Wtorek. Jeden spacer z przerywnikiem w postaci pobrania krwi z paluszka. Wczorajszy dzień, który udowodnił mi jak ważne jest rozmawianie z dzieckiem o świecie takim, jakim jest naprawdę, ile znaczy mówienie prawdy…oraz jak często jeszcze nie wierzę wystarczająco w moją córkę. Dzień, który skłonił również do refleksji nad głębszym znaczeniem stwierdzenia „mądrze wychowywać”, bo właściwie… mądrze to jak ?
Czy mądrze to ostrożnie, zachowawczo czy może intuicyjnie, z dużą dawką swobody na samodzielne doświadczanie życia? To niedopowiedzenia i trzymanie pod kloszem, z dala od wszelkich „złych” rzeczy czy raczej tłumaczenie, opowiadanie świata – bez przekolorowania w jedną ani drugą stronę ? Sercem jestem zawsze za tą drugą opcją, choć to tylko intuicja i o słuszności swoich wyborów dowiem się pewnie dopiero za kilkanaście lat. Codziennie jednak trafiam na sytuacje, które utwierdzają mnie w przekonaniu, że warto…
Przed wyjściem na wczorajszy spacer miałam gorszego stracha niż przed maturą, bo po drodze miałyśmy wstąpić na pobranie krwi. Jako matka ambitna i aspirująca na odpowiedzialną, wspierana w słuszności swego postępowania przez świetny tekst Marleny, już poprzedniego dnia tłumaczyłam córce, co się wydarzy w przychodni i jak to będzie wyglądało. Starałam się przedstawić naprawdę rzetelny obraz : najpierw tramwaj, potem przychodnia – to taki budynek, w którym jest laboratorium. W laboratorium będzie Pani pielęgniarka, ubrana w biały fartuch. Założy rękawiczki, psiknie paluszek specjalnym preparatem, zrobi pstryk i to może troszkę zaboleć, ale tylko przez sekundkę, a potem będzie zbierała kropelki krwi do probówki, żeby je zbadać i przekazać Panu Doktorowi, czy wszystko jest w porządku…Potem, ofc, będzie spacer, pozbieramy listki i kupimy różową Kinder Niespodziankę . Uff… no chyba nieźle mi poszło. Wszystko fajnie, tylko jakoś nie potrafiłam zaufać swojemu dziecku. Nie mogłam uwierzyć, że dwulatka bez najmniejszego zająknięcia wejdzie do laboratorium, powie ” dzień dobry” , da paluszek i ze stoickim spokojem będzie patrzyła jak krew z paluszka kapie do probówki. Miałam w głowie wizję zapłakanej Wiki, szarpaniny, bo będzie się piekielnie wyrywać i – w efekcie- zapłakanej siebie. Jej pierwsze szczepienie odchorowywałam emocjonalnie ponad dobę…
Wtorkowy poranek, zbieramy się do wyjścia, po drodze do przychodni cały czas sobie rozmawiamy, bo Wiki dopytuje.
– Będzieś z Wikusia?
– Oczywiście, że będę. Usiądziemy razem na fotelu.
Wchodzimy do przychodni.
-To jest tolorium ?
-Tak, tu obok jest labolatorium.
Umawiamy się, że Mała da Pani skierowanie. Nasza kolej, wchodzimy. Z nerwów mam gwiazdki przed oczami. Na co moja córka:
-Dzień dobly, klewkę psiśłam dać Dottola.
O.o padłam na łopatki po raz pierwszy.
Potem grzecznie odpowiedziała jak się nazywa i ile ma lat. Siadamy na fotelu, patrzy jak Pani ubiera rękawiczki … przychodzi wielka chwila i z ust pielęgniarki pada stwierdzenie :
-A teraz musisz dać mi paluszek…
Na co Wiki :
– A oddaś mi ?
Wierzcie mi, ze śmiechu prawie spadłam z krzesła.
Po raz kolejny się zdziwiłam, po raz kolejny udowodniłam sobie, że moje dziecko jest chyba mądrzejsze ode mnie… a przynajmniej nienaznaczone moim stereotypowym postrzeganiem świata. Od wczoraj dla niej pobranie krwi nie kojarzy się z bólem, było po prostu ciekawie. Nie było nawet jednej łezki, była za do z dumą noszona naklejka dzielnego pacjenta i matki łzy – łzy szczęścia i dumy jednocześnie.
Tłumaczenie procentuje… Opowiadanie o świecie bez narzucania naszych zabarwień emocjonalnych w stosunku do wydarzeń, miejsc, osób czy przedmiotów pozwala dziecku wyrobić sobie własne uczucia i poglądy w stosunku do nich. Wydaje mi się, że jednym z podstawowych warunków, jakie muszą być spełnione, by dziecko czuło się bezpiecznie i potrafiło sobie poradzić w nowej sytuacji jest przygotowanie go na jej nadejście. Rzetelne przygotowanie, opowiedzenie zarówno o zaletach jak i wadach, a także wszystkich niekoniecznie komfortowych sytuacjach, które mogą wydarzyć się pod drodze.
Piszę o tym dziś, kiedy za mną cała seria zdarzeń utwierdzających mnie w przekonaniu, że właśnie takie podejście procentuje. Wiecie, że pierwszy dzień mojego dziecka w przedszkolu był dla mnie emocjonalną torturą? Nie, nie bałam się, że będzie płakać. Po dniach adaptacyjnych drżałam, bo bałam się, że Panie zajęte kilkunastoma zapłakanymi, rzucającymi się na ziemię i próbującymi wszelkich sposobów, by wydostać się z sali do mamy dziećmi nie zauważą, kiedy Wiki znajdzie sobie w kącie jakieś niekoniecznie bezpiecznie zajęcie… Tak, to co zobaczyłam na monitoringu w przedszkolu podczas dni adaptacyjnych porządnie mnie przeraziło i zdumiało, bo nie mieściło mi się w głowie aż tak histeryczne zachowanie z powodu zniknięcia rodzica na 10 minut i masowy lament. Trudno do końca opisać to, co widziałam na ekranie, ale w skrócie wyglądało to jak tłum zapłakanych 3-latków próbujący przesunąć stojące pod drzwiami dwie przedszkolanki celem ucieczki z sali, w której się znajdowali… i Wiki w kącie dobierająca się do plakatówek.
Długo przeżywałam ten dzień, zastanawiałam się, czy naprawdę nikt tym dzieciom nie wytłumaczył, że mama wróci, a na nie czeka godzina świetnej zabawy? Nikt ich nie ostrzegł, że zostaną same, bo w pewnym momencie mama wyjdzie? Nikt nie uprzedził, że inne dzieci mogą płakać, bo będzie im smutno, ale „Ty się nie martw, spokojnie się baw, a ja przyjdę jak tylko zrobię zakupy”? Czy może jest to choćby konsekwencja składania dziecku obietnic bez pokrycia i rzucania słów na wiatr? Po obiedzie to po obiedzie. Spacer dziś, to dziś nie jutro, a jeśli dziś nie mogę to tłumaczę, dlaczego przekładamy to na jutro, a nie zostawiam sytuację niedopowiedzianą. Jeśli ktoś raz Cię okłamał, to już nie ufasz mu tak łatwo, prawda? Więc czemu miałoby Ci ufać Twoje okłamywane dziecko?
Chciałabym być pewna, że jeśli kiedyś miałoby nas zabraknąć to Mała będzie już miała swoją rodzinę, swój dom i swój prywatny sens życia. Nauczona doświadczeniem wiem jednak, że takiej pewności nie będę miała nigdy, dlatego każdy dzień z nią staram się przeżyć tak, bym czuła, że właśnie spędziłyśmy kolejny dzień na nauce dostrzegania piękna w świecie, który z pozoru takowego w sobie nie posiada. Odpowiedzią na każde pytanie, tłumaczeniem całkiem banalnych czynności, opowiadaniem o funkcjonowaniu wielu rzeczy, zależnościach, powiązaniach przyczynowo-skutkowych, każdym buziakiem, przytuleniem, spojrzeniem, każdą książką przeczytaną na dobranoc chcę budować w jej głowie przekonanie, że z coraz większą ilością rzeczy jest w stanie poradzić sobie sama. Choć mam nadzieję, że będę przy niej zawsze – chcę, żeby wiedziała, że da sobie radę i beze mnie.
Choć bardzo bym chciała – nie mam wpływu na bezsensowny program nauczania. Podejrzewam, że niewiele się zmieni przez najbliższe 4 lata i szkoła wciąż będzie uczyć bezsensownego szablonowego myślenia, spróbuje zabić kreatywność, promować będzie wbijanie na pamięć kompletnie nieprzydatnych informacji, kompletnie pomijając naukę tak ważnych rzeczy jak choćby zarządzanie czasem, znalezienie własnej drogi, zarządzanie pieniędzmi, zależności przyczyna-skutek w codziennym świecie, ale też umiejętność dyskusji czy budowania poczucia własnej wartości. Ubolewam nad tym, ale mając świadomość funkcjonowania rzeczywistości wiem, w jakich obszarach powinnam poświęcić Małej więcej czasu i już teraz szukam sposobów jak to zrobić.
Dla mnie tłumaczenie, rozmowa i odpowiadanie na każde pytanie to rzeczy tak oczywiste i naturalne, jak buziak na dobranoc i ciepłe buty na nogach zimą. Równie istotna część wychowania, co dbanie o bezpieczeństwo, zdrowie i poczucie, że jest kochana… jeśli nawet nie ważniejsza, bo wychodzę z założenia, że póki istnieje duże prawdopodobieństwo, że mogę w jej głowie zaszczepić jak najlepsze (wg mnie) przekonania, wzorce, emocje i sposoby radzenia sobie z nimi, to będę to robić. Wiem bowiem, że to najlepsza inwestycja w jej przyszłość. Nie godziny spędzone na dodatkowej pracy, żeby co miesiąc odłożyć 500 zł na założone specjalnie dla niej konto, nie mieszkanie, samochód i 50 tysięcy na start w dorosłość , a wiara w siebie, odwaga by marzyć. Siła, by o te marzenia walczyć, umiejętność rozróżniania dobra i zła, podążanie własną drogą, choćby zdawało się, że idzie pod prąd. Wierzę, że kapitałem, z którym wystartuje w dorosłość będzie umiejętność odnalezienia się w świecie takim, jakim jest i znalezienie sobie w nim takiego miejsca, by żyło jej się dobrze, a także znajomość sposobów, które mogą pomóc jej te marzenia realizować.
Kurteczka -Tape l’oeil
Sweter – F&F
Szalik i czapka – z mojej szafy
Torebka – znaleziona samodzielnie w SH 😉
spodnie , buty i spineczki – H&M
Zdjęcia wykonane aparatem SONY A58
O wychowaniu
28 pomysłów, co kupić na prezent dla Niej, dla Niego i dla Dziecka | Prezentownik Wyjątkowości 2020
Wierzę w magię drobnych upominków. Wierzę, że przemyślanym, trafionym prezentem można powiedzieć „jesteś dla mnie ważna/y, myślę o Tobie”. Dlatego dziś, kolejny rok z rzędu mam dla Was świeżutkie zestawienie Wyjątkowości, którymi można obdarować najbliższych. POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? Prezentownik Wyjątkowości ma to do siebie, że są to wyselekcjonowane przeze mnie rzeczy, których […]
Wielki Prezentownik Wikilistki – zbiór ponad 2000 pomysłów na prezenty (dla dzieci i nie tylko!) z bloga
Szukasz pomysłu na trafiony prezent? Przedstawiam Ci Wielki Prezentownik Wikilistki, czyli ponad 2000 inspiracji na prezent dla dzieci i nie tylko. Od lat zajmuję się smartshoppingiem i przy okazji wyszukuję prezentowe perełki. W związku z tym, że przez kilka lat na blogu pojawiła się masa, ale to masa wpisów z inspiracjami na różne prezenty, postanowiłam […]
Jak zacząć odgracanie domu i pozbyć się zbędnych rzeczy z mieszkania?
Czujesz, że przytłaczają Cię rzeczy. Rozglądasz się dookoła i widzisz je wszędzie – jest ich za dużo, nie mają swojego miejsca, a bałagan, który tworzą przyprawia Cię o ból głowy. Sprzątasz i za chwilę znów jest to samo – mnóstwo rzeczy na wierzchu. Brzmi znajomo? POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? Chyba każda z nas […]
Mówmy głośno – bicie zawsze jest złe | #KochamNieBiję
Ja naprawdę bardzo się staram nie wpieprzać w życie innych ludzi, nie oceniać czyjegoś rodzicielstwa i nie wygłaszać swoich teorii na ten temat w tonie „powinniście/nie powinniście” – zwłaszcza, że w kwestii świadomego rodzicielstwa mam dość radykalne poglądy i pewnie większość by uznała, że wymagam od rodziców za dużo, ale są tematy, na które nigdy […]
Rodzicielstwo bliskości, szacunku, zrozumienia, intuicji…? | Podsumowanie pierwszych trzech lat mojego macierzyństwa
Pierwszy raz po kilku miesiącach obudziłam się dziś pierwsza z całej trójki i dane mi było napawać się poranną, niczym nieskażoną beztroską domową ciszą, w której słychać było tylko ich spokojne oddechy, w rytm których najmłodsze, jeszcze z brzucha, również dawało znać o swoim istnieniu. Po ciężkiej, w połowie nieprzespanej nocy, której atrakcjami była niewyjaśniona wysoka temperatura pierworodnej i […]
Rozważania Matki Debiutantki #1
Jestem mamą od niespełna trzech lat. W dodatku matkuję jednej tylko istocie na ziemi, nie śmiem więc nazywać się ekspertem czy też jako specjalistka od wychowywania zabierać głosu na szerszym forum. Jestem też jednak przede wszystkim człowiekiem. Istotą, która naprawdę całkiem niedawno wyrosła z wieku dziecięcego i są pewne kwestie w wychowywaniu dziecka, które przez […]
Klaudia, aż nie wiem , co Ci napisać za tak piękne słowa, naprawdę dziękuję :* Ściskam palce i z całego serca życzę, żebyś w grudniu odetchnęła z ulgą, że wszystko jednak jest w porządku :*:*
Przepiękny wpis, aż się popłakałam w momencie gdy zaczęłam czytać ,,Chciałabym być pewna, że jeśli kiedyś miałoby nas zabraknąć to Mała będzie już miała swoją rodzinę, swój dom i swój prywatny sens życia. ” – w czerwcu byłam na pobraniu badania cytologicznego, wyniki nie wyszły za dobre i cytologia do powtórzenia w grudniu. Od tamtej pory patrząc na moją 9 miesięczną córcie nie wyobrażam sobie, że mogłoby mnie zabraknąć, nie widząc jak dorasta, nie móc tłumaczyć, pokazywać jej świata, nie móc przekazywać jej pewnych wartości, nie dożyć jej 18-nastki, matury, ślubu, wnuków. Życie jest takie kruche, krótkie, większość z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, większość rodziców tak mało czasu poświęca swoim dzieciom, pozostawiając ich samych sobie, nie dając miłości, czułości, poczucia bezpieczeństwa. Tak wiele tracąc…. Pamiętam jak moja pierwsza szczepionka była dla mnie traumą, mama nie wytłumaczyła mi gdzie idziemy, po co, dlaczego. Czekając w poczekalni w przychodni słyszałam krzyczące dzieci za drzwiami, tak się przestraszyłam, że uciekłam pielęgniarki ganiały mnie razem z mamą, po czym trzeba było mnie trzymać siłą. Przez wiele lat, nawet będąc w ciąży gdzie pobranie krwi jest częste, na samą myśl, że miałam iść do przychodni pociłam się i nie spałam całą noc, gdzie podczas pobrania od razu się kładłam bo inaczej mdlałam, a za to mogę podziękować mojej mamie, że w dzieciństwie nie przygotowała mnie do tego odpowiednio i w życiu dorosłym odbiło to się również, bo wszystko zostało w głowie.
Uwielbiam Twoje wpisy, codziennie czekam na jakiś nowy wpis. Kochana rób to co robisz, swoimi wpisami na prawdę inspirujesz do lepszego życia.
Pozdrawiam serdecznie Klaudia P.
Klaudia, aż nie wiem , co Ci napisać za tak piękne słowa, naprawdę dziękuję :* Ściskam palce i z całego serca życzę, żebyś w grudniu odetchnęła z ulgą, że wszystko jednak jest w porządku :*:*
Po raz kolejny piękny tekst i piękne zdjęcia:) Gdzie udaje Ci się kupić takie ekstra berety i chusty?
Najczęściej w second-handzie, czasem na promocjach w sklepach ; )
Po raz kolejny piękny tekst i piękne zdjęcia:) Gdzie udaje Ci się kupić takie ekstra berety i chusty?
Najczęściej w second-handzie, czasem na promocjach w sklepach ; )
Z tego co wyczytałam, to jesteś w moim wieku, ja mam synka 1,5 rocznego Jurka. Jeszcze lepiej się poczułam, bo doczytałam, że też wynajmujesz mieszkanie 😀 Świetnie się czyta Twoje teksty i opisane przygody. Zdjęcia są przepiękne. Ja tak żałuję, że liście już zagrabione i na drzewach robi się łyso. Udało mi się zrobić jedną jesienną sesję… Pozdrawiamy
M i J
Tak, wynajmuję i póki nie dorosnę do decyzji, gdy będę pewna gdzie chcemy postawić swój mały domek, tak długo będę mieszkać na wynajętym. Swoją drogą, chyba kiedyś napiszę o tym post, bo mnie nie boli to, że wynajmuję mieszkanie,a nawet z perspektywy czasu się cieszę, bo to daje mnóstwo możliwości, nie trzyma w jednym miejscu i myślę, że jeszcze trochę chcę „popróbować” nim zdecyduję się stworzyć swoje dzieło idealne.
Z tego co wyczytałam, to jesteś w moim wieku, ja mam synka 1,5 rocznego Jurka. Jeszcze lepiej się poczułam, bo doczytałam, że też wynajmujesz mieszkanie 😀 Świetnie się czyta Twoje teksty i opisane przygody. Zdjęcia są przepiękne. Ja tak żałuję, że liście już zagrabione i na drzewach robi się łyso. Udało mi się zrobić jedną jesienną sesję… Pozdrawiamy
M i J
Tak, wynajmuję i póki nie dorosnę do decyzji, gdy będę pewna gdzie chcemy postawić swój mały domek, tak długo będę mieszkać na wynajętym. Swoją drogą, chyba kiedyś napiszę o tym post, bo mnie nie boli to, że wynajmuję mieszkanie,a nawet z perspektywy czasu się cieszę, bo to daje mnóstwo możliwości, nie trzyma w jednym miejscu i myślę, że jeszcze trochę chcę „popróbować” nim zdecyduję się stworzyć swoje dzieło idealne.
Mądry tekst i dzielna Wiki 🙂
To nie do wiary, że jesteś taką młodą mamą! Wszystkim mamom weterankom polecam Twoje teksty – tyle w nich prawdy! Czytam Cię z wielkim podziwem i nieskrywaną przyjemnością. Oby to młode pokolenie mam czerpało wzorce z osób takich jak Ty. Gratuluję postawy i córeczki – jest prześliczna!
<3 nie wiem, co odpisywać na takie komentarze... powiem tylko, dziękuję :*
Mądry tekst i dzielna Wiki 🙂
To nie do wiary, że jesteś taką młodą mamą! Wszystkim mamom weterankom polecam Twoje teksty – tyle w nich prawdy! Czytam Cię z wielkim podziwem i nieskrywaną przyjemnością. Oby to młode pokolenie mam czerpało wzorce z osób takich jak Ty. Gratuluję postawy i córeczki – jest prześliczna!
<3 nie wiem, co odpisywać na takie komentarze... powiem tylko, dziękuję :*