Można cały dzień robić wszystko, a wieczorem zasypiać z poczuciem, że nie zrobiło się absolutnie nic. Zwłaszcza, jeśli masz dzieci. Sprzątać i nie mieć porządku, pracować i nie dokończyć żadnej z zaczętej rzeczy, próbować odpoczywać, a jednocześnie myślami błądzić gdzieś po ciemnych zakamarkach analizowania nieodhaczonych rzeczy z listy „to do”. Można… tylko po co? Jak się wyrwać z błędnego koła?
Za mną szalony tydzień, który jednocześnie rozwalił cały dotychczasowy system organizacji jak i uświadomił mi pewne sprawy. Kilka dni, podczas których miałam tak wiele do zrobienia, tak bardzo chciałam odhaczyć z listy wszystkie punty, że w efekcie nie zrobiłam na 100 % praktycznie nic.
Wykończona wyjątkowo przeprowadzką i chorobą w tym samym czasie postanowiłam jednego wieczoru odpuścić, obejrzeć film i skorzystać z faktu, że wreszcie mam wannę. Planowałam zamienić kończenie sprzątania na relaks, licząc, że wyjdzie z tego coś pozytywnego. Niestety – zamiast się relaksować podczas filmu wkurzał mnie widok kartonów a w wannie kamienia zgromadzonego w łazience. Natomiast kładąc się wcześniej spać miałam poczucie, że zamiast jednej zawaliłam dwie rzeczy, bo ani sprzątanie ani relaks nie miały nic wspólnego ze zrobieniem tego na 100 %.
Później niestety nie było lepiej. Dręczona wyrzutami sumienia, że nic nowego nie pojawia się na blogu próbowałam pracować i jednocześnie zajmować się dziewczynami… i w ogóle jeszcze w międzyczasie ogarniać obiad, sprzątanie i rozpakowywanie któregoś z kolei kartonu. Siadając wieczorem do pracy chciałam wreszcie zrobić obiecany przegląd perełek i capsule wardrobe w wersji Kids, ale oczywiście mi się nie udało, bo po 2 godzinach nie widziałam na oczy, a dwie godziny przy przeglądzie są jak kropla w morzu. Efekt? Przegląd niegotowy, innego wpisu na blogu również brak. Jedynie na niektóre maile zdążyłam odpowiedzieć. Rano kończyłam zlecenia z deadline’ami i z komórki odpisywałam na najważniejsze maile w ciągu dnia. Zamiast siłowni i diety było jedzenie czego popadnie, byleby szybko (co już po kilku dniach skutecznie odbija się i na moim samopoczuciu i wyglądzie niestety,ale o tym opowiem Wam innym razem). Nawet urodziny zawaliłam po całości, bo po całkiem niezłym poranku dopadła mnie gonitwa codzienności, z którą tego jednego dnia mogłam dać sobie święty spokój…a niestety, odpuściłam to, co dla mnie ważne i dziś cholernie żałuję, bo to był mój dzień, a ja pozwoliłam, żeby był taki kompletnie nijaki jak i reszta tego tygodnia.
Mój keep jest tak zapełniony różnego rodzaju listami „to do”, że scrolluję go już niemal tak jak facebookową tablicę aktualności, a mimo to głowa wciąż pęka mi od liczby niezapisanych spraw, którymi muszę/chcę się zająć. Przez ostatni tydzień całymi dniami robiłam wszystko, a ostatecznie mam poczucie, że nie zrobiłam absolutnie nic. Bynajmniej nic na 100 %, a to nijak się ma do mojej idei świadomego życia, bo myśląc o ostatnich kilku dniach mam poczucie totalnego zmarnowania cennego tygodnia z naszego życia.
Nie chcę w swoim życiu bylejakości i poprzedni tydzień wręcz dobitnie mi to uświadomił. Chodziłam zła na wszystko, a w którykolwiek kąt mieszkania bym nie spojrzała, o czymkolwiek bym nie pomyślała chciało mi się płakać z bezsilności, bo ilość nagromadzonych zaległości przez robienie wszystkiego i niczego zwyczajnie mnie przerastała. To taka równia pochyła. Nie mam humoru, więc kłócę się z Ł. Jestem strasznie rozdrażniona, więc denerwuje mnie każda pierdoła, a cierpliwości do dzieci mam mniej niż zero. Im więcej śmieciowego żarcia w siebie wrzucam tym gorzej się czuję i jednocześnie mój organizm żąda ode mnie więcej cukru… i tak dalej. Na szczęście w porę się zorientowałam, że coś jest nie tak i zaczęłam działać. Na szczęście, bo wiem, że od tej równi pochyłej do depresji jest już tylko kilka kroczków, a to ciemne zakamarki, w które zdecydowanie nie chcę wracać już nigdy, nigdy więcej!
Dzisiejszy poranek zaczęłam od 3 głębokich wdechów, dostrzeżenia 3 fajnych rzeczy (w końcu jest sobota; leżymy w fajnej jasnej pościeli, którą bardzo lubię; zapowiada się słoneczny dzień) i uśmiechów wymienionych z Mią. Później zafundowałam sobie prysznic, doprowadziłam się do porządku, a teraz siedzę sama (no, prawie. Mia śpi;)) w sypialni i we względnej ciszy piszę wpis. I uwaga – włączyłam komputer, photoshopa i bloga, nic więcej! Żadnego fejsa, żadnej poczty, komentarzy, instagramów. To nawyk nad którym postanowiłam mocno pracować – zero rozpraszaczy, jedna czynność, na 100 %. Obok leży karteczka, na której wypisałam dzisiejsze priorytety. Ale tylko te dzisiejsze, a nie listę zadań, której normalny człowiek nie jest w stanie zrealizować przez 100 dni. Czuję, że wracam na dobrą drogę.
Może szukasz informacji o tym wózku, więc recenzja Stokke Trailz’a TUTAJ
Tworząc, chce tworzyć na 100%. Jedząc, chcę poświęcić 100 % swojej uwagi na skupienie się na smaku i jednocześnie mieć świadomość, że robię coś dobrego dla swojego ciała. Oglądając film czy czytając książkę chcę mieć głowę w 100 % zajętą przeżywaniem tej historii, a relaksując się w wannie co najwyżej uporządkowywać galimatias myśli z całego dnia. Budząc się o poranku chcę dostrzegać rzeczy piękne, a zasypiając mieć czas, żeby podziękować za wspaniały dzień (bo w każdym dniu da się znaleźć chociaż 3 fajne rzeczy) tudzież przeanalizować ten gorszy. Gdy sprzątam, chcę to zrobić od A do Z i być zadowoloną z efektu. Biorąc się za siebie, muszę zrobić to kompleksowo i nie po łebkach – zdrowa dieta, siłownia, fryzjer, kosmetyczka, dobrze skompletowana garderoba, badania, dentysta, ortodonta … Tylko wtedy to daje taki efekt, jakiego oczekuję i w takim czasie, że mój zapał nie zdąży ostygnąć. Spędzając czas z rodziną chcę być tylko dla nich, offline, na spacerze czy grając w planszówki, gdy pogoda nie dopisuje. Zmieniając bloga chcę puścić jego nową wersję dopiero, gdy uznam, że jest dopracowana na 100 %. Pokazując Wam wiosenną odsłonę pokoiku dziewczyn, chcę być w 100 % zadowolona z każdego jednego drobnego elementu i z każdego jednego zdjęcia. Robiąc jutro te obiecane przeglądy zrobię to od A do Z tak, jak zaplanowałam.
Wezmę dziś wielki notes, wypiszę z głowy wszystkie rzeczy, które wciąż nie pozwalają mi się skupić i nadam im priorytety oraz czas realizacji. Dość mam serdecznie robienia czegokolwiek na pół gwizdka. Tylko raz się żyje i co, mam przeżyć swoje życie „w połowie”?
Nie godzę się na bylejakość. Chcę być. Na 100 %. Żyć tak, żeby nie żałować ani jednej godziny swojego życia.
Ciebie też dopadło wiosenne przesilenie? Mam wrażenie, że chwilowe uczucie bezsensu to o tej porze roku – co za paradoks! – powszechne zjawisko. Jestem ciekawa, jak sobie radzisz, gdy orientujesz się, że chyba wszystko idzie nie tak jak powinno?
Slow life
28 pomysłów, co kupić na prezent dla Niej, dla Niego i dla Dziecka | Prezentownik Wyjątkowości 2020
Wierzę w magię drobnych upominków. Wierzę, że przemyślanym, trafionym prezentem można powiedzieć „jesteś dla mnie ważna/y, myślę o Tobie”. Dlatego dziś, kolejny rok z rzędu mam dla Was świeżutkie zestawienie Wyjątkowości, którymi można obdarować najbliższych. Prezentownik Wyjątkowości ma to do siebie, że są to wyselekcjonowane przeze mnie rzeczy, których na próżno szukać w popularnych sklepach. […]
Wielki Prezentownik Wikilistki – zbiór ponad 2000 pomysłów na prezenty (dla dzieci i nie tylko!) z bloga
Szukasz pomysłu na trafiony prezent? Przedstawiam Ci Wielki Prezentownik Wikilistki, czyli ponad 2000 inspiracji na prezent dla dzieci i nie tylko. Od lat zajmuję się smartshoppingiem i przy okazji wyszukuję prezentowe perełki. W związku z tym, że przez kilka lat na blogu pojawiła się masa, ale to masa wpisów z inspiracjami na różne prezenty, postanowiłam […]
Jak zacząć odgracanie domu i pozbyć się zbędnych rzeczy z mieszkania?
Czujesz, że przytłaczają Cię rzeczy. Rozglądasz się dookoła i widzisz je wszędzie – jest ich za dużo, nie mają swojego miejsca, a bałagan, który tworzą przyprawia Cię o ból głowy. Sprzątasz i za chwilę znów jest to samo – mnóstwo rzeczy na wierzchu. Brzmi znajomo? Chyba każda z nas to kiedyś przechodziła. Nawet ja, trąbiąca […]
Dwa minusy dają plus
Gdy los rzuca we mnie dwoma minusami, robię z nich plus. Przestałam walczyć z życiem i wściekać się na rzeczy, których nie zmienię. Gdy jest burza, myślę o tym, że po niej zawsze wychodzi słońce. Jeśli coś mi nie pasuję, myślę – czy mogę to zmienić? Jeśli tak – wymyślam jak i działam. Jeśli nie […]
Jak długo można bez konsekwencji „odkładać siebie na później”?
Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jak bardzo zapominasz o sobie w codzienności? Jak bardzo, zwłaszcza jeśli jesteś mamą, poświęciłaś się, myśląc, że robisz to „dla dobra dzieci, rodziny”? Z jak wielu rzeczy podświadomie zrezygnowałaś? Może już nie czytasz, choć kiedyś bardzo to lubiłaś. Nie chodzisz na zumbę, trampoliny albo na basen. Może nie wychodzisz z […]
Zmarnowałam lata. Ty też robisz to zupełnie nieświadomie!
Wymówki. Wszyscy doskonale je znamy, ale dlaczego pozwalamy sobie tak łatwo rezygnować z marzeń, oszukując samych siebie? „Nie mogę sobie na to pozwolić”, „tak się nie da”, „to nie jest dobra pora” – czy jest ktokolwiek, kto choć raz nie usprawiedliwiał się w ten sposób? No właśnie. A jak jest naprawdę? Ile w tych stwierdzeniach […]
…pięknego trudne początki | równowaga i slow life
Dzisiejszy wpis powinien pojawić się na blogu już dawno, jako swoista zakładka „zacznij tutaj” tudzież „pierwszy raz?”, ale od kilku miesięcy wciąż zadaję sobie pytanie, czy na pewno żyję już na tyle świadomie, żeby się w tym temacie choćby z autopsji wymądrzać. Później siadam, spisuję pomysły na wpisy i widzę, że to wszystko, wielkie wszystko, które w dzisiejszych czasach […]
Dzieki za tego posta, mam podobne rozkminki 🙂
Dzieki za tego posta, mam podobne rozkminki 🙂
Zgadzamy się z tym wpisem, trzeba korzystać z życia!
Zgadzamy się z tym wpisem, trzeba korzystać z życia!
Być może, każdy w życiu popełnia błędy 😉
Dziękuję Ci Kochana za ten wpis. Czytając go myślałam, że to o mnie, bo dokładnie tak samo wygląda moje życie. Mam wrażenie, że przelatuje mi ono przez palce a ja nie potrafię się zorganizować na tyle, aby ogarnąć wszystko na 100%, a bardzo bym chciała. To wywołuje we mnie mnóstwo frustracji. Mam 2,5-letnia córcię, prowadzę firmę, próbuję utrzymać dom w przyzwoitym stanie i zadbać o siebie, bo niestety po ciąży nie wyglądam zbyt dobrze, a to przekłada się na jeszcze większego doła. Zrobiłam listę postanowień noworocznych i próbuje ją realizować i jestem dumna bo udało mi się już odhaczyć dentystę 🙂 8 wizyt, trochę bólu ale ząbki jak nowe. Treningi z Chodakowską w domu przed komputerem i z córką skaczącą mi po brzuchu, ale są 🙂 Trzymam za Ciebie kciuki! Buziaki
Dziękuję Ci Kochana za ten wpis. Czytając go myślałam, że to o mnie, bo dokładnie tak samo wygląda moje życie. Mam wrażenie, że przelatuje mi ono przez palce a ja nie potrafię się zorganizować na tyle, aby ogarnąć wszystko na 100%, a bardzo bym chciała. To wywołuje we mnie mnóstwo frustracji. Mam 2,5-letnia córcię, prowadzę firmę, próbuję utrzymać dom w przyzwoitym stanie i zadbać o siebie, bo niestety po ciąży nie wyglądam zbyt dobrze, a to przekłada się na jeszcze większego doła. Zrobiłam listę postanowień noworocznych i próbuje ją realizować i jestem dumna bo udało mi się już odhaczyć dentystę 🙂 8 wizyt, trochę bólu ale ząbki jak nowe. Treningi z Chodakowską w domu przed komputerem i z córką skaczącą mi po brzuchu, ale są 🙂 Trzymam za Ciebie kciuki! Buziaki
Fajniście, że o tym piszesz. Tj. momentami i ja łapię się na podobnych odczuciach, emocjach i może faktycznie nadanie czynnościom pewnej hierarchii, ustalenie priorytetów pomoże w budowaniu samozadowolenia. Dzięki, że jesteś, Monia (Mogę się tak do Ciebie zwracać?), i że tak mądrze piszesz :*
Fajniście, że o tym piszesz. Tj. momentami i ja łapię się na podobnych odczuciach, emocjach i może faktycznie nadanie czynnościom pewnej hierarchii, ustalenie priorytetów pomoże w budowaniu samozadowolenia. Dzięki, że jesteś, Monia (Mogę się tak do Ciebie zwracać?), i że tak mądrze piszesz :*
Zauwazylam, ze juz po raz kolejny używasz słowa „bynajmniej” w znaczeniu „przynajmniej”. To nie to samo. Co do samego tekstu, czasami może warto odpuścić i nie spinac się. Zwyczajnosc tez ma swój urok. Pozdrawiam.
Być może, każdy w życiu popełnia błędy 😉
Świetnie napisane
Piękny, inspirujący wpis Moniko.
Poczucia bezsensu nie mam, ale bezradność, panika i poczucie „nieogarniania”.
I złość na siebie – bo mam tylko jedno dziecko, etat 8 godzin do 15ej, a ledwo wyrabiam.
3,5-latka stęskniona zajmuje mi każdą wolną chwilę, do tego dom do prowadzenia, obiady, pranie, a to zakupów nie mam czasu zrobić, to przyjaciółki nie widzę po kilka tygodni, ciągle coś na podwórku robimy, w pracy stres i nic się pomylić nie można, z mężem się mijamy, nawet sobota pełna roboty (teraz zastrajkowałam, córka ogląda wieczorynkę, a ja nie mam siły, chwilę odpocznę, a jeszcze łazienka i podłogi niemyte), w niedzielę padamy na pysk i też nie zawsze da się tego dnia odpocząć:(. Ciągle w biegu, poranki, dnie, wieczory, mam tego serdecznie dość.