Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, jak bardzo zapominasz o sobie w codzienności? Jak bardzo, zwłaszcza jeśli jesteś mamą, poświęciłaś się, myśląc, że robisz to „dla dobra dzieci, rodziny”? Z jak wielu rzeczy podświadomie zrezygnowałaś?
Może już nie czytasz, choć kiedyś bardzo to lubiłaś. Nie chodzisz na zumbę, trampoliny albo na basen. Może nie wychodzisz z mężem do kina albo na spacer popatrzyć w gwiazdy. Może już nie jeździcie gdzieś przed siebie samochodem, nie kupujesz ulubionych perfum albo nie nakładasz czerwieni na paznokcie. A może to coś dużo bardziej głębszego i złożonego, co kiedyś było dla Ciebie ważne, ale skutecznie zabiła to „dorosła codzienność” ?
Wiele się ostatnio zmienia w moim życiu – właściwie nie tyle w życiu, co w głowie. W sposobie myślenia, w priorytetach. Pracuję nad sobą i życiem więcej niż kiedykolwiek wcześniej, choć kiedyś jeszcze wydawało mi się, że nie można wykonać pracy większej niż wyciągnięcie samej siebie z depresji.
Otóż można.
Zwłaszcza wtedy, gdy z depresji wykopałam się dzięki pracy niekoniecznie nad swoją głową – choć i to po części. Skupiłam się mocno na rozwijaniu umiejętności, które są mi w blogowaniu potrzebne, żeby robić to dobrze, bo obiecałam sama sobie, że już zrobię wszystko, by w życiu nie musieć zmuszać się do pracy, której nienawidzę, a zamiast tego, sprawię, że pieniądze zaczną być efektem ubocznym tego, co kocham.
Choć kosztowało mnie to wiele trudu, nieprzespanych nocy, napisanych do szuflady tekstów i tysięcy nieudanych zdjęć, to było warto, bo zaczęłam na nowo odnajdywać kolory w życiu … ale dopiero teraz dorastam do tego, że nie zagłuszam głosu, który mówi mi, że coś jest nie tak, uciekając w wir obowiązków, ale staram się dzielnie stawić czoła problemowi.
SZCZEROŚĆ WOBEC SIEBIE I BLISKICH – NIE UDAWAĆ, ŻE JEST DOBRZE
Przede wszystkim staram się być totalnie szczera ze sobą, nie mydlić sobie oczu i nie próbować sobie wmówić, że coś jest ok, gdy tak naprawdę mi nie pasuje. W drugiej kolejności staram się głośno i wyraźnie mówić o tym najważniejszym i najbliższym mi osobom, bo nie zauważać jest najłatwiej, a gdy zostaną powiadomieni o czymś wprost to już trudniej jest olewać problem.
ZWOLNIĆ, SKUPIĆ SIĘ NA SOBIE
Oddycham głęboko, staram się więcej odpoczywać i bardziej szanować swoje ciało. Pozwalam mózgowi odpocząć i uczę się 'nicnierobienia’. Czytam. Planuję zacząć rysować, bo to kolejna – po czytaniu – rzecz, która mnie uspokaja. Bardzo skupiam się na zrozumieniu, że w pewnych sprawach próbowałam się na siłę poświęcić bardziej, niż trzeba było i robię małe kroczki w drodze do przeproszenia się z moją hedonistyczną naturą.
Wszystko wewnątrz mnie głośno krzyczy „NIE” na myśl o spędzeniu kolejnej godziny, dnia, tygodnia, miesiąca i roku jedynie na ogarnianiu mniej lub bardziej przyziemnych spraw codziennych. Takich, które nawet o krok nie przybliżają do celu. (Zaraz, jakiego celu – właśnie! To też się jakoś lubi gubić po drodze z dwójką urwisów i całym codziennym galimatjasem na głowie) Nie wiem, czy jest w życiu coś, co na dłuższą metę wykańcza mnie bardziej niż odstawianie dobra samej siebie na drugi plan, ale właśnie teraz – od kilku tygodni – czułam, że zbliżyłam się do granicy wytrzymałości, której nie chcę przekraczać.
Napiszę Ci o tym więcej niebawem – obiecuję. O byciu ze sobą szczerą, o byciu dla siebie dobrą. O tym, że „być szczęśliwą” nie jest celem wystarczającym, by nie znikał z horyzontu i o tym, jak runęły mury i wszystko buduje się od początku.
Dziś chciałam Cię tylko przeprosić, że trendy znów czekają na środę, choć je zapowiadałam już kilka razy. I z tego miejsca powiedzieć, że chyba na jakiś czas przestaję zapowiadać i obiecywać. Chcę pisać najczęściej jak się da, ale tylko wtedy, gdy mam Ci coś do powiedzenia i gdy mam na to ochotę. Nie twierdzę, że znikam albo robię sobie przerwę, bo pewnie efektem mojego „wycofania” będzie paradoksalnie większa liczba wpisów – może nie tych zaplanowach, ale tych z serca. Obwieszczam jednak, że dorosłam do tego, żeby szczerze konsultować sama ze sobą stan zadowolenia z mojej codzienności, a ten wyraźnie wskazuje na to, że główną rzeczą, której muszę się obecnie poświęcić jestem ja sama, moje własne cele, a za nimi prywatne priorytety zgoła inne od „odkurzyć, ogarnąć zmywarkę i obrobić zdjęcia do wpisu x”
Chcę Ci niebawem przekazać bardzo dużo ważnych treści. Użytecznych także, ale przede wszystkim tych ważnych, które muszę najpierw odpowiednio sformułować. Jeśli jednak z niecierpliwością czekasz na tę część bloga, którą ostatnio dość mocno zaniedbałam – a więc przeglądy, trendy i polecenia – nie bój się, nie zapomniałam o Tobie. Kolekcje dziecięce i tak wciąż śledzę nałogowo, a Ł. właśnie uskutecznia randkę z Photoshopem, żeby lada chwila podać Ci to w przystępnej i akceptowalnej dla mojego poczucia estetyki formie.
[PS. Zadałam ostatnio TUTAJ bardzo ważne pytanie odnośnie treści, które pojawiają się na blogu. Chciałabym wiedzieć, co jest dla Ciebie ważne, w czym mogę Ci pomóc i czego tu szukasz, dlatego będzie mi bardzo miło, jeśli zechcesz poświęcić minutę i mi odpowiesz. Dziękuję! 🙂 ]Chwila dla rodziców
28 pomysłów, co kupić na prezent dla Niej, dla Niego i dla Dziecka | Prezentownik Wyjątkowości 2020
Wierzę w magię drobnych upominków. Wierzę, że przemyślanym, trafionym prezentem można powiedzieć „jesteś dla mnie ważna/y, myślę o Tobie”. Dlatego dziś, kolejny rok z rzędu mam dla Was świeżutkie zestawienie Wyjątkowości, którymi można obdarować najbliższych. POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? Prezentownik Wyjątkowości ma to do siebie, że są to wyselekcjonowane przeze mnie rzeczy, których […]
Wielki Prezentownik Wikilistki – zbiór ponad 2000 pomysłów na prezenty (dla dzieci i nie tylko!) z bloga
Szukasz pomysłu na trafiony prezent? Przedstawiam Ci Wielki Prezentownik Wikilistki, czyli ponad 2000 inspiracji na prezent dla dzieci i nie tylko. Od lat zajmuję się smartshoppingiem i przy okazji wyszukuję prezentowe perełki. W związku z tym, że przez kilka lat na blogu pojawiła się masa, ale to masa wpisów z inspiracjami na różne prezenty, postanowiłam […]
Jak zacząć odgracanie domu i pozbyć się zbędnych rzeczy z mieszkania?
Czujesz, że przytłaczają Cię rzeczy. Rozglądasz się dookoła i widzisz je wszędzie – jest ich za dużo, nie mają swojego miejsca, a bałagan, który tworzą przyprawia Cię o ból głowy. Sprzątasz i za chwilę znów jest to samo – mnóstwo rzeczy na wierzchu. Brzmi znajomo? POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? Chyba każda z nas […]
Właśnie tu. Właśnie teraz. | Slow Life
Właśnie tu. Właśnie teraz. Gdzieś pośrodku tych porozrzucanych zabawek i nieumytych naczyń. Gdzieś pomiędzy stygnącą już herbatą z cytryną a przygotowywaniem kolacji dla dzieci. POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? To właśnie tu się dzieje życie. Tu i teraz. I wiesz… nie da się go przełożyć na później. Nie da się zatrzymać , odłożyć na półkę, by poczekało […]
Zdecydowałam się patrzeć poza niedoskonałości | Slow life
Późne popołudnie, drzemka Mii, wrześniowy acz wciąż bardzo piękny, ciepły i letni dzień. Siedzę sobie na moim (fe, właściwie nawet nie moim ;)) maksymalnie nieidealnym tarasie, oddycham głęboko ciesząc się wciąż letnim powietrzem, wystawiam twarz do słońca jakbym chciała się nim nacieszyć na zapas. POLECAJKI, CZYLI CO NAM SIĘ SPRAWDZA? W słuchawce Ed Sheeran i […]
Jak pokonać strach przed zmianami? Mam na to sposób!
Kiedy ponad rok temu postanowiłam, że przeprowadzamy się nad morze i po prostu to zrobiłam, setki z Was zasypało mnie wiadomościami i komentarzami pt. „też bym tak chciała, zawsze chciałam mieszkać nad morzem”. Takie same komentarze są pod każdym takim moim zdjęciem na Instagramie. I tak sobie myślę – ja wiem, że praca, dom, dzieci, […]
Mamo, jaki dajesz mi przykład?
Po co ja właściwie to robię? Po co siedzę po nocach i dłubię zlecenia, zamiast leżeć do góry brzuchem i odpoczywać po całym dniu? Po co każdy dzień z ładniejszą pogodą wykorzystuje na sesję „na zapas” na bloga, mimo, że mam wrażenie, że kręgosłup zaraz mi pęknie, gdy kolejny raz schylam się, żeby zrobić zdjęcie z […]
Racja, racja, racja!
Ja podjęłam ostatnio bardzo ważną życiową decyzję – zmieniam pracę. W drugą stronę niż ostatnio większość, czyli z (prawie) freelancu na etat. W tym momencie łączę jedną pracę zdalną z dwoma stacjonarnymi, które teoretycznie powinny zajmować mi tylko kilkanaście godzin w tygodniu, a w praktyce zajmują pewnie ponad dwa razy więcej, bo muszę przygotowywać się do nich w domu. Czy lubię, to co robię? Jasne, bardzo! Ale jestem już zmęczona godzeniem tylu obowiązków, pracą po nocach, uczuciem, że każda wolna od zajmowaniem się dzieci chwila, której nie spędzam na ogarnianiu (czy domu, czy obowiązków zawodowych), jest stracona… Chcę czasem po prostu poczytać, coś obejrzeć, wziąć kąpiel czy po prostu się wyspać. Nie bez znaczenia są też pieniądze – w nowej pracy będę zarabiać kilka razy więcej niż w obecnej. W końcu pójdę do fryzjera (może nawet do kosmetyczki? nigdy nie byłam!), na zakupy, nie będę mieć wyrzutów sumienia, że wydaję pieniądze NA SIEBIE. Boję się bardzo, jak to będzie, ale choć wiem, że w tygodniu będę spędzać z dziećmi nieco mniej czasu (żeby wrócić jak najwcześniej, będę wychodzić z domu, gdy wszyscy będą jeszcze spać, więc rano przed przedszkolem zajmie się nimi mąż), to myślę, że wszystkim nam wyjdzie to na dobre. W każdym razie taką mam nadzieję. Trzymaj kciuki 🙂
Trzymam! Będzie dobrze 🙂
Racja, racja, racja!
Ja podjęłam ostatnio bardzo ważną życiową decyzję – zmieniam pracę. W drugą stronę niż ostatnio większość, czyli z (prawie) freelancu na etat. W tym momencie łączę jedną pracę zdalną z dwoma stacjonarnymi, które teoretycznie powinny zajmować mi tylko kilkanaście godzin w tygodniu, a w praktyce zajmują pewnie ponad dwa razy więcej, bo muszę przygotowywać się do nich w domu. Czy lubię, to co robię? Jasne, bardzo! Ale jestem już zmęczona godzeniem tylu obowiązków, pracą po nocach, uczuciem, że każda wolna od zajmowaniem się dzieci chwila, której nie spędzam na ogarnianiu (czy domu, czy obowiązków zawodowych), jest stracona… Chcę czasem po prostu poczytać, coś obejrzeć, wziąć kąpiel czy po prostu się wyspać. Nie bez znaczenia są też pieniądze – w nowej pracy będę zarabiać kilka razy więcej niż w obecnej. W końcu pójdę do fryzjera (może nawet do kosmetyczki? nigdy nie byłam!), na zakupy, nie będę mieć wyrzutów sumienia, że wydaję pieniądze NA SIEBIE. Boję się bardzo, jak to będzie, ale choć wiem, że w tygodniu będę spędzać z dziećmi nieco mniej czasu (żeby wrócić jak najwcześniej, będę wychodzić z domu, gdy wszyscy będą jeszcze spać, więc rano przed przedszkolem zajmie się nimi mąż), to myślę, że wszystkim nam wyjdzie to na dobre. W każdym razie taką mam nadzieję. Trzymaj kciuki 🙂
Trzymam! Będzie dobrze 🙂
Świetnie napisany post. Mimo, ze jest adresowany do kobiet, powinni go przeczytać wszyscy mężczyźni, nie tylko kobiety.
Pozdrawiam
jarek z rzymskiezakupy.pl
Świetnie napisany post. Mimo, ze jest adresowany do kobiet, powinni go przeczytać wszyscy mężczyźni, nie tylko kobiety.
Pozdrawiam
jarek
Dlatego ostatnio i ja „zaniedbałam” swojego bloga – tzn. mam podobne poczucie, że niby powinnam dla „fejmu” pisać co dwa dni, bo tak jest niby najlepiej, ale z drugiej strony pisanie na siłę nie jest dla mnie… Wczoraj np. w ogóle nie odpaliłam kompa, bo wolałam „bzdurnie” posiedzieć z mężem przed TV. „Zmarnowałam” w ten sposób chyba ze dwie albo trzy godziny, ale odpoczęłam nieco, nie czułam presji, że muszę zrobić to i tamto. Takie nicnierobienie jest potrzebne, konieczne wręcz…
Przypomniałaś mi o mnie. Bo chociaż jestem zadowolona z siebie ostatnio, staram się karmić siebie drobnymi przyjemnościami, tak dawno już nie byłam na kawie z koleżanką, na babskich pogaduchach, które tak lubię… Do kina chciałam się wybrać… Czas chyba nadrobić te zaległości 😉
Ściskam mocno!
Dlatego ostatnio i ja „zaniedbałam” swojego bloga – tzn. mam podobne poczucie, że niby powinnam dla „fejmu” pisać co dwa dni, bo tak jest niby najlepiej, ale z drugiej strony pisanie na siłę nie jest dla mnie… Wczoraj np. w ogóle nie odpaliłam kompa, bo wolałam „bzdurnie” posiedzieć z mężem przed TV. „Zmarnowałam” w ten sposób chyba ze dwie albo trzy godziny, ale odpoczęłam nieco, nie czułam presji, że muszę zrobić to i tamto. Takie nicnierobienie jest potrzebne, konieczne wręcz…
Przypomniałaś mi o mnie. Bo chociaż jestem zadowolona z siebie ostatnio, staram się karmić siebie drobnymi przyjemnościami, tak dawno już nie byłam na kawie z koleżanką, na babskich pogaduchach, które tak lubię… Do kina chciałam się wybrać… Czas chyba nadrobić te zaległości 😉
Ściskam mocno!
Można, można, nawet bezwiednie. I to jest chyba najgorsze, że my tego właśnie nawet nie widzimy, nie zauważamy.
http://tiny.pl/gw1fc
Można, można, nawet bezwiednie. I to jest chyba najgorsze, że my tego właśnie nawet nie widzimy, nie zauważamy.
Pamiętasz jak w szkole zawsze zadawano nam pytanie kim chcemy być jak dorośniemy? Ja długo nie wiedziałam a potem mając kolo 30 zdałam sobie sprawę ze to co najbardziej lubię w życiu robić to być mama w połączeniu z tymi wszystkimi przyziemnymi obowiazkami. Od początku bycie matka traktuje się jako coś pobcznego do „prawdziwej” pracy. Kobiety koniecznie chcą być kimś więcej niż matka, a czy takie złe i mało znaczące jest bycie „tylko” nia? Może dlatego tak wielu ludzi nie docenia pracy kobiety w domu. Nie zgodze się tym razem z Tobą, że bycie szczęśliwym czy codzienne nudne czynności nie mogą być celem samym w sobie. Mogą! ale na pewno nie dla wszystkich. Czy rezygnuje z siebe będąc matka? Faktycznie na zumbe juz nie chodze, bo jestem w ciazy, ale chodziłam mając już dwójkę w domu. Nie chodzę może wszędzie gdzie chce bo nie mam komu dzieci zostawić ale nieprzerwanie czytam, maluje paznokcie na czerwono, piję gorąca kawe, oglądam ulubione seriale. Przyznaję ze nie zawsze jest to mozliwe, ja mam to ułatwienie ze moje dzieci są bardzo spokojne i potrafią się godzinami same bawic. I na pewno jeśli ktokolwiek czuje ze coś poświęca to już jest jakiś sygnał ze może coś trzeba zmienic. Życze wszystkim żeby byli szczęśliwi i się realizowali jakkolwiek zapragna. Będąc matka tez można spełniac marzenia! Nie traktujemy dzieci jako wymówki czy ograniczenia.
Kasia, ale ja się absolutnie z Tobą zgadzam, że można być w pełni spełnioną będąc „tylko” mamą! Może ja osobiście nie rozumiem za bardzo jak może wystarczać taka codzienność,w której się nie realizuje siebie, w sensie nie dąży do żądnego celu, ale to dlatego, że ja jestem człowiek celu i muszę w życiu coś konkretnego robić, czego widzę wymierne efekty ( i nie z cyklu zmyłam gary, więc są czyste;)) Ale w pełni się z Tobą zgadzam, że można się spełniać w tym „byciu w domu”, tylko to musi komuś pasować.
Ja pisałam bardzo pod kątem, że JA jestem taką codziennością zmęczona i potrzebuję oddechu 🙂
No i super! Zupełnie mi nie przeszkadza twój sposób zycia, każdy ma inne potrzeby 🙂 zauważam niestety jednak czesto, że kobiet najbardziej nienawidzą inne kobiety i są w stanie naprawdę się wzajemnie wyniszczac. Robisz kariere, realizujesz pasje, ba od czasu do czasu wychodzisz z domu? Jesteś zła matka! Siedzisz ciągle w domu, zajmujesz się dziecmi? Nie masz ambicji, nic nie osiagasz!
A to to jest temat rzeka, że kobieta kobiecie wilkiem.
Kaśka z models outfit ostatnio to świetnie opisała u siebie … ale tak jest, nie ma szans, żeby dogodzić wszystkim, dlatego ja zawsze polecam się skupić na sobie
Pamiętasz jak w szkole zawsze zadawano nam pytanie kim chcemy być jak dorośniemy? Ja długo nie wiedziałam a potem mając kolo 30 zdałam sobie sprawę ze to co najbardziej lubię w życiu robić to być mama w połączeniu z tymi wszystkimi przyziemnymi obowiazkami. Od początku bycie matka traktuje się jako coś pobcznego do „prawdziwej” pracy. Kobiety koniecznie chcą być kimś więcej niż matka, a czy takie złe i mało znaczące jest bycie „tylko” nia? Może dlatego tak wielu ludzi nie docenia pracy kobiety w domu. Nie zgodze się tym razem z Tobą, że bycie szczęśliwym czy codzienne nudne czynności nie mogą być celem samym w sobie. Mogą! ale na pewno nie dla wszystkich. Czy rezygnuje z siebe będąc matka? Faktycznie na zumbe juz nie chodze, bo jestem w ciazy, ale chodziłam mając już dwójkę w domu. Nie chodzę może wszędzie gdzie chce bo nie mam komu dzieci zostawić ale nieprzerwanie czytam, maluje paznokcie na czerwono, piję gorąca kawe, oglądam ulubione seriale. Przyznaję ze nie zawsze jest to mozliwe, ja mam to ułatwienie ze moje dzieci są bardzo spokojne i potrafią się godzinami same bawic. I na pewno jeśli ktokolwiek czuje ze coś poświęca to już jest jakiś sygnał ze może coś trzeba zmienic. Życze wszystkim żeby byli szczęśliwi i się realizowali jakkolwiek zapragna. Będąc matka tez można spełniac marzenia! Nie traktujemy dzieci jako wymówki czy ograniczenia.
Kasia, ale ja się absolutnie z Tobą zgadzam, że można być w pełni spełnioną będąc „tylko” mamą! Może ja osobiście nie rozumiem za bardzo jak może wystarczać taka codzienność,w której się nie realizuje siebie, w sensie nie dąży do żądnego celu, ale to dlatego, że ja jestem człowiek celu i muszę w życiu coś konkretnego robić, czego widzę wymierne efekty ( i nie z cyklu zmyłam gary, więc są czyste;)) Ale w pełni się z Tobą zgadzam, że można się spełniać w tym „byciu w domu”, tylko to musi komuś pasować.
Ja pisałam bardzo pod kątem, że JA jestem taką codziennością zmęczona i potrzebuję oddechu 🙂
No i super! Zupełnie mi nie przeszkadza twój sposób zycia, każdy ma inne potrzeby 🙂 zauważam niestety jednak czesto, że kobiet najbardziej nienawidzą inne kobiety i są w stanie naprawdę się wzajemnie wyniszczac. Robisz kariere, realizujesz pasje, ba od czasu do czasu wychodzisz z domu? Jesteś zła matka! Siedzisz ciągle w domu, zajmujesz się dziecmi? Nie masz ambicji, nic nie osiagasz!
A to to jest temat rzeka, że kobieta kobiecie wilkiem.
Kaśka z models outfit ostatnio to świetnie opisała u siebie … ale tak jest, nie ma szans, żeby dogodzić wszystkim, dlatego ja zawsze polecam się skupić na sobie
Mam strasznie wymagającą córeczkę, która usilnie próbuje mi udowodnić, że nie chcę dla niej rodzeństwa. Jak na mamę przystało każdego dnia padam ze zmęczenia, usypiam przy każdej sposobności i nieraz płaczę z bezsilności. Ale właśnie udowodnilas mi, ze nie jest tak zle – robie wlasciwie wszystko, co wymieniłas w drugim akapicie. Moze wyjazdow trochę mniej, ale za to codziennie nakladam delikatny make up, a gdy moja frustracja z bycia kura domowa sięga zenitu – kaze mezowi brac tydzień urlopu i wracam do ukochanej pracy. Teraz jeszcze trochę nad sobą popracuje i moze kiedys będzie prawie idealnie? 😀 Tak, szczerosc wobec siebie to absolutna podstawa.
Pati, tak sobie myślę, że idealnie nie będzie nigdy, ale warto dbać o to, co ważne nie tylko dla dzieci. Bo w całym moim umilowaniu dla nich, w całej mojej miłości do kochania, tulenia, bycia i dawania z siebie 100 % – jestem najlepszym przykładem ostatnio na to jak przegięcie w złą stronę też daje negatywne skutki.
[ pozdrawiam Cię – Matka Równie Wymagajacej Ząbkującej Córki nr.2 #nieśpiębopodajęsmoczekimisiaco5minut ]
Z tych wymagających dzieci wyrastają bardzo fajni mali ludzie. Taka ilość przytulania troski i poświęconego czasu nie może pozostać bez wpływu na dziecko. Mam takiego chłopca z którym pierwszy rok był okupiony bezsilnoscia padaniem ze zmęczenia i wieczną walką ze sobą kiedy frustracja sięga zenitu a dziecko znowu mnie potrzebuje. Dziś jest genialnym i fantastycznym dwulatkiem i nie tylko w mojej opini. Wymagający jest nadal bardzo ale mam już czas dla siebie na książkę film czy swobodne wyjście z domu, więcej nawet na swoją pasje 🙂
Ja też w to wierzę i praktykuję 🙂 Złapałam się np. na tym, że 4 lata nie wychodzilismy sami nigdzie, bo ja miałam jakieś przekonanie, że dzieciom by się coś złego działo jakby spały i wtedy popilnowała ich niania (dziś już wiem, że to bezsens:P ) Dlatego napisałam, że niestety – czasem poświęcamy się bardziej NIŻ SYTUACJA TEGO WYMAGA. i tak naprawdę zupełnie niepotrzebnie. Ja wciąż jakoś tak znajduję czas niby na coś dla siebie, ale złapałam się na tym, że realizując całą codzienną listę rzeczy, które po prostu gdzieś tam trzeba zrobić, czy to z pracą, czy z domem, czy z dziećmi, nie uwzględniam w tym swoich priorytetów, rzeczy dla mnie ważnych (typu np. nauczyc się czegoś tam nowego, zadbać o swoje ciało, a więc mieć czas na zrobienie odpowiendich posilkow, cwiczenia) i dlatego poczulam, ze to, że niby mam dla siebie czas jest trochę złudne, bo film czy książka to jednak mikroprocent całośći.
Mam strasznie wymagającą córeczkę, która usilnie próbuje mi udowodnić, że nie chcę dla niej rodzeństwa. Jak na mamę przystało każdego dnia padam ze zmęczenia, usypiam przy każdej sposobności i nieraz płaczę z bezsilności. Ale właśnie udowodnilas mi, ze nie jest tak zle – robie wlasciwie wszystko, co wymieniłas w drugim akapicie. Moze wyjazdow trochę mniej, ale za to codziennie nakladam delikatny make up, a gdy moja frustracja z bycia kura domowa sięga zenitu – kaze mezowi brac tydzień urlopu i wracam do ukochanej pracy. Teraz jeszcze trochę nad sobą popracuje i moze kiedys będzie prawie idealnie? 😀 Tak, szczerosc wobec siebie to absolutna podstawa.
Pati, tak sobie myślę, że idealnie nie będzie nigdy, ale warto dbać o to, co ważne nie tylko dla dzieci. Bo w całym moim umilowaniu dla nich, w całej mojej miłości do kochania, tulenia, bycia i dawania z siebie 100 % – jestem najlepszym przykładem ostatnio na to jak przegięcie w złą stronę też daje negatywne skutki.
[ pozdrawiam Cię – Matka Równie Wymagajacej Ząbkującej Córki nr.2 #nieśpiębopodajęsmoczekimisiaco5minut ]
Z tych wymagających dzieci wyrastają bardzo fajni mali ludzie. Taka ilość przytulania troski i poświęconego czasu nie może pozostać bez wpływu na dziecko. Mam takiego chłopca z którym pierwszy rok był okupiony bezsilnoscia padaniem ze zmęczenia i wieczną walką ze sobą kiedy frustracja sięga zenitu a dziecko znowu mnie potrzebuje. Dziś jest genialnym i fantastycznym dwulatkiem i nie tylko w mojej opini. Wymagający jest nadal bardzo ale mam już czas dla siebie na książkę film czy swobodne wyjście z domu, więcej nawet na swoją pasje 🙂
Ja też w to wierzę i praktykuję 🙂 Złapałam się np. na tym, że 4 lata nie wychodzilismy sami nigdzie, bo ja miałam jakieś przekonanie, że dzieciom by się coś złego działo jakby spały i wtedy popilnowała ich niania (dziś już wiem, że to bezsens:P ) Dlatego napisałam, że niestety – czasem poświęcamy się bardziej NIŻ SYTUACJA TEGO WYMAGA. i tak naprawdę zupełnie niepotrzebnie. Ja wciąż jakoś tak znajduję czas niby na coś dla siebie, ale złapałam się na tym, że realizując całą codzienną listę rzeczy, które po prostu gdzieś tam trzeba zrobić, czy to z pracą, czy z domem, czy z dziećmi, nie uwzględniam w tym swoich priorytetów, rzeczy dla mnie ważnych (typu np. nauczyc się czegoś tam nowego, zadbać o swoje ciało, a więc mieć czas na zrobienie odpowiendich posilkow, cwiczenia) i dlatego poczulam, ze to, że niby mam dla siebie czas jest trochę złudne, bo film czy książka to jednak mikroprocent całośći.