Do dziś pamiętam nasze pierwsze wynajęte mieszkanie, do którego musieliśmy dokupić masę rzeczy, bo nie tylko meble, ale też kołdrę, poduszki, pościel, ręczniki, kosz na śmieci, zmiotki, sztućce, zastawę, podstawowe garnki i wszystkie inne rzeczy, o których na co dzień, mieszkając z rodzicami, się nie myśli. Patrząc na to z perspektywy czasu, kompletnie nie rozumiem jak mogliśmy wtedy w tak ignorancki sposób podejść do wybierania przedmiotów, które przecież tworzyły naszą codzienność i dlaczego wtedy nie postawiliśmy na jakość, choć mieliśmy takie możliwości.
Z racji tego, że dość szybko zaczęłam mieć swoje własne pieniądze i tym samym, mogłam swobodnie decydować o tym co, gdzie i za ile kupuję. Nigdy w dzieciństwie nie byłam przyzwyczajona do luksusów i nie przywiązywałam wagi do metek, nie zastanawiałam się też zbytnio nad jakością. Szybko więc moje kroki kierowałam do popularnych, dość tanich sklepów i kupowałam nie tyle „na ilość”, bo raczej od zawsze nie lubiłam mieć za dużo, ale jednak „na sztukę” – czyli byle było.
I piszę dziś dla Was ten wpis, bo wiem, że wiele osób wciąż żyje dokładnie tak, jak my zaraz po wkroczeniu w dorosłość. Kupujemy albo za dużo, albo nie umiemy oszacować za co warto zapłacić więcej i dlaczego albo zwyczajnie kupujemy „byle było”. Ignorując wpływ przedmiotów, które nas otaczają i konsekwencji naszych decyzji zakupowych na jakość naszego życia.
Kiedy poznałam jakość…
Moje dostrzeganie jakości zaczęło się od ubrań. Kiedy pierwszy raz kupiłam puchową kurtkę i wreszcie przestałam marznąć, czekając na pociąg do liceum… Gdy założyłam pierwsze skórzane dobre buty czy wełniany sweter, nie chciałam już chodzić w przetworzonym plastiku. Później pojawiła się na świecie Wiki i okazało się, że otaczanie się jakością to też oszczędność, której nie zauważaliśmy, bo dobrej jakości i renomowanych marek ubrania, akcesoria czy zabawki łatwo było dalej odsprzedać za całkiem dobre pieniądze. To ważne w przypadku przedmiotów dla dzieci, które strasznie szybko przestają być adekwatne do rozmiaru/wieku/rozwoju/zainteresowań.
Teraz jestem na etapie rozkoszowania się wprowadzaniem jakości do domu – kiedy już większość badziewnego wyposażenia kupowanego kilka lat temu nam się kolejno rozpada i mam powód do zakupów, z przyjemnością wymieniam je na produkty lepszej jakości. Tak 2 lata temu zmieniliśmy materac, rok temu kołdrę i poduszki na puchowe oraz kupiliśmy dobrą pościel. Kilka tygodni temu wreszcie kupiłam porządny blender z dużą ilością akcesoriów, który obecnie jest jedynym potrzebnym sprzętem tego typu w naszej kuchni, a przed nami kolejne zmiany.
… i nauczyłam otaczać się pięknem
Nie tylko jakość robi różnicę, ale dla mnie jako estetki, także wygląd. Wymieniam więc sukcesywnie poobijane kubki na takie porządniejsze, unikatowe, piękne po prostu. Bez nadmiernego rozckliwiania się nad każdą różnicą kilku złotych wkładam do koszyka te rzeczy, które bardziej mi się podobają, a nie te najtańsze. Dałam sobie przyzwolenie na życie wg zasady:
„Nie dąż do perfekcji, ale każdego dnia staraj się po prostu ŻYĆ LEPIEJ”
Dla mnie to „lepiej” to choćby docenianie drobnych przyjemności w codzienności, a takimi są wypicie dobrej kawy z pięknego kubka, kolacja zjedzona na ładnym talerzu, przykrycie się popołudniu pięknym, bawełnianym tkanym kocem, robienie planów w ładnym notesie pięknym długopisem, zapalenie świeczki, która nie tylko bosko pachnie, ale też wygląda i wślizgnięcie się wieczorem pod puchową kołdrę. Ot, drobiazgi, a jednak znaczą wiele.
Zrobiłam listę potrzebnych rzeczy
Mamy też swoje priorytety i tutaj bardzo pomaga lista, która przypomina, że choć śliczny jest ten nowy właśnie wypatrzony chlebak z drewnianą pokrywą, to nasz wciąż jest całkiem ok, a na liście czeka cały szereg rzeczy, które choćby przez zużycie wymagają już wymiany na nowe. Owszem, jeśli trafiłaby się naprawdę super okazja, rozważę i zakup chlebaka, ale jednak wybierając się na zakupy staramy się kierować przede wszystkim realnymi potrzebami, a także nie dublować niepotrzebnie rzeczy. To ważne, bo o ile mocno zużyty stary toster po prostu wyrzucimy, tak zupełnie niezniszczony, całkiem ładny chlebak już wyrzucić żal, a prawdopodobieństwo, że udałoby się go komuś sprzedać dalej od ręki jest niewielkie.
Jak otaczać się pięknem i jakością bez szkody dla budżetu i robienia z domu graciarni?
Łatwo jest jednak przy takim podejściu popłynąć z prądem i zacząć znosić do domu za dużo zbędnych rzeczy albo mocno przekroczyć budżet dlatego ja trzymam się kilku zasad.
- Mam swój względnie określony budżet na kupowanie rzeczy sprawiających mi przyjemność i są to dość określone przedmioty – u mnie głównie notesy, kubki i talerzyki, świeczki i dekoracje. Jako, że nie są to rzeczy z kategorii „mocno potrzebne”, traktuję je bardziej jako swoje zachcianki
- Sukcesywnie wymieniam: jeśli kupiłam nowy ładny kubek, to wyrzucam jakiś stary poobijany. Odpalam nowe świeczki, gdy wypalę poprzednie. Staram się kupować zeszyt, jeśli mam jakikolwiek pomysł na jego zapełnienie itd.
- Mamy listę przedmiotów z cyklu „potrzebne/użyteczne”, które planujemy w niedalekiej przyszłości kupić/wymienić. Dzięki temu jest to jakoś zaplanowany wydatek, ale też nie jest on konieczny tu i teraz, dlatego najczęściej czekamy na odpowiednią okazję
- Jestem na bieżąco z dostawami i asortymentem w ulubionych sklepach i to zazwyczaj tam trafiam właśnie na rzeczy z listy, które jednocześnie zaspakajają moje estetyczne i jakościowe potrzeby.
- Szukam okazji i korzystam z nich.Często bywam choćby w ulubionym TK Maxx, który partneruje także temu wpisowi, gdzie oprócz tego, co kocham w tym sklepie najbardziej, czyli pięknych produktów do domu, zabawek i artykułów papierniczych, znajdujemy tu też świetnej jakości propozycje z innych działów, które możemy kupić do 60% taniej od regularnych cen sprzedaży w Polsce i na świecie. Markowe buty, sportowe ubrania, dziecięce kurtki, torebki, kosmetyki czy akcesoria kuchenne – często są to egzemplarze, które nie tylko znajdziemy tam taniej, ale też w ogóle trudno je znaleźć w innych sklepach, bo pochodzą choćby z USA i nie trafiają do regularnej sprzedaży w żadnym innym sklepie w Polsce. Wiele osób wie, że w grudniu można w TK Maxx trafić na świetne propozycje prezentów, ale już niewielu wie, że już za chwilę zaczynają się fajne tematyczne dostawy i warto się wybrać na łowy. W listopadzie będzie 5 tygodni takich ogromnych tematycznych dostaw (harmonogram wrzucam Wam niżej), więc jeśli coś z tych działów będzie na Waszych listach albo macie konkretny pomysł na prezent dla konkretnej osoby, to nie czekajcie, bo to teraz wybór będzie największy.
Od 25.10 – buty wysokiej jakości w wyjątkowo niskich cenach
Od 5.11 – torebki, torebki, walizki
Od 12.11 – perełki od największych projektantów z najnowszych kolekcji!
Od 19.11 – kuchenny raj (mój cel!:)); akcesoria do gotowania, zastawy, produkty spożywcze z całego świata i nie tylko
Od 26.11 – wyjątkowy asortyment dla mężczyzn: od garniturów po sportowe bluzy i kolorowe t-shirty.
To tylko niektóre perełki, na które będę polować w TK Maxx na listopadowych dostawach. Kiedy zobaczyłam te zdjęcia, doceniłam bardzo, że mam jeszcze jakieś środki na kartach upominkowych, które kiedyś dostałam 😉 (P.S. Karty możecie kupić nawet online, o tu: http://tkmaxx.pl/Karty- Upominkowe )
Dziś przy zmywaniu naczyń słuchałam całkiem fajnej książki, w której padło ważne zdanie.
„Nawet największe drzwi, by się ruszać, potrzebują całkiem małych zawiasów”
Pięknie metaforycznie opisuje, jak małe zmiany mogą zacząć robić dużą różnicę w naszym życiu. Może więc naprawdę warto wyjść poza utarte schematy?
Trafiłam na bloga przez przypadek i na pewno zostanę na dłużej ? Bardzo pouczający dla mnie wpis! Jestem maniaczka sklepów typu Pepco czy KIK i stanowczo kupuje za dużo i bez namysłu. W skutek czego mam dużo kubków, z których nie piję bo mi się nawet w sumie nie podobają. Ale poszłam do sklepu z ceramiką bolesławiecka i po prostu kupiłam sobie duży ręcznie malowany kubek taki, jaki mi się podoba, nie patrząc na cenę i pije z niego z przyjemnością ❤
Świetne to zdanie na koniec! To prawda – niewielkie zmiany wiele robią 🙂 Ja np. ostatnio poświęciłam jeden dzień na poukładanie różnych przedmiotów – książek, leków… Przejrzałam regał, powyciągałam to, czego już nie czytam, przeterminowane leki wyrzuciłam… I okazało się, że jest miejsce, a ten porządek (bo wcześniej mieliśmy leki czy książki w wielu miejscach, bez ładu i składu trochę) dał mi taki wewnętrzny spokój… Ba! Mam teraz na sobie bluzę z lumpka, którą upolowałam w wakacje, a którą bardzo chciałam – taka w klimacie lat 80., 90. (ta moja chyba właśnie z tego okresu pochodzi xD), w sklepach dzisiaj wychodzi dość drogo, a ja złapałam za kilkanaście złotych DOKŁADNIE taką, jaką miałam w głowie… Także… rzeczy robią różnicę, chociaż oczywiście wciąż to tylko rzeczy. ALE pomagają świat czynić piękniejszym, podnoszą jakość życia. Od nich oczywiście nie zależy nasze szczęście, ale mogą się do niego fajnie przyłożyć 🙂 Czasem pomaga w chandrze, kiedy się rozejrzysz i czujesz, że masz fajnie, że ładnie, że tak w Twoim stylu. I już to wnętrze podratowane troszkę. A jak wnętrze szare i zewnętrze szare… gdzie szukać kolorów?
Oh tak, rozumiem Cię tak bardzo! Przede mną jesienna sesja porządków i szczerze przyznam, że nie mogę się doczekać <3
Hahah, to brzmi, jakbyśmy były jakieś nienormalne – cieszymy się na porządki i nie możemy się doczekać ? – ale autentycznie to jest coś, co podnosi standard, jakość życia 🙂 i przybliża do szczęścia, więc… 😉
No a jak! Człowiek się cieszy z dobrych rzeczy ! 🙂