Tak – zniknęłam na chwilę. Nie – nic strasznego się nie stało. Wydawało mi się, że coś idzie nie tak, wszystko robię źle…ale właśnie – wydawało mi się. Okazuje się bowiem, że najzwyczajniej w świecie, czasami w życiu trzeba się zatrzymać, zejść ze sceny i spojrzeć na wszystko z boku. Mieć czas na herbatę z cytryną i chwilę przemyśleń, a potem podjąć poważną decyzję o rozpoczęciu gruntownych życiowych porządków.
Czułam się przytłoczona codzienną gonitwą, choć nie samo tempo mnie męczyło, a poczucie, że biegam w kółko, zmierzając donikąd tak naprawdę. Jak już wiesz – nie znoszę braku efektywności, więc jakoś niespecjalnie mi po drodze z codziennym zasypianiem w poczuciu, że nie wykorzystałam kolejnego dnia nawet w połowie.
Zmieniamy, porządkujemy i układamy wiele rzeczy, wiele spraw, które tego wymagają. Od błahostek typu wymiana miseczek na komplet sześciu takich samych po poważne rozmowy i decyzje dotyczące własnego miejsca na ziemi czy przyszłości dzieci.
Jednak w tym wszystkim męczyła mnie niesamowicie jedna rzecz – przez aktualny brak auta czuję się – delikatnie rzecz ujmując – uziemiona w domu. Uwielbiam nasze osiedle właśnie za kameralność i fakt, że wszystko mam pod nosem, ale … już tak mam, że lubię sobie często uciekać. Na krótko, ale lubię.
Do tej pory wydawało mi się, że jest mi tak źle i czuję się przytłoczona, bo od dawna nie byliśmy nigdzie dalej. Musiałam przejechać całą Polskę w tę i z powrotem żeby dotarło do mnie następnego dnia po powrocie, że tak naprawdę, to wcale nie brakuje mi dalekich wyjazdów i odhaczania czegoś na liście „do odhaczenia”, ale najbardziej brak mi mobilności tu, na miejscu.
Brakuje mi wygodnego wyskoczenia na niedzielny spacer do Orłowa, na kawę do Zatoki Sztuki czy na obiad przy okazji zakupów w Ikei (pyszny łosoś! <3 ). Lubię tu być. Lubię tu żyć. I uwielbiam całe nasze „dookoła”.
Nie wiem, czy to już czas na to stwierdzenie, zwłaszcza, że nosa poza Polskę nie wystawiłam, ale to właśnie tu, w Trójmieście, czuję, że jestem w domu. To tu czuję się u siebie, choć mieszkamy w Gdańsku przecież zaledwie dwa lata.
Każdy kolejny miesiąc, a może nawet tydzień układa mi w głowie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Może to taka mentalna 30-tka? ; ) Na pewno żyję dużo, dużo bardziej świadomie i chyba powoli po wszystkich upadkach, po których musiałam się pozbierać, faktycznie zaczynam kroczyć przez życie odważniej i przede wszystkim z nadzieją patrząc w przyszłość, a uwierz mi, że czasem to jedno z pozoru banalne zdanie potrafi zmieniać życie tu i teraz.
Od wczoraj nałogowo oglądam relację na żywo z wyjazdu Fashionelki do Nowego Jorku, na nowo rozbudzając w sobie obsesyjne pragnienie poznawania świata. Krok po kroku, czasem w niezauważalnym tempie zmieniam swoją rzeczywistość na taką, która bardziej mi odpowiada i – mimo, że to przecież wprowadzenie w życie moich własnych teorii – czasami oczom nie wierzę, jak wielką różnicę robią mikroskopijne zmiany.
Pół godziny na świeżym powietrzu, ładnie podany obiad, 10 minut po posiłku na ogarnięcie mieszkania, żeby pracowało się lepiej. Parę minut na poprzeciąganie się w łóżku przed rozpoczęciem dnia, gorąca herbata zamiast tej pitej w biegu, skupienie się całą sobą na rozbrajającym czterozębnym uśmiechu albo pół godziny poświęcone na obejrzenie z moją Czterolatką „Domowych Rewolucji” i uważne słuchanie fascynacji urządzaniem wnętrz. Cotygodniowa godzina w wannie z pachnącym miłością (czyt. czekoladą z cytrusami) peelingiem od Emi, takim wiecie – ze składem 100 % miłość. Książka przed snem, a nawet pilnowanie budżetu, zbieranie paragonów i rysowanie w Bullet Journal. I Shape of You w słuchawkach tak głośno, że nie docierają do mnie żadne inne dźwięki.
Nie wiem, co to będzie u Ciebie, ale pomyśl chwilę, czy przypadkiem zmiana jakiś błahostek nie sprawi, że dzień po dniu będziesz zasypiać szczęśliwsza i bardziej zadowolona z siebie ?
Dziś czuję, że wiosna zaraz naprawdę zapuka do drzwi, dlatego zostawiam Cię z ostatnimi pewnie w tym sezonie zimowymi kadrami z Orłowa.
Siedzę właśnie z herbatą i przelewam pomysły na papier, a potem tworzę z nich plan wpisów na najbliższe miesiące, więc koniecznie daj mi znać, o czym chciałabyś poczytać. Myślę też o nagraniach na żywo na facebooku – będziesz? O czym chciałabyś tam posłuchać, pogadać? DAJ ZNAĆ!
Mnie też czasem spotykają momenty, gdy muszę zwolnić, przystanąć… Ot tak, po prostu, bez jakiegoś konkretnego powodu. By nacieszyć się „tu i teraz”.
W poniedziałek zaniosłam papiery na prawo jazdy… Bo i ja mam dość uziemienia… Trzymaj kciuki! 😉
Może coś jest z tą mentalną 30-tką… Ja też (skończywszy tyle w zeszłym roku) czuję się jakaś taka… bardziej świadoma. Głównie siebie, swoich pragnień, celów, emocji… Lepiej żyje mi się samej z sobą, a dzięki temu i mnie samej z innymi… Bo lepiej siebie znam i potrafię też bardziej zawalczyć o swoje, a więc już nie irytuje mnie, że ktoś tam zadecydował za mnie czy na coś nie miałam wpływu… Więcej dojrzałości jest we mnie i w moich działaniach 🙂 Lubię bardzo ten stan 😉
Och, takie błahostki są bardzo ważne! Zmiana koszulki po domu i już czuję się inaczej. Umycie włosów, maźnięcie ust lekką szminką… I choć nigdzie nie wychodzę, dla samej siebie – tu w domu – czuję się fajną laską, która jest zadowolona z życia. A takie małe przyjemności składają się na większe – bo od dobrego samopoczucia wychodzi wszystko!
Wiesz, brakowało mi postów tego rodzaju – zdjęcia dziewczynek + Twoje przemyślenia. Takie wpisy lubię u Ciebie najbardziej 🙂 :*
BTW, jeśli już o zdjęciach mowa… CU-DO-WNE! Genialne, świetne… Piękne, Kochana! 🙂 Jak dziewczynki ślicznie wyglądają razem… <3 Cudne to... <3
<3
Dziękuję.
Lubię, że tu jesteś :* !
:* :>
Mnie też czasem spotykają momenty, gdy muszę zwolnić, przystanąć… Ot tak, po prostu, bez jakiegoś konkretnego powodu. By nacieszyć się „tu i teraz”.
W poniedziałek zaniosłam papiery na prawo jazdy… Bo i ja mam dość uziemienia… Trzymaj kciuki! 😉
Może coś jest z tą mentalną 30-tką… Ja też (skończywszy tyle w zeszłym roku) czuję się jakaś taka… bardziej świadoma. Głównie siebie, swoich pragnień, celów, emocji… Lepiej żyje mi się samej z sobą, a dzięki temu i mnie samej z innymi… Bo lepiej siebie znam i potrafię też bardziej zawalczyć o swoje, a więc już nie irytuje mnie, że ktoś tam zadecydował za mnie czy na coś nie miałam wpływu… Więcej dojrzałości jest we mnie i w moich działaniach 🙂 Lubię bardzo ten stan 😉
Och, takie błahostki są bardzo ważne! Zmiana koszulki po domu i już czuję się inaczej. Umycie włosów, maźnięcie ust lekką szminką… I choć nigdzie nie wychodzę, dla samej siebie – tu w domu – czuję się fajną laską, która jest zadowolona z życia. A takie małe przyjemności składają się na większe – bo od dobrego samopoczucia wychodzi wszystko!
Wiesz, brakowało mi postów tego rodzaju – zdjęcia dziewczynek + Twoje przemyślenia. Takie wpisy lubię u Ciebie najbardziej 🙂 :*
BTW, jeśli już o zdjęciach mowa… CU-DO-WNE! Genialne, świetne… Piękne, Kochana! 🙂 Jak dziewczynki ślicznie wyglądają razem… <3 Cudne to… <3
<3
Dziękuję.
Lubię, że tu jesteś :* !
:* :>