – i wtedy zrozumiałam, że jest presja, bo usłyszałam, że jeśli matka chce to potrafi wykarmić swoje dziecko itd itp czułam się winna, że mam za mało pokarmu, czułam się bardzo źle, że muszę podać Małemu butelkę mimo że to było raptem 1 karmienie dziennie….Jest to moje pierwsze dziecko, przed porodem sporo czytałam w prasie, literaturze, internecie i mimo wszystko wszędzie można zauważyć przekonanie, że karmienie naturalne jest jedynym WŁAŚCIWYM sposobem karmienia nawet jeśli raz po raz pojawiają się artykuły o karmieniu mm….osobiście chciałam karmić piersią bo tak mi było łatwiej, wygodniej, prościej 🙂 w nocy brałam syna do siebie i nie musiałam szykować butelki, wyjeżdżałam bez problemu bo zawsze jedzonko było pod ręką 😉 Nie mam przekonania co do wszystkich badań dot. odporności, rozwoju itd bo mój syn choruje i to sporo, jest alergikiem, ma podejrzenie astmy oskrzelowej i od roku jest na wziewach i innych lekach – no chyba, że bez tego rocznego karmienia piersią byłoby gorzej 😛 Rozwija się przeciętnie, nie jakoś nad wyraz szybko (może poza rozwojem ruchowym bo zaczął chodzić w 9 miesiącu życia) Co do cc……nie zauważyłam żadnej presji, w moim otoczeniu nikt też nie wartościuje która mama jest lepsza i bardziej prawdziwa…Ja rodziłam naturalnie, bez znieczuleń (nie, nie odmówiłam, po prostu gdy dotarłam do szpitala było za późno na podawanie czegokolwiek), udało mi się urodzić szybko, bez komplikacji Gdyby były jakiekolwiek wskazania do cc, nie wahałabym się ani sekundy, natomiast tak po prostu nie zdecydowałabym się bo zwyczajnie boję się operacji i już 🙂 Czy to czyni mnie lepszą mamą? bez przesady, jakoś nie ma to dla mnie znaczenia – najważniejsze, że mam zdrowego fajnego malucha, najcudowniejszego syna pod słońcem, pełnego energii i radości A więź? hmmm…mój mąż nie karmił naturalnie, nie rodził a więź z synem ma nieziemską aż czasem jestem zazdrosna 🙂 i to od poczatku – to mąż najlepiej koił kolki – dla mnie to dowód że więź buduje się niekoniecznie poprzez naturalny poród czy karmienie piersią, potrzeba jeszcze czegoś więcej 😉 Pozdrawiam.
Ja nie do końca rozumiem te dyskusje, które z dużą regularnością przewijają się przez internet i prasę….każda z nas jest matką i podejmuje swoje decyzje i tyle Czy jest presja – osobiście myślę, że jeśli idzie o karmienie piersią to tak Sama mam 2,5 letniego syna, karmiłam go piersią przez rok, akurat z przyjemnością, jestem pewnie w nielicznej grupie kobiet, które z karmieniem nie miały problemu (w sensie bólu, krwawień, sińców – naprawdę nic mnie nie bolało, synek załapał szybko o co chodzi) było ok, poza małym kryzysem laktacyjnym w 2-gim miesiącu życia synka kiedy 2 tyg był dokarmiany butelką – i wtedy zrozumiałam, że jest presja, bo usłyszałam, że jeśli matka chce to potrafi wykarmić swoje dziecko itd itp czułam się winna, że mam za mało pokarmu, czułam się bardzo źle, że muszę podać Małemu butelkę mimo że to było raptem 1 karmienie dziennie….Jest to moje pierwsze dziecko, przed porodem sporo czytałam w prasie, literaturze, internecie i mimo wszystko wszędzie można zauważyć przekonanie, że karmienie naturalne jest jedynym WŁAŚCIWYM sposobem karmienia nawet jeśli raz po raz pojawiają się artykuły o karmieniu mm….osobiście chciałam karmić piersią bo tak mi było łatwiej, wygodniej, prościej 🙂 w nocy brałam syna do siebie i nie musiałam szykować butelki, wyjeżdżałam bez problemu bo zawsze jedzonko było pod ręką 😉 Nie mam przekonania co do wszystkich badań dot. odporności, rozwoju itd bo mój syn choruje i to sporo, jest alergikiem, ma podejrzenie astmy oskrzelowej i od roku jest na wziewach i innych lekach – no chyba, że bez tego rocznego karmienia piersią byłoby gorzej 😛 Rozwija się przeciętnie, nie jakoś nad wyraz szybko (może poza rozwojem ruchowym bo zaczął chodzić w 9 miesiącu życia) Co do cc……nie zauważyłam żadnej presji, w moim otoczeniu nikt też nie wartościuje która mama jest lepsza i bardziej prawdziwa…Ja rodziłam naturalnie, bez znieczuleń (nie, nie odmówiłam, po prostu gdy dotarłam do szpitala było za późno na podawanie czegokolwiek), udało mi się urodzić szybko, bez komplikacji Gdyby były jakiekolwiek wskazania do cc, nie wahałabym się ani sekundy, natomiast tak po prostu nie zdecydowałabym się bo zwyczajnie boję się operacji i już 🙂 Czy to czyni mnie lepszą mamą? bez przesady, jakoś nie ma to dla mnie znaczenia – najważniejsze, że mam zdrowego fajnego malucha, najcudowniejszego syna pod słońcem, pełnego energii i radości A więź? hmmm…mój mąż nie karmił naturalnie, nie rodził a więź z synem ma nieziemską aż czasem jestem zazdrosna 🙂 i to od poczatku – to mąż najlepiej koił kolki – dla mnie to dowód że więź buduje się niekoniecznie poprzez naturalny poród czy karmienie piersią, potrzeba jeszcze czegoś więcej 😉 Pozdrawiam.
Nie rozumiem jak przy karmieniu piersią własnego dziecka można czuć się niekomfortowo?! No jak?! Na początku karmienia piersi zawsze bolą, krwawią czasami. Na początku pokarmu może mniej, bo laktacja po normalnym porodzie rozwija się 3-4 dnia, a po cesarce jeszcze dalej. Może i dziecko trzeba dokarmić, ale bez przesady. Dlatego jak słyszę, że po dwóch dniach „świeża” mama mówi, nie karmię bo nie mam pokarmu to mnie krew zalewa. W pełni się zgadzam z tym niby „terrorem laktacyjnym”, bo widzę że wielu młodym matkom po prostu nie chce się karmić. Przecież po co mam się męczyć, trzymać dietę, nie pić alkoholu, nie palić? Można prościej, butla i tyle. U mnie karmienie też nie było proste. Synek po urodzeniu w ogóle nie umiał ssać, był minimalnie dokarmiany. W trzeciej dobie życia pojawia się u nas miła położna która uznała że młody ma krótki język i może mieć problemy ze ssaniem. Pomogły kapturki, które są stosowane do ochrony sutków przy karmieniu.Już myślałam że karmić nie będę, a karmiłam młodego do 6 miesięcy. Po urodzeniu córki było jeszcze gorzej, bo młoda leżała w inkubatorze i musiałam ściągać pokarm. Siedziała, ściągałam i płakałam z bólu, ale czego się nie robi dla dziecka. Po wyjściu ze szpitala ten sam schemat co u starszego- kapturki, plus dodatkowo dieta bo mała była alergiczna. Alergia przeszła po pół roku, a ja karmiłam małą do 1,5 roku. Czy czuję się przez to lepsza czy coś? Nie, raczej czuje się z tym normalnie. Ciebie nie można ocenić jako złej czy dobrej matki, po prostu wydaje mi się że mogłaś się bardziej postarać z tym karmieniem albo poszukać dobrej poradni laktacyjnej jeśli nie dawałaś rady sama.
No można, po prostu. Są różni ludzie i mają różne odczucia. Może i mogłam, ale obu nam tak było dobrze, mam w domu tryskającą zdrowiem i energię dwulatkę, a mi dobrze jako mamie. Ogólna sielanka 😉
Nie rozumiem jak przy karmieniu piersią własnego dziecka można czuć się niekomfortowo?! No jak?! Na początku karmienia piersi zawsze bolą, krwawią czasami. Na początku pokarmu może mniej, bo laktacja po normalnym porodzie rozwija się 3-4 dnia, a po cesarce jeszcze dalej. Może i dziecko trzeba dokarmić, ale bez przesady. Dlatego jak słyszę, że po dwóch dniach „świeża” mama mówi, nie karmię bo nie mam pokarmu to mnie krew zalewa. W pełni się zgadzam z tym niby „terrorem laktacyjnym”, bo widzę że wielu młodym matkom po prostu nie chce się karmić. Przecież po co mam się męczyć, trzymać dietę, nie pić alkoholu, nie palić? Można prościej, butla i tyle. U mnie karmienie też nie było proste. Synek po urodzeniu w ogóle nie umiał ssać, był minimalnie dokarmiany. W trzeciej dobie życia pojawia się u nas miła położna która uznała że młody ma krótki język i może mieć problemy ze ssaniem. Pomogły kapturki, które są stosowane do ochrony sutków przy karmieniu.Już myślałam że karmić nie będę, a karmiłam młodego do 6 miesięcy. Po urodzeniu córki było jeszcze gorzej, bo młoda leżała w inkubatorze i musiałam ściągać pokarm. Siedziała, ściągałam i płakałam z bólu, ale czego się nie robi dla dziecka. Po wyjściu ze szpitala ten sam schemat co u starszego- kapturki, plus dodatkowo dieta bo mała była alergiczna. Alergia przeszła po pół roku, a ja karmiłam małą do 1,5 roku. Czy czuję się przez to lepsza czy coś? Nie, raczej czuje się z tym normalnie. Ciebie nie można ocenić jako złej czy dobrej matki, po prostu wydaje mi się że mogłaś się bardziej postarać z tym karmieniem albo poszukać dobrej poradni laktacyjnej jeśli nie dawałaś rady sama.
Ja mialam cc na zyczenie 🙂 i zgodnie z czasem bo wody zdazyly mi odejsc wiec nic wymuszonego:-) o 23 porod, o 6 rano juz chodzilam po oddziale. Po dwoch dniach w domu. Po pieciu tygodniach zaczelam spowrotem biegac. Akurat z karmieniem nie bylo problemu bo do osmego miesiaca byl ogrom pokarmu- piersi z rozmiaru a skoczyly mi na d. Karmienie zakonczylam bo wracalam do pracy wiec to nie praktyczne bylo. Przez miesiac jeszcze laktacja probowala walczyc ale w koncu ustala. Mala zaczela dostawac mm i zyje. Skonczyla niedawno 13 miesiecy. Przez caly ten czas jedyna choroba to trzydniowka ale to tez tak lightowo bo z temperatura max 37,5.
Też rodziłam cesarskim cięciem, po dwóch tygodniach wywoływania porodu i całej nocy bolesnych skurczów, byłam już tak wykończona ze wszystko było mi obojętne. Dzięki mężowi, który powiedział basta na kolejną kroplowke z oksytocyna. Panie położne i pielęgniarki patrzyły na mnie wręcz z odraza, ale gdy okazało się że wody płodowe byly juz zielone a czyści zarażone bakteria coli, nie bylo już tak wesoło. Spedzilysmy ponad tydzień w szpitalu, bez najmniejszej pomocy, bo tam gdzie trafiłam pielęgniarki twierdzily, że trzeba radzić sobie samej, nawet po cesarce. Mleka tez nie mialam, córka spadała na wadze, aje „musiałam karmić”. Siedziała na mnie cala rodzina męża, aż w końcu moja własna pediatra powiedziala, że anemia u małej jest tak zaawansowana ze bez butelki ja zaglodze. To nie był koniec problemów, mielismy problemy z napięciem mięśniowym, wizyty u nerologów i rehabilitantów, mogłabym badać tutaj cala książkę. Ale dzięki bardzo trudnemu startowi, wiem ze to ja nosiłam dzieci pod sercem a potem robilam co w mojej mocy by była zdrowa i szczęśliwa. To ja ja karmie, usypiam, prasuje jej ubranka i wybieram pupę i nikt nie może kazać mi czuć się winna że karmiłam ja 3 miesiące, albo ze nie rodziłam naturalnie.
Kazda z nas (karmienie piersia) robila to pierwszy raz, tez mialam since, krwotoki-to jest natura po trzech dniach przeszlo i karmilam mloda rok, przez pol roku byla tylko na moim pokarmie i uwazam ze jest to najlepsze co moglam jej dac. Czemu mowisz o presji portali przytaczajac dziecisawazne ktory to jest portalem proeko i pronatura i oczywistym jest ze propaguja takie idee-nie czytaj , czytaj edziecko czy inne gdzie jest neutralna polityka
Wymieniłam pierwsze dwa, o których pamiętałam – mam prawo ich czytać, a przecież nie muszę nie wiadomo jak zagłębiać się w to, że są proeko i pronatura, zresztą nie tylko tam czytałam podobne teksty, bo przewijają się od edziecko, przez wspomniane portale, po wp i onet, więc wiele nie trzeba szukać. Zresztą…mnie to nie robi, tak jak nawet zaznaczyłam w tekście, jeśli choć jedna mama zrozumie, że po cc i karmieniu butelką jest tak samo dobrą mamą jak Ty, która karmiłaś pomimo swojego cierpienia i urodziłaś naturalnie, uważam że warto go było opublikować. Ja jestem pełna podziwu dla Mam, które chcą tyle wycierpieć w imię idei, serio, a porodu naturalnego nawet trochę zazdroszczę, bo nie dane mi było go przeżyć… i wiem, że nigdy dane nie będzie, takie zdrowie. Natomiast najważniejsze w tym tekście nie jest znów próba ustalenia jakie karmienie jest lepsze ani który poród, tylko uświadomienie, że każda z nas – bez względu na powyższe- może być najlepszą mamą, jest jeśli tylko daje dziecku swoją miłość, uwagę, czas, zainteresowanie. Ja sama staram się być w miarę „eko” ostatnio 😉 Kupowałam małej tylko eko słoiczki ze wszystkimi certyfikatami bio itd, często sięgam po takie kasze, znalazłam wreszcie sposób na zastąpienie czymś zdrowym słodkich płatków (owsianki nie znoszę), wymyśliłam sposoby na kaszę jaglaną, które wreszcie nam smakują, nie balsamuję małej – a teraz z racji potrzeb idziemy bardziej w naturalne oleje, masła… tylko przede wszystkim staram się zachować w tym umiar, taka moja filozofia.
ale tu nie chodzi o żadne idee tylko o to co naturalne i ludzkie przecież cycki mamy po to by karmić dzieci i takie jest moje zdanie koniec kropka.
Nie chodzi o idee ! Nie meczymy sie po to zeby sie wymadrzac na forach ze karmilysmy. Po prostu uwazamy ze to najzdrowszy pokarm. Jest to naukowo udowodnione. Zadna idea czy filozofia…
Mowisz ze oceniamy matki niekarmiace a sama mowisz o nas jak o jakichs nawiedzonych zacofanych co to dla idei czy moze na pokaz mecza sie zamiast wybrac prostsza droge. Czy moze latwiejsza? Nie wiem. Ocenianie dziala w obie strony.
To pozytywny komentarz. Nie chce Cie urazic tylko pokazac ze ta nagonka i ocenianie dziala w obie strony…
Pozdrawiam 🙂
Też rodziłam cesarskim cięciem, po dwóch tygodniach wywoływania porodu i całej nocy bolesnych skurczów, byłam już tak wykończona ze wszystko było mi obojętne. Dzięki mężowi, który powiedział basta na kolejną kroplowke z oksytocyna. Panie położne i pielęgniarki patrzyły na mnie wręcz z odraza, ale gdy okazało się że wody płodowe byly juz zielone a czyści zarażone bakteria coli, nie bylo już tak wesoło. Spedzilysmy ponad tydzień w szpitalu, bez najmniejszej pomocy, bo tam gdzie trafiłam pielęgniarki twierdzily, że trzeba radzić sobie samej, nawet po cesarce. Mleka tez nie mialam, córka spadała na wadze, aje „musiałam karmić”. Siedziała na mnie cala rodzina męża, aż w końcu moja własna pediatra powiedziala, że anemia u małej jest tak zaawansowana ze bez butelki ja zaglodze. To nie był koniec problemów, mielismy problemy z napięciem mięśniowym, wizyty u nerologów i rehabilitantów, mogłabym badać tutaj cala książkę. Ale dzięki bardzo trudnemu startowi, wiem ze to ja nosiłam dzieci pod sercem a potem robilam co w mojej mocy by była zdrowa i szczęśliwa. To ja ja karmie, usypiam, prasuje jej ubranka i wybieram pupę i nikt nie może kazać mi czuć się winna że karmiłam ja 3 miesiące, albo ze nie rodziłam naturalnie.
Witaj
Przede wszystkim i co najwazniejsze NIE POTEPIAM I NIE OCENIAM matek karmiacych butelka i rodzacych cc. Wybor nalezy do Was. Rozumiem. Ale czy to nie te wlasnie matki ciagle i wszedzie pisza podobne teksty? Tlumaczac sie i usprawiedliwiajac i tym samym sciagajac na siebie ta cala nagonke? Wybor nalezy do Was ale nie musicie za kazdym razem podkreslac ze „jestem dobra mama bo to i tamto nawet jesli nie karmilam piersia”. To naprawde nie definiuje tego jakim sie jest rodzicem. Ale te teksty prowokuja. Zawsze znajdzie sie matka ktora skrytykuje bo przeciez karmienie piersia to jedyna dobra droga. Wiec naprawde robcie jak uwazacie ale juz przestancie sie tlumaczyc i usprawiedliwiac. Blagam. To rodzi tylko konflikty i niepotrzebne zle emocje.
Sama rodzilam naturalnie ( ze znieczuleniem to moze juz nie naturalnie? 😉 ). Mieszkam w kraju gdzie 90 % matek nie karmi. Nie ma presji. Sama doskonale rozumiem Twoje ” nie czulam sie komfortowo ” w stosunku do karmienia piersia. Zmusilam sie. Potorej tygodnia bolu piersi i sutkow. Za malo pokarmu. Dokarmianie butka. Ale UDALO SIE!!! I to bylo cudowne! Mimo iz wczesniej obrzydzalo! Ze nie czulam sie komfortowo. Ze bolalo! Naprawde warto. Ale nie chce pomnika za to i nie uwazam sie za lepsza mame. Uwazam jedynie ze troche przesadzacie z tymi tlumaczeniami i usprawiedliwieniami. Tylko tyle.
Wiki slodka. Pozdrawiam 🙂
Właśnie coś chyba napisałam na opak, choć nie wiem co, bo ten tekst to nie tłumaczenie się, tylko próba dotarcia do tych mam, które przez opisane teksty cierpią, czują się źle, czują się gorsze. Chciałabym, żeby jak najszybciej sobie uświadomiły, że jeśli kochają, dbają, troszczą się, poświęcają czas, angażują się – są najlepsze.
Kazda z nas (karmienie piersia) robila to pierwszy raz, tez mialam since, krwotoki-to jest natura po trzech dniach przeszlo i karmilam mloda rok, przez pol roku byla tylko na moim pokarmie i uwazam ze jest to najlepsze co moglam jej dac. Czemu mowisz o presji portali przytaczajac dziecisawazne ktory to jest portalem proeko i pronatura i oczywistym jest ze propaguja takie idee-nie czytaj , czytaj edziecko czy inne gdzie jest neutralna polityka
ale tu nie chodzi o żadne idee tylko o to co naturalne i ludzkie przecież cycki mamy po to by karmić dzieci i takie jest moje zdanie koniec kropka.
Nie chodzi o idee ! Nie meczymy sie po to zeby sie wymadrzac na forach ze karmilysmy. Po prostu uwazamy ze to najzdrowszy pokarm. Jest to naukowo udowodnione. Zadna idea czy filozofia…
Mowisz ze oceniamy matki niekarmiace a sama mowisz o nas jak o jakichs nawiedzonych zacofanych co to dla idei czy moze na pokaz mecza sie zamiast wybrac prostsza droge. Czy moze latwiejsza? Nie wiem. Ocenianie dziala w obie strony.
To pozytywny komentarz. Nie chce Cie urazic tylko pokazac ze ta nagonka i ocenianie dziala w obie strony…
Pozdrawiam 🙂
Witaj
Przede wszystkim i co najwazniejsze NIE POTEPIAM I NIE OCENIAM matek karmiacych butelka i rodzacych cc. Wybor nalezy do Was. Rozumiem. Ale czy to nie te wlasnie matki ciagle i wszedzie pisza podobne teksty? Tlumaczac sie i usprawiedliwiajac i tym samym sciagajac na siebie ta cala nagonke? Wybor nalezy do Was ale nie musicie za kazdym razem podkreslac ze „jestem dobra mama bo to i tamto nawet jesli nie karmilam piersia”. To naprawde nie definiuje tego jakim sie jest rodzicem. Ale te teksty prowokuja. Zawsze znajdzie sie matka ktora skrytykuje bo przeciez karmienie piersia to jedyna dobra droga. Wiec naprawde robcie jak uwazacie ale juz przestancie sie tlumaczyc i usprawiedliwiac. Blagam. To rodzi tylko konflikty i niepotrzebne zle emocje.
Sama rodzilam naturalnie ( ze znieczuleniem to moze juz nie naturalnie? 😉 ). Mieszkam w kraju gdzie 90 % matek nie karmi. Nie ma presji. Sama doskonale rozumiem Twoje ” nie czulam sie komfortowo ” w stosunku do karmienia piersia. Zmusilam sie. Potorej tygodnia bolu piersi i sutkow. Za malo pokarmu. Dokarmianie butka. Ale UDALO SIE!!! I to bylo cudowne! Mimo iz wczesniej obrzydzalo! Ze nie czulam sie komfortowo. Ze bolalo! Naprawde warto. Ale nie chce pomnika za to i nie uwazam sie za lepsza mame. Uwazam jedynie ze troche przesadzacie z tymi tlumaczeniami i usprawiedliwieniami. Tylko tyle.
Wiki slodka. Pozdrawiam 🙂
A ja potępiam za niekarmienie z wyboru, przykro mi. Jasne, są matki które nie mogą karmić – strasznie im współczuje, ale świadomy wybór niekarmienia?! Twoja wypowiedź „Zwyczajnie dla tego, że ktoś się czuje przy tym nie całkiem komfortowo, tak bywa 😉 „tylko mnie w tym utwierdza – zresztą sama się tej odpowiedzi przyjrzyj – nie ma w niej mowy o dziecku, tylko o Tobie, nie o dziecko Ci chodzi, tylko o siebie samą. Dziecko czułoby się superkomfortowo. Przemawia przez Ciebie egoizm i szukasz dla siebie usprawiedliwienia, którego nie ma. To Ty uległaś współczesnej propagandzie – że mamy wybór. Nie, nie mamy wyboru. Dla dziecka najlepszy jest pokarm od matki, pokazują to absolutnie wszystkie badania i organizacje zdrowia – nawet firmy produkujące sztuczne mleko. Czy wiesz, że dla dziecka lepiej żeby matka je karmiła piersią i paliła papierosy, niż karmiła sztucznym mlekiem? To chyba pokazuję skalę. Każda z nas pewnie wolałaby „mieć z głowy” karmienie, ale tego nie robimy bo kochamy nasze dzieci ponad naszą wygodę.
No właśnie sęk w tym, że nie ma co potępiać. Potępiać można jak ktoś robi dziecku krzywdę, a tak – nie robisz. Myślę, że większą krzywdę robi się dziecku naprawdę na siłę zmuszając się do pewnych rzeczy, bo nie chodzi o to, żeby wszystko rzucić, zapomnieć o sobie, siebie odstawić na najdalszy plan i kierować się tylko tym, żeby społeczeństwo uważało nas za dobre matki,a o to, być dobrą mamą, czyli szczęśliwą, czyli taką, której dobrze z własnym dzieckiem i przede wszystkim, dziecko dobrze z nią. Taką która znalazła odpowiednią dla nich wspólną drogę (oczywiście rozmawiamy w granicach rozsądku, a nie np. przyzwyczaję moje dziecko do co piątkowego imprezowania , bo ja je lubię). I właśnie w tym sęk, że nie powinno się oceniać,a już na pewno nikt nie daje nam prawo do potępiania – bez względu na to, czy na któraś na siłę chciała rodzić naturalnie, mimo, że miała jakieś ryzyko zagrożenia dla dziecka (znam takie), czy wybrała cc, bo tak czuła się bezpieczniej, czy karmi piersią trzylatka czy też noworodka karmi butelką. Mamy prawo do wyborów, to nie jest żadna propaganda. Wszystkie podejmujemy wybory w oparciu o dobro naszego dziecka i jeśli czujemy, że tak będzie najlepiej – najprawdopodobniej tak właśnie będzie. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że – najczęściej na forach- hejt sieją inne matki, które zamiast się wzajemnie wspierać, wielbią obrzucać się błotem.
Zabawne są też argumenty – np. Ty wiesz jak czułoby się moje dziecko, Ty wiesz, czy podjęłam świadomą decyzję czy uległam propagandzie etc. Ktoś stoi z boku i wie lepiej o odczuciach innych osób, o powodach ich decyzji itd.
Nader krzywdzące jest też przede wszystkim wrzucanie do jednego worka też mam, które nie mogą normalnie urodzić i nie mogą karmić piersią (i o tym jest ten tekst), bo o ile te, które podejmują świadomą decyzję, zazwyczaj już z góry mają gdzieś opinię społeczeństwa na ten temat, tak te pierwsze czytają po prostu, że „modyfikowane jest złe, a cesarka to krzywda dla dziecka” i boli je, boli, bo od początku czują, jakby krzywdziły własne dzieci i to jest chore – to, że inne matki pozwalają sobie i innym na takie coś.
[argument z papierosami do mnie nie przemawia, choćby powiedziało to stu specjalistów. Może uwierzę, jeśli zobaczę setkę dzieci mam karmiących naturalnie i jednocześnie palących papierosy vs setkę karmionych sztucznie i faktycznie za 30 lat okaże się, że prowadząc ten sam tryb życia, Ci pierwsi są zdrowsi etc.]
Ja miałam cesarkę robioną w ostatniej chwili, bo mojemu synkowi okropnie zaczęło spadać tętno. Pędzili ze mną biegiem na sale operacyjną, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. W wypadku zagrożenia życia rozumiem decyzję o cesarce, ale nigdy nie zrozumiem kobiet, które świadomie wybierają cesarke – bo tak. Ja też bardzo szybko doszłam do siebie po operacji, ale to mimo wszystko poważny zabieg i nigdy nie podjęłabym decyzji o cesarce dla własnej wygody.
Karmię piersią choć na początku płakałam bo nie chciałam bardzo. Nie podobało mi się to, nie chciałam i tyle. Ale „zeszły” ze mnie buzujące hormony które powodowały, że ciągle płakałam i nie jest to już dla mnie problemem. Nie potępiam jednak kobiet, które nie chcą karmić. To ich wybór i mają do tego pełne prawo 🙂
Jednak nie można stwierdzić, że to że dziecko nie było karmione piersią nie ma na nie wpływu. Takie sprawy rozstrzygają się dopiero w dorosłym życiu – gdzieś to czytałam 😉
A ja rozumiem nawet te, które chciałyby świadomie i planowo – obserwując co się działo w szpitalu – właśnie podobne sytuacje, o której piszesz – za długo czekali, dziecko zaczynało się dusić, zielone wody płodowe i cuda niewidy, wolałabym nawet zapłacić, prywatnie umówić się na termin albo nawet kilka dni po, co by dziecko na pewno było gotowe i uniknąć takiego stresu, zwłaszcza, że zdarzało się, że przed niedotlenienie dzieci rodziły się chore 🙁
będąc w ciąży najgorsze czego się bałam to właśnie tego że nie będę mogła urodzić naturalnie i że będę miała problem z naturalnym karmieniem ale do wszystkiego podeszłam na luzie i jestem z siebie dumna że urodziłam bez problemu i karmiłam ponad dwa lata… nie oceniam nikogo przez pryzmat karmienia czy sposobu porodu ale nie rozumiem jednego dlaczego można nie chcieć karmić własnego dziecka piersią? może ktoś mi odpowie? ale pytam całkiem serio bez żadnych sarkazmów bo osobiście nie spotkałam się z taką sytuacją. nie dość że to tanie, najlepsze dla dziecka to jeszcze jaki ma zbawienny wpływ na figurę po ciąży 🙂 pozdrawiam :))
Zwyczajnie dla tego, że ktoś się czuje przy tym nie całkiem komfortowo, tak bywa 😉
dziękuję za odpowiedz. napisałaś też że próbowałaś ale nie byłaś do tego od początku przekonana bo to ogólne nastawienie, psychika i wsparcie najbliższych mają wpływ na powodzenie w karmieniu piersią…
Tak, jasne, że próbowałam – nie karmiłam wcześniej, więc mogło mi się tylko wydawać, że to nie dla mnie. Próbowałam raz, drugi, trzeci piąty i nie było dobrze ani Małej (bo była głodna i przez to wciąż płakała) ani mnie.
A ja potępiam za niekarmienie z wyboru, przykro mi. Jasne, są matki które nie mogą karmić – strasznie im współczuje, ale świadomy wybór niekarmienia?! Twoja wypowiedź „Zwyczajnie dla tego, że ktoś się czuje przy tym nie całkiem komfortowo, tak bywa 😉 „tylko mnie w tym utwierdza – zresztą sama się tej odpowiedzi przyjrzyj – nie ma w niej mowy o dziecku, tylko o Tobie, nie o dziecko Ci chodzi, tylko o siebie samą. Dziecko czułoby się superkomfortowo. Przemawia przez Ciebie egoizm i szukasz dla siebie usprawiedliwienia, którego nie ma. To Ty uległaś współczesnej propagandzie – że mamy wybór. Nie, nie mamy wyboru. Dla dziecka najlepszy jest pokarm od matki, pokazują to absolutnie wszystkie badania i organizacje zdrowia – nawet firmy produkujące sztuczne mleko. Czy wiesz, że dla dziecka lepiej żeby matka je karmiła piersią i paliła papierosy, niż karmiła sztucznym mlekiem? To chyba pokazuję skalę. Każda z nas pewnie wolałaby „mieć z głowy” karmienie, ale tego nie robimy bo kochamy nasze dzieci ponad naszą wygodę.
Bardzo mądre słowa, popieram Cię w 100%, a te (najczesciej stare) madraliny to bym powybijala, mysla ze pozjadaly wszystkie rozumy i co mnie najbardziej denerwuje w lato kaza doslownie dzieci w kufajki ubierac :/ i tak jak powiedzialas to jaka jestes matka wyjdzie dopiero po kilkudziesieciu latach…Pozdrawiam 🙂 :*
Jakiś czas temu też o tym pisałam.
Ja od położnej usłyszałam „Pani musi sobie uświadomić, że Pani nie urodziła dziecka, Pani miała operację”. Chciałam jej trzasnąć w gębę. Bo serio załamałam się po cc. Bo tak bardzo chciałam naturalnie. Ale co ja mogłam zrobić, kiedy dziecko mi się dusiło, a poród nie ustępował?
Zaprzeć się rękami i nogami i nie dać się pociąć?
Ach, no tak, bo to takie przyjemne zapierdzielać z rozharatanym brzuchem po cc.
Ale to fakt że cc to operacja, cięzka operacja którą powinno się robić naprawdę w ostateczności a często mamy sobie „zamawiają” na życzenie kiedy im pasuje, żeby się wpisało w ich napięty grafik etc. A często dziecko nie jest wcale gotowe na cc, bo naturalnie może by chciało wyjść za tydzień, dwa. Po cc naprawdę samej cięzko się pozbierać a tu o maluszka trzeba dbać. Jednak naturalnie o wiele szybciej wszystko się goi, działają hormony, endorfiny jest się naprawdę na niezłym kopie mocy przynajmniej przez 5,6 tygodni. Ja byłam w ogromnej euforii i wiem że to głównie zasługa hormonów które uaktywniają się podczas porodu.
Miałaś cesarkę ? : )
Ja miałam i zgodzę się z Sandrą (jeśli mogę tak bezpośrednio). To była operacja. Przez tydzień miałam problem z poruszaniem się, podbrzusze mnie bolało, sączyło mi się z rany… Dostawałam w domu zastrzyki antyzakrzepowe, momentami byłam na lekach przeciwbólowych… Naprawdę zazdroszczę Ci szybkiego dojścia do siebie. Nie każdy jednak tak ma…
Moja siostra rodziła naturalnie i też niekoniecznie sobie chwali. Poród trwał u niej kilka godzin (mówię o samym parciu, nie całym porodzie, jego wszystkich etapach). Nie potrafiła się normalnie wypróżnić, bo wszystko ją tam bolało… (Przynajmniej z tym ja nie miałam problemu ;)). Chodzić może mogła szybko, ale wolała siedzieć, bo tyłek był jak rozerwany… Po 2 dniach przeszło i było lepiej, ale mimo wszystko jakieś cudowne doświadczenie to to nie było…
Każda z nas jest różna i nawet dany zabieg/operacja może różnie przebiegać, być odbierana… Moja rada: nie generalizować 🙂
Ja mialam cc na zyczenie 🙂 i zgodnie z czasem bo wody zdazyly mi odejsc wiec nic wymuszonego:-) o 23 porod, o 6 rano juz chodzilam po oddziale. Po dwoch dniach w domu. Po pieciu tygodniach zaczelam spowrotem biegac. Akurat z karmieniem nie bylo problemu bo do osmego miesiaca byl ogrom pokarmu- piersi z rozmiaru a skoczyly mi na d. Karmienie zakonczylam bo wracalam do pracy wiec to nie praktyczne bylo. Przez miesiac jeszcze laktacja probowala walczyc ale w koncu ustala. Mala zaczela dostawac mm i zyje. Skonczyla niedawno 13 miesiecy. Przez caly ten czas jedyna choroba to trzydniowka ale to tez tak lightowo bo z temperatura max 37,5.
Ja miałam cesarkę robioną w ostatniej chwili, bo mojemu synkowi okropnie zaczęło spadać tętno. Pędzili ze mną biegiem na sale operacyjną, na szczęście wszystko skończyło się dobrze. W wypadku zagrożenia życia rozumiem decyzję o cesarce, ale nigdy nie zrozumiem kobiet, które świadomie wybierają cesarke – bo tak. Ja też bardzo szybko doszłam do siebie po operacji, ale to mimo wszystko poważny zabieg i nigdy nie podjęłabym decyzji o cesarce dla własnej wygody.
Karmię piersią choć na początku płakałam bo nie chciałam bardzo. Nie podobało mi się to, nie chciałam i tyle. Ale „zeszły” ze mnie buzujące hormony które powodowały, że ciągle płakałam i nie jest to już dla mnie problemem. Nie potępiam jednak kobiet, które nie chcą karmić. To ich wybór i mają do tego pełne prawo 🙂
Jednak nie można stwierdzić, że to że dziecko nie było karmione piersią nie ma na nie wpływu. Takie sprawy rozstrzygają się dopiero w dorosłym życiu – gdzieś to czytałam 😉
No ja się nie mogą z Tobą zgodzić. Mam wiele koleżanek które perfidnie mają zaplanowaną cesarkę, nie Chcą karmić piersią bo je to brzydzi np. Uważam że najlepsze co możemy dać to właśnie ten nasz naturalny pokarm jak najdłużej przynajmniej pół roku. Później w życiu może być różnie, może nam na coś nie starczać, mogą być kryzysy i problemy ale to co naturalne jest najlepsze. Oczywiście rozumiem że mówisz o sytuacjach kiedy ktoś nie chciał karmić i miał umawianą cesarkę na życzenie bo o innych przypadkach typu po 20-to godzinnym parciu i tak trzeba ciąć i nie ma pokarmu bo tak przy cesarce często jest nie myślę bo to są przypadki na które nie mamy wpływu. I wydaje mi się wręcz odwrotnie- jest ogromna presja na sztuczne karminie- bo z tego jest kasa, w szpitalu dokarmiają a potem ryczą po matkach że nie mają pokarmu, na konferencjach w ciąży wciskają ci laktatatory i próbki mofyfikowanego, karmienie naturalne nikomu się nie opłaca więc nie sądzę aby była presja. Brałam kiedyś udział w reportażu w gazecie Dziecko – ja karmiąca naturalnie, koleżanka sztucznie i każda ma codziennie jakieś problemy, każda może spotkać się z krzywymi spojrzeniami czy że przygotowuje butle czy że wyciąga cyca na forum. Dlatego myślę że nie trzeba się tłumaczyć nikomu- jeśli popełniłaś taki wpis to chyba masz jeszcze z tym problem i mam nadzieję że szybko sobie to poukładasz w głowie bo rzeczywiście masz rację- każda mama jest najlepsza dla swojego dziecka.
http://www.majciakombinuje.blogspo...
W czym konkretnie nie możesz się zgodzić? Uważam, że mamy wybór i bez względu czy cesarka i brak karmienia piersią będą naszymi decyzjami czy koniecznością, nadal będziemy najlepszymi mamami i np. nie powinnyśmy czuć się gorsze. Nie mam z tym problemu, „wyrosłam” po 3 miesiącach, ale znam dziewczyny, które mają. Znam takie, które boją się postąpić tak jak czują, bo wokół jest presja społeczeństwa. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w Toruniu toczyłam wojnę z pielęgniarkami, bo nie chciały mi pozwolić dać smoczka mojej własnej córce, wyszłam na własne żądanie po 2 dobach jak tylko przebadali Małą, bo w szpitalu nie mogłam jej dokarmić a już nie miałam siły się kłócić. Wpis popełniłam kochana właśnie dlatego, że dojrzałam do tego, żeby wbrew połowie społeczeństwa powiedzieć, że tak też można i przy takich decyzjach (już nie mówię o tym, gdy to konieczność) nie powinno być rozważań z cyklu 'lepsza’ czy 'gorsza’ mama
Nie zgadzam się z tym że jest jakaś presja społeczeństwa na jedną czy drugą stronę, każda mama może być chwalona ale też tępiona z różnych powodów ale rzeczywiście widzę że to jest problem tylko u mam które nie karmiły piersią – mam wrażenie że jednak jakby się tłumaczą, nie wiem czy przed kimś czy bardziej przed sobą i tak też odbieram twój wpis, bo wydaje mi się że mama która karmiła piersią nie popełnia o tym wpisów w takim jakby jednak poczuciu winy. Ale jak pisałam wcześniej presja społeczna wydaje mi się czasme nawet większa na modyfikowane – z tego jest kasa.
Jest – u mnie w szpitalu wręcz terror, na portalach typu madrzyrodzice czy dziecisa wazne co rusz wpis o tym jak to naturalnie karmione dziecko jest zdrowsze,lepiej się rozwija, bardziej odporne i w ogóle cuda nie widy. Na innym za chwilę, że te urodzone normalnie to ma takie, siakie i inne bakterie, że to lepiej, że spokojniejsze i miliony innych „za”, które są napisane w takich sposób, że brzmią jakbyś faktycznie robiła dziecku krzywdę, bo przyszło Ci rodzić przez cc… Ja miałam czas , żeby z cesarką się oswoić, bo wiedziałam, po fakcie trochę było mi żal, że nie mogłam tak od razu utulić itd, ale z drugiej strony naprawdę nie jest tak źle – ja chodziłam po 8 godzinach i już zajmowałam się mamą sama, także to nie jest tak , że na kilka tygodni jest się wyłączonym. Nie porównuję CC i naturalnego porodu, bo drugiego nie doświadczyłam, więc porównania nie mam, twierdzę tylko, że każda ma prawo do własnych wyborów w tej kwestii i to nie ma najmniejszego wpływu na to, jaką jest Matką i powinna mieć świadomość, że nie krzywdzi dziecka w ten sposób, nie czuć się winną. Ja od początku nie byłam przekonana do karmienia piersią, ale spróbowałam – nie miałam pokarmu, po dwóch dobach miałam siniaki i wręcz krwiaki, mała płakała, horror. Moment podania jej butelki był ukojeniem, dosłownie. Ona sobie zasnęła z pełnym brzuszkiem, przytulona do mnie a ja przysypiałam z poczuciem, że wreszcie pomogłam mojej córeczce – wreszcie nie jest głodna tylko spokojnie śpi z pełnym brzuszkiem.
Ja miałam i zgodzę się z Sandrą (jeśli mogę tak bezpośrednio). To była operacja. Przez tydzień miałam problem z poruszaniem się, podbrzusze mnie bolało, sączyło mi się z rany… Dostawałam w domu zastrzyki antyzakrzepowe, momentami byłam na lekach przeciwbólowych… Naprawdę zazdroszczę Ci szybkiego dojścia do siebie. Nie każdy jednak tak ma…
Moja siostra rodziła naturalnie i też niekoniecznie sobie chwali. Poród trwał u niej kilka godzin (mówię o samym parciu, nie całym porodzie, jego wszystkich etapach). Nie potrafiła się normalnie wypróżnić, bo wszystko ją tam bolało… (Przynajmniej z tym ja nie miałam problemu ;)). Chodzić może mogła szybko, ale wolała siedzieć, bo tyłek był jak rozerwany… Po 2 dniach przeszło i było lepiej, ale mimo wszystko jakieś cudowne doświadczenie to to nie było…
Każda z nas jest różna i nawet dany zabieg/operacja może różnie przebiegać, być odbierana… Moja rada: nie generalizować 🙂
będąc w ciąży najgorsze czego się bałam to właśnie tego że nie będę mogła urodzić naturalnie i że będę miała problem z naturalnym karmieniem ale do wszystkiego podeszłam na luzie i jestem z siebie dumna że urodziłam bez problemu i karmiłam ponad dwa lata… nie oceniam nikogo przez pryzmat karmienia czy sposobu porodu ale nie rozumiem jednego dlaczego można nie chcieć karmić własnego dziecka piersią? może ktoś mi odpowie? ale pytam całkiem serio bez żadnych sarkazmów bo osobiście nie spotkałam się z taką sytuacją. nie dość że to tanie, najlepsze dla dziecka to jeszcze jaki ma zbawienny wpływ na figurę po ciąży 🙂 pozdrawiam :))
dziękuję za odpowiedz. napisałaś też że próbowałaś ale nie byłaś do tego od początku przekonana bo to ogólne nastawienie, psychika i wsparcie najbliższych mają wpływ na powodzenie w karmieniu piersią…
Presja społeczna jest okropna… Byłam w ciąży, miałam wysypkę na plecach i brzuchu, która tak swędziała, że musiałam spać na siedząco (nic nie mogło dotykać moich pleców), a gdy uległam i się podrapałam – miałam rany na ciele… Koleżanka mojej teściowej, zawożąc mnie do szpitala na wizytę kontrolną w tej sprawie i wysłuchawszy mojej opowieści o tym, że płakałam z bólu, zagryzałam ręcznik między zębami, gdy czekałam aż maść ze sterydami zacznie działać (nie działała, zaszkodziła mi tylko – takie to specyfiki zapisują lekarze ciężarnym :/), stwierdziła, że przecież nie mogę płakać! Że mam być silna dla dziecka! Zamilkłam wtedy, skonsternowana. To trwało prawie 2 miesiące, spałam wtedy po 5 godzin (rzadko kiedy pełne, najczęściej 2+3, bo budziłam się w nocy i nie mogłam spać)… Ciąża nie sprawia, że staję się superbohaterką, twarda czy inne tego typu – jest się dalej tylko człowiekiem, którego zwyczajnie BOLI.
Już w ciąży wiedziałam, że z karmieniem piersią będzie problem. Został mi ostatni rok studiów, magisterka już się pisała, głupotą byłoby branie dziekanki. Jeden dzień zajęć? Teściowa mieszka blisko, obiecała pilnować dziecka. Po prostu nie było sensu przeciągać sprawy… Odwiedził mnie kiedyś tata. „To co, przerywasz studia?”, zapytał. Ja na to, że nie, że wracam. (Termin miałam wyznaczony na koniec sierpnia, rok akademicki od 1 października… Miesiąc na dojście do siebie – tak akurat :)). Jego reakcja? „Ale jak to! To NIE BĘDZIESZ KARMIĆ PIERSIĄ?” „Będę”, powiedziałam. „A jak będę na uczelni to będę odciągać, więc Janek będzie miał moje mleko, kiedy mnie nie będzie.” To nie wystarczyło. Usłyszałam wtedy, że karmienie piersią to niezwykła więź, jaka tworzy się między matką a dzieckiem, bliskość, która daje poczucie bezpieczeństwa i że nie mogę tego odmówić dziecku. Na nic tłumaczenia, że przecież chcę karmić piersią, ale nie ma sensu, bym przekładała ostatni rok, skoro zajmuje tak mało czasu… Na mój argument, że przecież jest tyle dzieci wychowanych nawet na mleku modyfikowanym i wyrosły na ludzi! Tekst mojego taty: „Dzieci z domu dziecka też wyrastają na ludzi.” To porównanie ostatecznie mnie dobiło. O ile próbowałam być twarda i silna (jak na przyszłą matkę przystało :P), o tyle po tych słowach nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju z płaczem… A to wszystko na oczach wujka, który był naszym gościem jeszcze… Dopiero potem – kilka miesięcy po porodzie – usłyszałam z ust rodziciela, że jest ze mnie dumny, że podziwia, że tak daję sobie radę… O wsparcie naprawdę trudno. Czasem ludzie nie rozumieją i nie potrafią (albo i nie chcą, bo po co się wysilać) zrozumieć drugą stronę. Znają stereotypy, powielane hasła i na nich bazują, nie wychodząc dalej. Ile trzeba samozaparcia, żeby dać radę to wytrzymać! Nie dziwię się, że matki uchodzą za twarde osobniki – już na etapie ciąży zmuszone są walczyć z tyloma przeciwnościami!
Mój synek rozwija się świetnie, umiejętności z tabelki przyswaja ok. 1,5 miesiąca przez terminem na ich opanowanie przeznaczonym. Jest zdrowy i wesoły, moje żywe srebro. Pod koniec wakacji kończy dwa latka (równolatki te nasze maluchy! ;)), a ja obroniłam tytuł magistra w terminie i obecnie skończyłam pierwszy rok studiów doktoranckich – pierwsza w swojej rodzinie. Nie jest łatwo, ale mam satysfakcję, bo realizuję siebie, bo nie odmawiam rozwoju ani sobie, ani dziecku. Bo mam świadomość, że oboje musimy być szczęśliwi, że jedno nie może istnieć kosztem drugiego. Matka nie jest od poświęceń – matka ma prawo do decydowania o sobie. Oczywiście – dobro dziecka jest ważne, jest jednym z priorytetów. Ale nie zapominajmy o sobie. Szczęśliwa matka = szczęśliwe dziecko.
Dziękuję Ci za wpis 🙂 My mamy musimy się wspierać! 😉
PS. Ja miałam cesarkę, co zaskoczyło moją siostrę np. Usłyszałam: „A ja wszystkim powtarzałam, że byłaś taka dzielna… Myślałam, że rodziłaś siłami natury!” Cóż, dzielna czy nie dzielna… Synek wyszedł na badaniu USG bardzo duży, nie sprawdzano, czy da radę się przecisnąć przez matkę, czy nie, nie ryzykowano (za co jestem wdzięczna). Ale i tak uważam, że byłam dzielna ;). Miałaś szczęście, że tak szybko doszłaś do siebie… Ja przez tydzień nie umiałam normalnie funkcjonować. Byłam w stanie chwilę postać, by przebrać synka, zrobić sobie herbatę… Ale potem ból w podbrzuszu, płyn wyciekający z rany po drenie… Musiałam łapać oddech, bo czułam, że zemdleję… Każda z nas jest inna i o tym też trzeba pamiętać. Każda ma prawo do własnego punktu widzenia, każda inaczej przeżywa różne sytuacje… Generalizowanie jest straszne… Dlatego np. nie mam zamiaru wyrokować, czy karmienie piersią jest lepsze od karmienia mlekiem modyfikowanym. To po prostu zależy od kontekstu, sytuacji. Jasne, że jeśli zdarza się matka, która stwierdzi, że to ją obrzydza i tylko z tego względu nie będzie się chciała na to zdecydować – może nie być dobrze odebrana. Ale jeśli ma swoje – mniej „egoistyczne” – powody?
Cesarka też nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, to nie jest „pójście na łatwiznę”, jak sądzą niektóre. Tak się może wydawać, ale tak nie jest. Nie wiem, czy to nie przez nią mój synek miał potem nieprzetkane kanaliki łzowe, przez co musieliśmy kilka razy jeździć do szpitala (czekanie na wizytę: 3 godziny z małym dzieckiem na czczo, wizyta ok. 15 minut – naprawdę czad, nie ma co)… (Słyszałam, że rodzice niektórych dzieci musieli płacić za operację, bo zabiegi nie zdawały rezultatów – kilka tysięcy było nie ich…) W przypadku wychowania dziecka nie ma jedynych słusznych rozwiązań. Są po prostu rozwiązania różne: począwszy od tego, co robimy ze sobą w ciąży, po późniejsze decyzje. Jeśli mamy na względzie dobro dziecka, jeśli nie robimy mu wyraźnej, jawnej krzywdy – według mnie nic złego się nie dzieje i powinno się dać człowiekowi żyć…
Bardzo mądre słowa, popieram Cię w 100%, a te (najczesciej stare) madraliny to bym powybijala, mysla ze pozjadaly wszystkie rozumy i co mnie najbardziej denerwuje w lato kaza doslownie dzieci w kufajki ubierac :/ i tak jak powiedzialas to jaka jestes matka wyjdzie dopiero po kilkudziesieciu latach…Pozdrawiam 🙂 :*
Ale to fakt że cc to operacja, cięzka operacja którą powinno się robić naprawdę w ostateczności a często mamy sobie „zamawiają” na życzenie kiedy im pasuje, żeby się wpisało w ich napięty grafik etc. A często dziecko nie jest wcale gotowe na cc, bo naturalnie może by chciało wyjść za tydzień, dwa. Po cc naprawdę samej cięzko się pozbierać a tu o maluszka trzeba dbać. Jednak naturalnie o wiele szybciej wszystko się goi, działają hormony, endorfiny jest się naprawdę na niezłym kopie mocy przynajmniej przez 5,6 tygodni. Ja byłam w ogromnej euforii i wiem że to głównie zasługa hormonów które uaktywniają się podczas porodu.
No ja się nie mogą z Tobą zgodzić. Mam wiele koleżanek które perfidnie mają zaplanowaną cesarkę, nie Chcą karmić piersią bo je to brzydzi np. Uważam że najlepsze co możemy dać to właśnie ten nasz naturalny pokarm jak najdłużej przynajmniej pół roku. Później w życiu może być różnie, może nam na coś nie starczać, mogą być kryzysy i problemy ale to co naturalne jest najlepsze. Oczywiście rozumiem że mówisz o sytuacjach kiedy ktoś nie chciał karmić i miał umawianą cesarkę na życzenie bo o innych przypadkach typu po 20-to godzinnym parciu i tak trzeba ciąć i nie ma pokarmu bo tak przy cesarce często jest nie myślę bo to są przypadki na które nie mamy wpływu. I wydaje mi się wręcz odwrotnie- jest ogromna presja na sztuczne karminie- bo z tego jest kasa, w szpitalu dokarmiają a potem ryczą po matkach że nie mają pokarmu, na konferencjach w ciąży wciskają ci laktatatory i próbki mofyfikowanego, karmienie naturalne nikomu się nie opłaca więc nie sądzę aby była presja. Brałam kiedyś udział w reportażu w gazecie Dziecko – ja karmiąca naturalnie, koleżanka sztucznie i każda ma codziennie jakieś problemy, każda może spotkać się z krzywymi spojrzeniami czy że przygotowuje butle czy że wyciąga cyca na forum. Dlatego myślę że nie trzeba się tłumaczyć nikomu- jeśli popełniłaś taki wpis to chyba masz jeszcze z tym problem i mam nadzieję że szybko sobie to poukładasz w głowie bo rzeczywiście masz rację- każda mama jest najlepsza dla swojego dziecka.
http://www.majciakombinuje.blogspot.com
Nie zgadzam się z tym że jest jakaś presja społeczeństwa na jedną czy drugą stronę, każda mama może być chwalona ale też tępiona z różnych powodów ale rzeczywiście widzę że to jest problem tylko u mam które nie karmiły piersią – mam wrażenie że jednak jakby się tłumaczą, nie wiem czy przed kimś czy bardziej przed sobą i tak też odbieram twój wpis, bo wydaje mi się że mama która karmiła piersią nie popełnia o tym wpisów w takim jakby jednak poczuciu winy. Ale jak pisałam wcześniej presja społeczna wydaje mi się czasme nawet większa na modyfikowane – z tego jest kasa.
Presja społeczna jest okropna… Byłam w ciąży, miałam wysypkę na plecach i brzuchu, która tak swędziała, że musiałam spać na siedząco (nic nie mogło dotykać moich pleców), a gdy uległam i się podrapałam – miałam rany na ciele… Koleżanka mojej teściowej, zawożąc mnie do szpitala na wizytę kontrolną w tej sprawie i wysłuchawszy mojej opowieści o tym, że płakałam z bólu, zagryzałam ręcznik między zębami, gdy czekałam aż maść ze sterydami zacznie działać (nie działała, zaszkodziła mi tylko – takie to specyfiki zapisują lekarze ciężarnym :/), stwierdziła, że przecież nie mogę płakać! Że mam być silna dla dziecka! Zamilkłam wtedy, skonsternowana. To trwało prawie 2 miesiące, spałam wtedy po 5 godzin (rzadko kiedy pełne, najczęściej 2+3, bo budziłam się w nocy i nie mogłam spać)… Ciąża nie sprawia, że staję się superbohaterką, twarda czy inne tego typu – jest się dalej tylko człowiekiem, którego zwyczajnie BOLI.
Już w ciąży wiedziałam, że z karmieniem piersią będzie problem. Został mi ostatni rok studiów, magisterka już się pisała, głupotą byłoby branie dziekanki. Jeden dzień zajęć? Teściowa mieszka blisko, obiecała pilnować dziecka. Po prostu nie było sensu przeciągać sprawy… Odwiedził mnie kiedyś tata. „To co, przerywasz studia?”, zapytał. Ja na to, że nie, że wracam. (Termin miałam wyznaczony na koniec sierpnia, rok akademicki od 1 października… Miesiąc na dojście do siebie – tak akurat :)). Jego reakcja? „Ale jak to! To NIE BĘDZIESZ KARMIĆ PIERSIĄ?” „Będę”, powiedziałam. „A jak będę na uczelni to będę odciągać, więc Janek będzie miał moje mleko, kiedy mnie nie będzie.” To nie wystarczyło. Usłyszałam wtedy, że karmienie piersią to niezwykła więź, jaka tworzy się między matką a dzieckiem, bliskość, która daje poczucie bezpieczeństwa i że nie mogę tego odmówić dziecku. Na nic tłumaczenia, że przecież chcę karmić piersią, ale nie ma sensu, bym przekładała ostatni rok, skoro zajmuje tak mało czasu… Na mój argument, że przecież jest tyle dzieci wychowanych nawet na mleku modyfikowanym i wyrosły na ludzi! Tekst mojego taty: „Dzieci z domu dziecka też wyrastają na ludzi.” To porównanie ostatecznie mnie dobiło. O ile próbowałam być twarda i silna (jak na przyszłą matkę przystało :P), o tyle po tych słowach nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju z płaczem… A to wszystko na oczach wujka, który był naszym gościem jeszcze… Dopiero potem – kilka miesięcy po porodzie – usłyszałam z ust rodziciela, że jest ze mnie dumny, że podziwia, że tak daję sobie radę… O wsparcie naprawdę trudno. Czasem ludzie nie rozumieją i nie potrafią (albo i nie chcą, bo po co się wysilać) zrozumieć drugą stronę. Znają stereotypy, powielane hasła i na nich bazują, nie wychodząc dalej. Ile trzeba samozaparcia, żeby dać radę to wytrzymać! Nie dziwię się, że matki uchodzą za twarde osobniki – już na etapie ciąży zmuszone są walczyć z tyloma przeciwnościami!
Mój synek rozwija się świetnie, umiejętności z tabelki przyswaja ok. 1,5 miesiąca przez terminem na ich opanowanie przeznaczonym. Jest zdrowy i wesoły, moje żywe srebro. Pod koniec wakacji kończy dwa latka (równolatki te nasze maluchy! ;)), a ja obroniłam tytuł magistra w terminie i obecnie skończyłam pierwszy rok studiów doktoranckich – pierwsza w swojej rodzinie. Nie jest łatwo, ale mam satysfakcję, bo realizuję siebie, bo nie odmawiam rozwoju ani sobie, ani dziecku. Bo mam świadomość, że oboje musimy być szczęśliwi, że jedno nie może istnieć kosztem drugiego. Matka nie jest od poświęceń – matka ma prawo do decydowania o sobie. Oczywiście – dobro dziecka jest ważne, jest jednym z priorytetów. Ale nie zapominajmy o sobie. Szczęśliwa matka = szczęśliwe dziecko.
Dziękuję Ci za wpis 🙂 My mamy musimy się wspierać! 😉
PS. Ja miałam cesarkę, co zaskoczyło moją siostrę np. Usłyszałam: „A ja wszystkim powtarzałam, że byłaś taka dzielna… Myślałam, że rodziłaś siłami natury!” Cóż, dzielna czy nie dzielna… Synek wyszedł na badaniu USG bardzo duży, nie sprawdzano, czy da radę się przecisnąć przez matkę, czy nie, nie ryzykowano (za co jestem wdzięczna). Ale i tak uważam, że byłam dzielna ;). Miałaś szczęście, że tak szybko doszłaś do siebie… Ja przez tydzień nie umiałam normalnie funkcjonować. Byłam w stanie chwilę postać, by przebrać synka, zrobić sobie herbatę… Ale potem ból w podbrzuszu, płyn wyciekający z rany po drenie… Musiałam łapać oddech, bo czułam, że zemdleję… Każda z nas jest inna i o tym też trzeba pamiętać. Każda ma prawo do własnego punktu widzenia, każda inaczej przeżywa różne sytuacje… Generalizowanie jest straszne… Dlatego np. nie mam zamiaru wyrokować, czy karmienie piersią jest lepsze od karmienia mlekiem modyfikowanym. To po prostu zależy od kontekstu, sytuacji. Jasne, że jeśli zdarza się matka, która stwierdzi, że to ją obrzydza i tylko z tego względu nie będzie się chciała na to zdecydować – może nie być dobrze odebrana. Ale jeśli ma swoje – mniej „egoistyczne” – powody?
Cesarka też nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem, to nie jest „pójście na łatwiznę”, jak sądzą niektóre. Tak się może wydawać, ale tak nie jest. Nie wiem, czy to nie przez nią mój synek miał potem nieprzetkane kanaliki łzowe, przez co musieliśmy kilka razy jeździć do szpitala (czekanie na wizytę: 3 godziny z małym dzieckiem na czczo, wizyta ok. 15 minut – naprawdę czad, nie ma co)… (Słyszałam, że rodzice niektórych dzieci musieli płacić za operację, bo zabiegi nie zdawały rezultatów – kilka tysięcy było nie ich…) W przypadku wychowania dziecka nie ma jedynych słusznych rozwiązań. Są po prostu rozwiązania różne: począwszy od tego, co robimy ze sobą w ciąży, po późniejsze decyzje. Jeśli mamy na względzie dobro dziecka, jeśli nie robimy mu wyraźnej, jawnej krzywdy – według mnie nic złego się nie dzieje i powinno się dać człowiekowi żyć…