Zdarzyło Ci się, że ubrałaś dziecku jakąś rzecz raz czy dwa, a potem z niej wyrosło? Przypadkiem wyciągnęłaś z dziecięcej szafy rzecz, o której posiadaniu zdążyłaś zapomnieć? A może wpadłaś w pułapkę kupowania zbyt dużej ilości prostych legginsów i gładkich bluzek „bo przecież się przyda”?
Byłam w tym miejscu, ale tu gdzie jestem dziś jest dużo, dużo fajniej 😉 I chcę Ci dziś o tym opowiedzieć, bo… sprawdziłam, ile ubrań potrzebuje dziecko!
Moja przygoda ze świadomym zarządzaniem rzeczami zaczęła się już ładnych kilka lat temu. W tej chwili bez mrugnięcia okiem mogę się nazwać ekspertem od świadomego zarządzania rzeczami. Już listopadzie zrobiłam coś, co chodziło mi po głowie od dawna. Postanowiłam sprawdzić ile ubrań realnie potrzebują dzieci.
Wcześniej zdarzało się, że ubierałam dzieciom niektóre – zwłaszcza „lepsze” – rzeczy tylko raz czy dwa i wyrastały, bo tamte zawsze czekały na jakąś lepszą okazję. Znasz to?
Z czasem zauważyłam, że tych droższych rzeczy kupuję coraz mniej, bo miałam poczucie, że ich i tak nie noszą. Kupowałam więc 3 tańsze sukienki zamiast jednej droższej, fajniejszej. W szafie było w pewnym momencie pełno „zwyklaków”. W dodatku przez to, że od kilku miesięcy nie robiłam porządków, znalazłam całkiem sporo rzeczy już dość mocno zużytych albo takich rozmiarowo „na styk”. Chociaż wydawało mi się, że dziewczynki nie mają za dużo rzeczy nawet w wyjściowym momencie tego eksperymentu, (ba! kiedy tylko pokazywałam Wam ich szafę na stories zalewałyście mi skrzynkę wiadomościami, że Wasze dzieci mają 3 x tyle rzeczy), to okazało się, że finalnie ograniczyłam tę ilość prawie o połowę!
Jako, że eksperyment okazał się czymś, co bez najmniejszego problemu stało się naszą codziennością i jednocześnie bardzo ułatwił nam życie, będę Was też chciała zachęcić do wprowadzenia takich zmian, dlatego po kolei.
ILE UBRAŃ POTRZEBUJE DZIECKO I CZEMU TAK MAŁO?
O to pytacie najczęściej, ale zanim odpowiem – kilka słów wyjaśnienia. Robię pranie raz w tygodniu i mam rzeczy suche, gotowe do założenia tego samego dnia, bo mamy suszarkę do ubrań. Niesamowita wygoda i tak naprawdę dzięki temu, mogłabym zostawić tych ubrań jeszcze mniej, a już na pewno darować sobie dodatkowe kurtki itp. rzeczy. Zdecydowałam jednak, że rzeczy musi nam wystarczyć na 14/15 dni bez prania, bo na dłużej raczej nie wyjeżdżamy. Wyjazdy to raczej jedyna opcja gdzie mogłaby się zdarzyć sytuacja bez możliwości wyprania ubrań. Myślę więc, że to optymalna ilość dla większości dzieci, jednak musicie tu uwzględnić jeszcze jedną rzecz – jak bardzo dziecko się brudzi i na ile Wam np. maźnięta farbką koszulka przeszkadza w domu.
Ja kiedy jesteśmy w domu zazwyczaj nie zmieniam już dzieciom bluzek, jeśli popołudniu po obiedzie gdzieś tam się ubrudzą farbką czy pisakiem (u nas to najczęstsze). Do jedzenia staram się Mii zakładać śliniak / fartuszek, a takie inne zabrudzenia typu oblanie sokiem nie zdarzają się jednak codziennie. Dlatego u nas taka ilość wystarcza spokojnie, ale u dziecka 1-2 latka, które dopiero uczy się samo jeść, może się okazać, że potrzeba 2x tyle. Najlepiej sprawdzić samemu.
To, co widzicie na zdjęciach (ostatnie) to niemal cała bieżąca garderoba Mijeńki. W sumie ma ok. 12 kompletów + z 2-3 koszulki, 2 pary legginsów, 3 sukienki, rozpinana bluza z i bez kaptura, 2 sweterki (ale jak już zakłada to raczej tylko 1) i z 2-3 krótkie rękawki.
U Wiki rozkłada się to podobnie, choć ona w ciągu tygodnia zużywa zazwyczaj mniej ubrań niż siostra (bo np. jeansów nie pierzemy po 1 dniu).
Mają po 1 zimowej głównej kurtce, Wiki ma akurat jedną zapasową, ale nie kupowałabym jej, gdybyśmy jej nie mieli. Do tego zimowy i przeciwdeszczowy kombinezon. W tym sezonie nosiły tylko po 1 zimowej czapce i szalu i miały po 1 parze właściwych kozaków + dodatkowo te z zeszłego roku.
Celowo piszę dziś tylko o sezonie jesień-zima, bo ja corocznie typowo letnie ubrania mam schowane na zupełnie osobnej półce w szafie. W bieżących ubraniach nie ma lekkich sukienek, krótkich spodenek, większości letnich koszulek. Myślę, że po 2 cieplejszych miesiącach, dam Wam znać jak sprawa wygląda w takie dni, bo jednak wtedy trochę będzie trzeba tę listę zmodyfikować – taki maj czy wrzesień to czas, kiedy w użyciu są jeszcze ubrania z obu sezonów.
JAK WYBIERAŁAM UBRANIA, KTÓRE CHCĘ ZOSTAWIĆ?
- Wyrzuciłam te zniszczone
- Rozmiarowo „na styk”, ale w dobrym stanie – odłożyłam do sprzedania
(rzeczy – ubrania, ale też zabawki – po dziewczynkach wystawiam TUTAJ ) - Kierowałam się upodobaniami i stylem dziewczyn – w pierwszej kolejności odłożyłyśmy te, które one lubią nosić najbardziej (tak np. Wiki miała więcej sukienek niż Mia). Później dołożyłam komplety, które spełniały kryteria: najlepsze rozmiarowo, jakościowo i najładniejsze.
- Pozostałą część, zwłaszcza powtarzające się „zwyklaczki” też odłożyłam do sprzedania
- Ubrania, zwłaszcza te Mijeńki, kompletowałam góra + dół. Do tego dołożyłam po 1-3 dodatkowe góry i doły, bluzę, sweterek, sukienki. Tak jest u nas wygodniej, bo przez 99% czasu, zwłaszcza w przypadku Mijeńki, codziennie zmieniają cały komplet. Częściowo góry można zamieniać z dołami w zestawach, więc to tworzy teoretycznie dużo możliwości, choc dziewczyny zazwyczaj i tak ubierają je w swoich ulubionych połączeniach.
CO MI DAŁO TAKIE OGRANICZENIE LICZBY DZIECIĘCYCH UBRAŃ?
Przede wszystkim, poczucie, że faktycznie używamy rzeczy, które mamy. Dla mnie to naprawdę ważna sprawa. Nie dość, że dziewczynki noszą 95% ubrań z szafy na okrągło, to chodzą w swoich ulubionych rzeczach – sprawia im to przyjemność. Ubierają się przez większość czasu same, więc dla mnie to wygoda, kiedy rzeczy są pokompletowane. Do tego przy takiej ilości rzeczy na bieżąco widać co się zużywa, z czego wyrastają. Dzięki temu ze spokojnym sumieniem, że kupuję coś naprawdę potrzebnego zdarzało mi się kilka razy wymienić pojedyncze egzemplarze albo jakieś komplety. Widzę same plusy! A najfajniejszy jest taki, że w momencie, kiedy realnie widzę jak mało ubrań potrzebują, wiem automatycznie, że mogę kupić bardziej unikalne, fajniejsze i lepszej jakości egzemplarze. Przy takim koncepcie garderoby, nie potrzebujemy ilości, a jakości. Win -win!
Koniecznie daj znać, jak u Ciebie wygląda temat z rzeczami (nie tylko ubraniami) dla dzieci i nad czym w tym temacie najbardziej chciałabyś popracować!
Jeśli spodobał Ci się ten wpis i uważasz, że warto podać go dalej, będzie mi ogrooomnie miło, jeśli klikniesz w niebieski przycisk poniżej i puścisz go dalej w świat!
Mi się często ludzie dziwią, że nie zostawiam ubranek po dzieciach. Bardzo nie lubię być przytłoczona rzeczami, nie lubię za dużo generatorów roboty i marzę o parterowce bez piwnicy(choć wielu mnie przekonuje, że jeszcze zobaczę że piwnica potrzebna, ale ja tam wiem swoje, bo widzę jakie jest moje podejście do rzeczy a jakie ich- jeśli miałabym coś wynieść do piwnicy ,żeby leżało to wolę komuś podarować). U mnie jest o tyle zabawnie, że mam trzy córki- najstarsza 3.,5 roku, średnia 2 lata i najmłodsza 3 miesiące;). Ciągle słyszę „przynajmniej masz ubranka”-a ja ubranka na każdy rozmiar posprzedawałam lub oddałam zaraz po wyrośnięciu. Nie mam sentymentu i nie mam też nawet miejsca trzymać-mam troje dzieci, niewielkie mieszkanie i meza z duza ilością różnych rzeczy. Kiedy miałam dwie dziewczynki dochodził jeszcze fakt ubierania ich jednakowo- bardzo lubią być tak samo ubrane. Wszystkie ciuszki miałam te same, bo w innych po prostu nie chodziły. Każdego dnia były ubrane identycznie. Dlatego też nie nosiły jedna po drugiej, bo kupowałam zawsze nowe razy 2. Dopiero gdy dowiedziałam się, że będzie trzecia dziewczynka zaczęłam odkładać ubranka po starszych (czyli od rozmiaru 74) i musiałam zrezygnować z jednakowego ubierania, bo kupowanie wszystkiego razy 3 by mnie wykończyło finansowo w czasie w ktorym próbuje oszczędzić coś na tą parterówkę;P. Obecnie kupuje po prostu paki ciuchów z olx, żeby zaoszczędzić.
Widzę, że dużo zależy od dziecka- starsza córka nie podziurawiła praktycznie żadnych getrów, a młodsza ma już dwie pary w tym sezonie przedziurawione. Starsza znów praktycznie wcale nie potrzebuje spodni, bo ciągle chodzi w sukienkach i potrafi się przebrać 15 razy dziennie. Brudzi mnóstwo ciuchów i jak tylko się trochę zbrudzi to musi się iść przebrać i koniec. Bardzo jej przeszkadzają plamy na ubraniach. Też raz w tygodniu przez dwa dni robię pranie. Jednak muszę mieć więcej ciuchów niestety. Przy odpieluchowaniu kilka par spodni i majtek dziennie idzie do prania. Przy jedzeniu też jest masakra. Buty przynajmniej po dwie pary na sezon, bo jedną zawsze kompletnie zniszczą na dworze i muszą mieć też coś wyjściowego. Kurtki zimowe mają po jednej, ale np.zdarzyło się też wyjście na pogrzeb i musiałam kupić czarne płaszcze, bo nie pójdą przecież w różowych myszkach miki. I choć wolę mało rzeczy to jednak tu akurat wolę kupić więcej tańszych, bo drogie mi zniszczą w trybie ekspresowym i nie będę miała im co ubrać. Ale moje dziecko słynie w przedszkolu z tego, że jak macha rękami przy posiłku to wszystko leci, a młodsza jeszcze gorsza pod tym względem.
Najgorsze są promocje. Nie wiesz czy pójdziesz na jakąś imprezę z dziećmi ale jak jest sukienka w promocji to kupisz bo potem na ostatni moment będzie drogo…?
Moja córka też ma masę rzeczy, ale nadal wydaje mi się, że za mało 😀 i tak sporą część rzeczy pooddawałam koleżance, ale te bluzeczki…a może jeszcze się przyda? a takie ładne…żal oddawać 😀 i tak się mnoży. Czapka ciepła, lżejsza i lekka. Do tego opaska na uszy jakby na czapkę było za ciepło. Co jakiś czas robię porządki i…odkładam…na drugie! I tak poodkładałam przez 5 lat!! Piwnica pełna. Na szczęście jestem w 2 ciąży i też będzie dziewczynka , więc ubranka się przydadzą 🙂 na szczęście miejsca już będzie mniej, więc co pozostawiłam i tak muszę posegregować i większość oddać. Achh te piękne ubranka dla dzieci 🙂
Oby Ci się urodziła córcia o podobnych „parametrach” w takim razie – u mnie dwie totaaaalnie różne i centylem i porą roku urodzenia i budową i stylem 😀
Właśnie ostatnio zauważyłam, że dzieciaki mają w szafie takie rzeczy, których po prostu nie noszą. Wcale. Więc też zaczęłam baczniej się temu przyglądać i np. wolę teraz kupić jedną fajniejszą bluzę zamiast kilku tanich – niby cenowo tak samo, ale przynajmniej wiem, że coś fajniejszego ma dziecko w szafie, co będzie nosiło, a nie że z nadmiaru przeleży niezauważone… Choć i z tymi droższymi rzeczami też nie przeginam – bo czasem można znaleźć fajne tańsze opcje, więc po co przepłacać, jeśli np. płaci się czasem tylko za metkę… Mam „swoje” firmy, co do których jakości jestem pewna i lubię w nie celować.
Ja mam dokładnie tak samo 😉
W sumie jesli to co wodze na zdjeciu to wszystko co ma Twoja mlodsza corka to zastanawiam się czy moje dzieci to wyjątkowe brudasy (:D) czy u ciebie jest taki miniminiminimalizm.. moje dzieci (mam trojke) mają ubrania typowo domowe (nie przeszkadza mi plama na żadnym takim) ubrania cześciowo przedszkolne i ubrania na wyjście.. a teraz mowie dlaczego… glownie starsza namiętnie brudzi ciuchy w przedszkolu.. farba/ jedzenie/ kleje.. jak mam ubrania do przedszkola to mi nie zal ze zniszczy.. wiadomo przedszkolne zazwyczaj sie nie nadają pozniej do niczego 😀 ja np po domu moge bluzke z plamką założyć ale do przedszkola czy na wyjście to już nie.. i wiadomo dżinsy, leginsy, koszulki, bluzki, koszule, bluzy.. nie wiem szczerze jak to mozliwe ze macie tak mało ciuchów.. jak dawalam jej raz w tygodniu bluzke ktora mi sie podobala to pewnego dnia rzekla do mnie „mamo czy ty musisz mi dawac codziennie te same ciuchy?” Zatkało mnie.. 😀 dokupilam kilka koszul żeby nie musiala nosić ciagle tych samych ? ja wiem ze mam za duzo.. ale inaczej sie nie da.. najmniej ma najmlodszy syn
. Ale do przedszkola nie chodzi jezzcze.. ale ilekroć otwieram jego szafke to nie mam co założyć 😀
Da się, sprawdziłam 😉 Mia też czasem wraca do domu z jakąś plamą na bluzce, ale 95% mi się dopiera i jak kupuję rzeczY, hm, nEXT, Zary, niektóre 51015 czy Kappahl, Reserved to raczej mi się nie niszczą i większość spokojnie odsprzedaję, z których wyrastają.
Moje jak miały więcej to częsci z tych rzeczy i tak nie nosiły, bo wolały te swoje ulubione ;D
Mega fajny wpis! Moja przyjaciółka nie tak dawno temu urodziła dziecko i czuję, że za jakiś czas takie porady będą dla niej na wagę złota 😀 Dzięki za skrupulatną robotę!
Bardzo się cieszę, właśnie najbardziej do młodych mam chciałabym z tym dotrzeć! 🙂
Cóż moi synowie maja dużo ubrań. Starszak ma 4.5 roku, młodszy 13 Msc. Po starszaku wszystko sprzedałam do 2 lat… Więc w workach czekają tylko rzeczy od 2 lat w górę. Starszak potrzebuje do przedszkola codziennie zestaw typu spodnie, podkoszulek, koszulka. Młodszy czasem ma 2 razy dziennie zmieniane ubranie, albo się o leje piciem, albo psika, ewentualnie z pampersa szybciej wyplynie niż przebiore ? do tego mają zestawy świąteczne typu kilka koszul, sweterkow, eleganckich spodni. Kurtka w sezonie zimowym 1 plus 1 kombinezon. Starszak butów ma kilka par typu adidasy ładne, adidasy do przedszkola, eleganckie do wyjścia, sandały, trampki, buty koło domu, kalosze. Młodszemu dopiero buty kompletuje. Bluzy z kapturem, polar, bezrękawnik obowiązkowo. Piore 1 raz w tygodniu nie posiadam suszarki elektrycznej. Dodatkowo prasuje. Ubrań spokojnie starcza na 2 tygodnie bez prania. Np w ferie nas nie było praktycznie całe w domu, tyle co przyjechaliśmy, przepakowlismy torby i dalej w trasę. Jak wróciliśmy to na spokojnie były ubrania w szafie do noszenia na kolejne parę dni. Ubrań nowych kupuje bardzo mało, uwielbiam szmateksy i szukanie perełek. Uważam, że jest ich tak dużo w sklepach, że ja spokojnie mogę kupować takie, które nadają się do noszenia dla kolejnych dzieci. Zresztą moje dzieci rosną tak szybko że w sklepie musiałabym fortunę zostawiać? dodatkowo starszak spodnie niszczy z prędkością światła.
Jasne, że można i tak jest ekologicznie 🙂 Jeśli tylko masz czas na szukanie – ja np. jak wypatrzę coś fajnego przy okazji to biorę, ale jeśli potrzebuję konkretnej rzeczy dla dzieci, np. jeansów to zazwyczaj wolę zamówić online sprawdzony model niż tracić 1-2 godziny na szukanie bez pewności, że znajdę…ale perełek też sobie nigdy nie odmawiam 🙂
Jakiś czas temu tez zaczelam ograniczac ilosc ubran.zaczelo się przy remoncie pokoju i jednej szafie (malej) na wszystkie ciuchy. Oduczylam się trzymać ciuchy na lepszą okazję, nie szkoda mi właśnie. Idzie mi coraz lepiej ale dluga droga do takiego przedstawienia się bo właśnie A tu coś ładne , A tu się przyda , A tu okazja ? szczęśliwie pojemność szafy ogranicza
🙂 ja też się jakiś czas temu wyleczyłam z czekania na „lepszą okazję” <3 Chcę być najlepszą wersją siebie dla siebie na co dzień <3
Moniko . ja tez mam problem. Widze go teraz kiedy mam suszarke. Mam 3 corki 1-3-5. Kupuje najwiecej najstarszej- sporo kupuje tez zwyklych przedszkolnych zestawow. Koszulka +treginsy. Mlodsze donaszaja i dokupuje to co potrzeba (i wiecej-zbyt duzo. Kusza mnie wyprzedaze) Ale teraz najstarsza corka ma swoje zdanie a srednia ja nasladuje. Najmlodsza narazie donasza z oszczednosci a dokupuje glownie body. Szczescie ze maja jednakowa budowe.
Faktycznie szczęście, bo u mnie dziewczynki mało noszą po sobie ubrań – dlatego też ograniczam, bo nie chce mi się tego sprzedawać w takich ilościach dalej, wolę żeby miały mniej i faktycznie „wynosiły” 🙂
… ale roczniaka zazdroszczę, to jeszcze 2 lata szaleństwa na dziale „baby” 😉 Mnie by najbardziej kusiło kupowanie maluchowi 😛
Bardzo fajny temat poruszony.. Też staram się zmieniać swoje nawyki i kupować rzeczy potrzebne, ładne, lepsze gatunkowo. Mniej, ale lepsze. Dopiero się tego uczę, jeśli chodzi o garderobę dziecka, ale wydaje mi się że całkiem nieźle mi to idzie 🙂
Zastanawiam się w jakich sklepach zazwyczaj robi Pani zakupy? Widzę że na pewno w 5.10.15. I takie pytanko…. skąd takie piękne sukienki? pozdrawiam 🙂
Jestem Monika 🙂 H&M, Zara, Kappahl, Next, 5.10.15, Reserved, czasami SMYK albo Lindex. Tam najczęściej 🙂
A sukienki to H&M i Kappahl, akurat obie będą już na wyprzedaży z szaf dziewczynek, którą podlinkowałam 🙂
Chyba też zrobię taki konkretny przegląd w szafach dziewczynek, bo wiem że mają za dużo ubrań. Zwłaszcza takich codziennych, które noszą do szkoły i przedszkola. Przez to ciągle mam całe sterty ubrań do składania, które i tak muszę upychać w szafie, bo się ledwo mieszczą ;/
Polecam! a e-book na pewno w tym pomoże 🙂
Czy Mijeńka donasza niektore ubrania po Wiki?
Tak, ale to raczej pojedyncze egzemplarze, bo one mają zupełnie inną budowę i upodobania 🙂
Ja wpadłam w pułapkę – kupuję bo się przyda, w związku z czym obecnie prawie nie mieszczą się w szafie – masakra jakaś. Dodatkowo wpadłam w pułapkę ładnych rzeczy, ale często ich nie zakładam, żeby się nie zniszczyły – otworzyłaś mi oczy, ale zmiana przyzwyczajeń jest mega trudna. Dodatkowo nie wiem czy potrafię ograniczyć ilość do potrzebnych kompletów – tak od strony technicznej 🙁
Kasia, a z czym konkretnie masz problem przy kompletach? 🙂