Często piszecie do mnie z pytaniem, jak ja to robię, że mamy „tak bardzo swoje miejsce, choć wciąż jesteśmy na wynajętym mieszkaniu”. Dlatego dziś chcę Ci opowiedzieć nie tylko o tym, jak to robię, ale też pokazać Ci, że zawsze jest jakaś możliwość aby miejsce, w którym aktualnie mieszkamy dostosować tak, by żyło nam się w nim lepiej.
Jestem estetką.
Jestem, choć stąpającą mocno po ziemi, to jednak romantyczną duszą.
Uwielbiam szukać ukrytych znaczeń. Patrzeć na świat w sposób nieoczywisty.
Potrzeba własnych czterech kątów od kilku lat się u mnie nasila z różnym natężeniem. Podczas jednego z takich wieczorów, kiedy to rozmyślałam i rozmawiałam z Ł., że przed nami do spełnienia pewnych marzeń jeszcze długa droga, jak na człowieka „chcę teraz natychmiast” przystało, postanowiłam, że zacznę tu gdzie jestem i z tym co mam.
To właśnie tamtego wieczoru postanowiłam zbudować nasz dom od środka tak, by później po prostu przenieść „zawartość” w docelowe własne 4 ściany. Już za kilka dni pokażę Wam dokładnie, jaką metamorfozę przez 4 lata przeszło centrum naszego obecnego miejsca do życia, ale dziś chcę skupić się na czymś, co faktycznie sprawia, że to miejsce jest „takie nasze”.
Nie wyobrażam sobie domu bez zdjęć i obrazów.
Wszelkie plakaty są chyba najprostszą metodą na to, żeby nadać wnętrzu charakter, a także wyrazić w nim siebie.
Nawet w wynajętym mieszkaniu możemy powiesić plakaty na wiele sposobów:
* w ramkach na gwoździach samoprzylepnych
* na ścianie lub bokach mebli za pomocą taśmi washi
* ustawiając plakaty na meblach – np. na półeczkach czy na komodzie
Dlaczego plakaty, a nie tylko zdjęcia?
Wiesz, przede wszystkim ja jestem estetką i mnie potrzebne jest obcowanie choćby z odrobiną sztuki na co dzień. Poprawia to moje samopoczucie. Po drugie zbyt dużo zdjęć dla mnie daje efekt przytłoczenia i chaosu. Lubię mieć je na widoku, ale nie w nadmiarze.
Plakaty – zarówno w formie grafik jak i tylko napisów – mogą też opowiadać pewną historię.
Mogą nam przypominać o tym, co ważne, a co tracimy z oczu w codzienności.
Mogą nadawać wnętrzu specyficzny charakter.
Mogą sprawiać, że automatycznie przywołasz do siebie pewne myśli, na przykład związane z jakimś marzeniem, i będziesz wysyłać pozytywną energię w stronę jego realizacji.
Jakie plakaty wybrałam do nas i… o czym nam przypominają?
Na głównej ścianie w salonie – tej widocznej z kanapy – dodałam do naszej galerii trzy plakaty: Time to Relax | Watercolor Hands no 3 | Winter Day.
Dłonie złączone małym palcem przypominają mi o tym, że jesteśmy drużyną, trzymamy się razem, wspieramy, dzielimy zadaniami, uzupełniamy się. Dopóki jesteśmy razem, mamy wszystko. Pokochałam ten plakat od pierwszego wejrzenia.
Napis „Time to relax” ma nam przypominać o balansie pomiędzy pracą i zadaniami, a odpoczynkiem – pracując na własny rachunek bardzo trudno jest mówić sobie „wystarczy na dziś” i przejść relaksu…
Słońce za górami jest dla mnie symboliką: że po nocy zawsze przychodzi dzień, a po burzy słońce; że wszechświat ma swój rytm, a ja jestem jego częścią; że na wszystko można spojrzeć z dwóch perspektyw – i chcę pamiętać, by świadomie wybierać, z której chcę patrzeć na życie. Ten plakat przypomina mi też, by „nie narzekać, że mam pod górkę, skoro idę na szczyt”.
Na tej ścianie mamy także nad telewizorem 4 nasze zdjęcia – ulubiony rodzinny portret, moje ulubione zdjęcie z dziewczynkami i obie dziewczyny w wieku kilku miesięcy – te ostatnie przypominają nam, jak strasznie czas ucieka…
Ściana na przeciwko, nad kanapą, była tą, nad której aranżacją zastanawiałam się najdłużej. Ostatecznie stwierdziłam jednak, że brakuje mi we wnętrzu akcentów, które nadałyby mu stylu i trochę „nowojorskiej elegancji”. Wiedziałam jednak też, że koniecznie musi się tam znaleźć jedno z moich ulubionych zdjęć dziewczynek, które mamy w złotej ramce, a później trafiłam na plakat „life is…” i wiedziałam, że nie może go zabraknąć w naszej opowieści o dobrym życiu.
Wybierając plakaty na ciemną ścianę w salonie wiedziałam też, że skoro po jednej stronie jest galeria z wieloma niedużymi ramkami, na tej muszę postawić na mocny akcent w postaci większych formatów. Duże plakaty w złotych ramach na ciemnej ścianie są w rozmiarze 50 x 70 cm
Dlatego właśnie finalnie wybrałam dwie grafiki w szaroniebieskim odcieniu przełamane złotem | Abstract blues no 1 i no2 | , bo wiedziałam, że będą świetnym tłem dla reszty dodatków. Jednocześnie to abstrakcje, które można zawiesić zarówno w pionie jak i w poziomie, co też było dla mnie ważne, gdyby zachciało mi się zmiany aranżacji. Dobrałam do nich metalowe duże złote ramy, które nadają stylu.
Plakat z cytatem o życiu | Life is… | również oprawiłam w złotą ramkę. Całość prezentuje się tak.
W ogóle złote elementy w naszym salonie są tym, co nawiązuje do trochę do stylu nowojorskiego, a ten z kolei kojarzy mi się z apartamentami z kilku filmów, które są takie „moje” – a to przypomina mi o tym, żeby działać w taki sposób, by przybliżać się do wymarzonego stylu życia.
W sypialni nad łóżkiem powiesiłam trzy plakaty – od lewej: | Shoulder Watercolor | My favorite place | Hands no1 | , które przypominają nam w zabieganej codzienności rodziców o tym, że jesteśmy przede wszystkim parą. Dwojgiem zakochanych w sobie ludzi, którzy lubią być blisko siebie i dla siebie.
Mam jeszcze kilka mniejszych plakatów, które po odświeżeniu części biurowej naszej sypialni zawisną nad biurkami oraz dwa nowe plakaty do dziewczynek – te miejsca pokażę Wam już niebawem.
Wszystkie moje plakaty i duże złote ramy to marka DESENIO, z którą przygotowałam dla Was ten wpis.
Na koniec – niespodzianka dla Was!
Na stronie Desenio czeka na was promocja -25%!
A z moim kodem zniżkowym WIKILISTKA macie dodatkowe 10% zniżki na plakaty* w Desenio, do 09.03.
Zaobserwujcie @desenio po więcej plakatowych inspiracji!
*Z wyłączeniem ramek i plakatów z kategorii Handpicked/Collaborations/ Personalizowane