Ostatni rok nauczył mnie wręcz mistrzowskiego ogarniania systemu zarządzania rodzinnym życiem : ) Nie miałam wyjścia, więc podszkoliłam się w temacie, wprowadzałam wiedzę w życie, testowałam różne rozwiązania i dopracowywałam system, bo zauważyłam, że pewne drobnostki, listy, potrafią skutecznie zmieniać naszą codzienność.
PO CO W OGÓLE RODZINNIE PLANOWAĆ?
Celem naszego rodzinnego planowania wcale nie jest prowadzenie idealnie zorganizowanego życia, a raczej dbanie o to, by mieć poczucie dobrze przeżytego czasu, nie zaprzątać sobie głowy pamiętaniem o niektórych rutynowych sprawach i ułatwiać sobie codzienność. I o takim planowaniu chcę Ci dziś opowiedzieć.
Wszystkie rodzinne sprawy planujemy w rodzinnym kalendarzu DIY, który stworzyłam sama (zobacz wpis), bazując na planszach, które poniżej możesz pobrać za darmo.
Jak zmieniało się nasze rodzinne planowanie?
Do tej pory owszem, planowałam, Ł. też miał jakieś swoje listy związane z pracą, ale nigdy nie spinaliśmy pewnej części planów w spójną całość. Do tego dzieci były małe i raczej tylko każde z nas-dorosłych było odpowiedzialnych za własne sprawy, a wszystkie inne jakoś po prostu dogadywaliśmy na bieżąco. Niby działało, ale jednak dzieci rosną, a liczba spraw, które w jakiś tam sposób wpływają na funkcjonowanie całej rodziny powiększa się z miesiąca na miesiąc i potrzebowaliśmy sensownie to ogarnąć. Mam wrażenie, że taka „rozproszona odpowiedzialność” to coś, co najskuteczniej w ostatnich latach burzyło naszą efektywność, bo przecież jak wiadomo, że coś trzeba zrobić, ale niby nie jest to konkretnie czyjeś zadanie, to …jakoś tak zostaje nie zrobione, bo nikt nie chce się tego tykać sam z siebie. Lista spraw pierdołowatych rośnie wtedy w zastraszającym tempie.
W 2018 roku przeczytałam kilka książek, szkoliłam się na webinarach, ale przede wszystkim robiłam kurs Oli Pani Swojego Czasu – Mama ma Czas. (do kupienia – TUTAJ) Choć czytałam jej książkę (jest genialna!), wydawało mi się, że sporo z tych rzeczy wiem, to dzięki kursowi złapałam się na tym, że jednak podświadomie przejmuję odpowiedzialność Dyrektora Zarządzającego. Do dziś trenuję swoją głowę, by zmieniać myślenie, wymagać od dzieci i wyciągać konsekwencje, a nie dla świętego spokoju robić coś za nie. Podobnie ze sprawami okołodomowymi z cyklu „jeśli nie ja to będzie nie ruszone”. Dla takiego control freak’a, jakim bywam, zrzucenie z siebie całkowicie odpowiedzialności w momencie oddelegowania zadania jest cholernie trudne, ale naprawdę się staram i jest coraz lepiej. Mozolnie, ale akceptuję fakt, że nie zrobię sama wszystkiego. Że nie dam rady ogarniać w jednym czasie 5 sfer życia. Wciąż pracuję nad ustalaniem priorytetów, uczę się olewać kurz na podłodze i cisnę pracę, gdy mam wolną godzinę, bo wiem, że odkurzanie mnie do niczego nie przybliży, a napisanie tekstu już owszem. Bardzo Ci go polecam, bo kiedy naprawdę się przyłoży do jego realizacji, pomaga poukładać pewne sprawy.
Dużo dało nam też wprowadzenie pewnej „rutyny” w kluczowych porach dnia i przyzwyczajenie do niej dzieci. Wiedzieliśmy o tym, bo właśnie sporo wywracało się w codzienności, kiedy odpuszczaliśmy wypracowany system. Teraz jestem mądrzejsza i, pomijając takie wyjazdy, gdzie mają imprezę z koleżankami, jeśli jedziemy na dłużej np. do babci, to ja się tej wieczornej rutyny : kolacja, witaminy, zęby, piżama, książka i spać dalej trzymam w okolicach 20-tej. Dzieciaki akceptują to wyjątkowo łatwo, daje im to jakieś poczucie bezpieczeństwa. Wiedzą jaka jest kolejność działań rano i wieczorem. Nie dyskutują z wczesnym chodzeniem spać wieczorem, bo wiedzą, że sen jest ważny dla ich zdrowia, a rano trzeba wstać, bo przedszkole. Nie wołają (prawie) rano o bajki, bo wiedzą, że przed wyjściem muszą się ubrać, uczesać i zjeść porządne śniadanie, a czas nie jest z gumy. Oswajam je z kalendarzem, zegarkiem, obowiązkami i konsekwencjami, ale o tym też innym razem.
Kalendarz rodzinny – jak planuję ?
Dzięki rodzinnemu kalendarzowi mam w jednym miejscu ważne sprawy wszystkich domowników (np. nasze wyjścia związane z pracą, bo nigdy nie mogą być w tym samym czasie-„wymiana przy dzieciach” ). To tutaj zapisuję wyjazdy, zaznaczyłam niedziele handlowe czy ważne dla nas daty (urodziny, rocznice). W pionowym kalendarzu jest miejsce dla ważne w kontekście rodzinnego planowania sprawy każdego z nas (jakieś wyjścia z pracą, wyjazdy, szczepienia czy występy dzieci, wizyty u lekarzy itp.). Do tego w jednej kolumnie testowo prowadzimy jadłospis, a w drugiej zrobiłam miejsce na przychody/opłaty oraz jakieś najważniejsze zapiski – hasłowo.
Mamy też miejsce na monitorowanie nawyków, które są ważne dla nas rodzinnie, np.:
- pilnowanie podawania dzieciom probiotyków itp.
- wieczorne ogarnianie mieszkania i włączanie zmywarki na noc
- codzienne spisywanie wydatków
Małe cele na dany miesiąc
Jednak najważniejszym punktem naszego domowego centrum organizacji są listy drobnych celów na dany miesiąc. Im też poświęcę osobny wpis, bo bardzo dużo zmieniły w codzienności. Wiedz, że sam fakt tego, że kilkanaście razy w ciągu miesiąca czytałam o tym, że mamy np. pójść na lodowisko, na randkę czy ogarnąć jakieś drobne naprawy itp. sprawiał, że po prostu się w końcu za to zabieraliśmy. Mam takie poczucie, że gdyby nie te listy to wszystkich tych fajnych momentów czy drobnych zmian byłoby w ciągu roku mniej, bo byśmy po prostu o nich zapomnieli w codzienności. Niby banał, ale wpisywałam takie wyjście na lodowisko czy randka w kalendarz i wychodziliśmy. Chciałoby się rzec – simple as that!
Dzięki temu, że wszystkie najważniejsze sprawy są w kalendarzu rodzinnym, który wisi w widocznym, centralnym miejscu w domu, każdy wie co, gdzie jak i kiedy. Łatwiej jest w ten sposób ogarniać codzienność, łatwiej jest nam pilnować systematyczności tam, gdzie to dla nas ważne i szybciej idzie nam bieżące konkretne planowanie następnego dnia.
Czego nie planuję w rodzinnym kalendarzu?
Wszystkich spraw związanych bezpośrednio ze mną (i Ł. swoich również) i pracą. Nie zapisuję tam po kolei, co muszę zrobić, żeby opublikować wpis. Nie ma tam zadań na dany dzień typu : wysłać ważne maile, obrobić zdjęcia, wysłać coś gdzieś komuś itp. Nie wpisuję swoich własnych małych celów, których realizacja należy do mnie – przeczytać książkę, uporządkować sobie zdjęcia, poświęcić godzinę na pracę z albumem – to są tylko moje sprawy. Do ogarniania takich rzeczy służy mi mój prywatny planer, w którym to z kolei hasłowo zapisuję też rzeczy rodzinne, ale tylko te, które mają wpływ na moje planowanie działań z pracą i rozwojem (np. jeśli dziecko ma wizytę u lekarza, to logicznym jest, że nie planuję w tym czasie sesji zdjęciowej na bloga).
Co rozważam do wprowadzenia do rodzinnego kalendarza?
Trochę rozmyślam nad harmonogramem sprzątania. Co prawda ogarniamy na bieżąco i wychodzi to jakoś naturalnie, tak samo jak moje poniedziałkowe cotygodniowe robienie prania…. ale też są rzeczy, które notorycznie marginalizujemy – mycie podłóg, szafek w kuchni, przecieranie kurzu, mycie okien itp. Z drugiej strony – jest ok, jest wystarczająco czysto do życia i zastanawiam się, czy w ogóle tego potrzebujemy.
Jak jest u Ciebie w tym temacie? Jestem strasznie ciekawa : )
Pobierzcie sobie nasze wersje miesięcznych planszy kalendarza, korzystajcie i zobaczcie jak sprawdzą się u Was. Ja z niecierpliwością czekam na Wasze odczucia i opinie, a jeśli będziecie miały ochotę podzielić się tym, że już je macie gdzieś w sieci to oznaczajcie mnie proszę @wikilistka i #planujezwikilistka – dzięki temu będę mogła dotrzeć do Waszych postów i pokazać je dalej światu.
No tak, nawet przy dwóch osobach czasem jest zamieszanie bez wspólnego kalendarza, a co dopiero przy trzech, czterech czy pięciu 🙂 Gratuluję super organizacji. Ja się jej nadal uczę…
Oj tak, bardzo 🙂 Dzięki, z czasem dojdziesz do wprawy <3