Świat dziś niesamowicie pędzi. Nie zwracamy uwagi na z pozoru nieistotne błahostki, a one niepostrzeżenie urastają do monstrualnych rozmiarów rzeczy mniej lub bardziej trudnych do przeskoczenia. Aż pewnego dnia okazuje się, że nasze życie kompletnie nie spełnia naszych oczekiwań, prawda? To idealny moment na gruntowne życiowe porządki – jesteś tego warta!
Zastanów się – tak z ręką na sercu i tylko dla samej siebie, z nikim nie musisz się tym dzielić – ile jest takich zupełnie błahych spraw, które masz gdzieś z tyłu głowy? Takich, które Cię drażnią, ale wiecznie masz jakieś „ale”, byleby tylko się nimi nie zająć w danej chwili?
U mnie lista była tak długa, że na jej widok miałam ochotę uciec z krzykiem, ale jestem już o krok dalej i dziś opowiem Ci o sprawdzonej przeze mnie metodzie, która będzie krokiem milowym do zwiększenia samoświadomości i bardziej świadomego życia, jeśli tylko zechcesz spróbować.
To jak?
Pomyśl tylko.
Błędne koło
Bałagan w kuchennych szafkach, w przyprawach i zamrażarka pełna bliżej niezidentyfikowanych foliowych woreczków z zawartością, które skutecznie utrudniają przygotowywanie wszystkich posiłków.
Uszczerbione talerze i kubki albo tylko jeden nóż przypadający na każde 3 widelce odbierają jakąś radość spożywania posiłku.
Brak organizacji i porządku w zabawkach sprawia, że dzieci nie wiedząc nawet, gdzie co jest, nie dość, że nie są w stanie same po sobie sprzątać, to jeszcze krzątają się całymi dniami z kąta w kąt, nie wiedząc tak właściwie czym się bawić ( bo co za dużo to nie zdrowo).
Totalny chaos w plikach na komputerze kompletnie rozwala jakikolwiek plan pracy, bo nim wykonasz zadanie przez 15 minut przekopujesz się przez foldery, żeby znaleźć dany plik.
Co z tego, że uprasowałaś ubrania, skoro zaraz włożysz je do szafy, której zawartość przypomina kogiel-mogiel?
Codziennie nie masz się w co ubrać, mimo, że Twoja szafa pęka w szwach, więc ostatecznie chodzisz na zmianę w tych samych 5 rzeczach, które są zawsze na wierzchu.
Brak odpowiedniej organizacji domowego życia w ciągu dnia przypłacasz marudzącymi całe popołudnia dziećmi, stresem, bo wszystko jest „nie w porę”, frustracją a dodatkowo pracą po nocach, bo w dzień niby robisz wszystko, ale nie robisz nic sensownego, więc jeśli gonią Cię deadline’y, to czas od 20:30 (gdy dzieci zasną) do 2 w nocy jest Twoim etatem …
W efekcie nie masz kompletnie czasu ani na własny rozwój czy jakikolwiek relaks, ani na czas spędzony ze swoim facetem. Brak odpoczynku + brak czasu dla siebie w związku, a tym samym braki w bliskości, dotyku, przytulaniu, rozmowie i wszystkim innym to obustronnie narastająca frustracja, nerwy i takie ogólne poczucie, że „coś się psuje”. Jak się psuje to przecież trzeba ponaprawiać, a Ty tylko zadajesz sobie pytanie KIEDY DO CHOLERY ZNALEŹĆ NA TO CZAS, skoro i tak już go brakuje, całymi dniami zasuwasz na najwyższych obrotach, a nic nie działa tak jak powinno.
Brzmi znajomo?
Może troszkę przekoloryzowałam i nie zawsze jest do tego stopnia tragicznie, ale właśnie z takich pierdołowatych mini-niedociągnięć tworzy się życiowy bałagan, który wysysa z nas życie.
Bałagan, który przestaje być tylko „problemem z rzeczami”
Niepostrzeżenie wpadamy w bajzel, który wychodzi ze strefy przedmiotów i przenosi się na wszystkie inne – wkrada się do relacji, do samoakceptacji, do emocji i uczuć. Pozbawia kompletnie efektywności, rodzi frustracje i odziera z cierpliwości, a wszystkie wiemy, że nam – matkom – ta cecha jest niezbędna, a jej granice codziennie poddawane są testom.
Zrozumieć najważniejsze. Przyjąć do wiadomości. Pogodzić się z faktem.
Usiadłam pewnego wieczoru i za nic nie mogłam się skupić na napisaniu sensownego zdania, a czułam, że „muszę, bo przecież w poniedziałek i tak odpuściłam”. Już pomijam fakt, że gdy ja muszę to zazwyczaj z automatu bardzo mi się nie chce tego zrobić. To był moment, gdy dotarło do mnie, że dopóki ciągnie się za mną kilkunastostronicowa lista spraw pierdołowatych do ogarnięcia, z których co najmniej 70 % skutecznie dezorganizuje moją codzienność i obniża efektywność do zera, a do tego dochodzi poczucie braku wiedzy w pewnych istotnych kwestiach i braku kontroli nad fundamentalnymi elementami codzienności, tak długo każdy – absolutnie każdy – mój krok wykonany niby na przód jest tak naprawdę ledwie tip-top’em zamiast skoku w dal. To był dzień, w którym dotarła do mnie dobitnie niepodważalna prawda.
Nie da się ruszyć porządnie do przodu w jasno określonym kierunku, jeśli za nami wciąż będą sprawy, przed którymi będziemy uciekać zbaczając z wyznaczonej ścieżki.
JAK ZACZĄĆ GRUNTOWNE ŻYCIOWE PORZĄDKI I ZROBIĆ PIERWSZY KROK W KIERUNKU LEPSZEGO, ŚWIADOMEGO ŻYCIA?
Daj sobie taki kompletnie wolny wieczór. Wyłącz telewizor i powiadomienia w telefonie. Weź kartkę, zrób gorącą herbatę i pogadaj ze sobą szczerze. Przeanalizuj absolutnie wszystko, co przyjdzie Ci do głowy i zapisuj każdą rzecz, która jest inna niż chciałabyś żeby była. Zapisuj to na kartce – stwórz listę.
To jest lista, na której znajdzie się naprawdę wszystko – skomplikowane relacje, niedopowiedzenia, zaległe maile, bajzel na komputerze, niewywołane zdjęcia, bałagan w każdej szafce, półce czy szufladzie, nadmiar niepotrzebnych rzeczy. Nieuporządkowane dokumenty. Zaległe pismo, którego nie wysłałaś. 5 kg nadwagi i trzy rozstępy na udzie. Wizyta u fryzjera, którą planowałaś już rok temu i telefon, żeby umówić dziecko do dentysty. Rozmowa z szefem o podwyżce i trzy zaległe książki. Zrobienie listy miejsc do odwiedzenia, wyrzucenie dziurawych skarpetek i połamanych zabawek. Randka z mężem, na którą wybieracie się trzeci rok i fakt, że od nie pamiętam kiedy obiecujesz sobie, że chociaż jeden weekend w miesiącu spędzicie gdzieś poza domem całą rodziną – minął rok, a Wy jednak nie byliście nigdzie.
Zapisz, że chcesz zmienić samochód, bo wkurza Cię zacinający się zamek i to, że strasznie drażni Cię ten chlebak w kuchni. Że widziałaś ostatnio w Pepco fajne nowe doniczki, a w necie mignęła Ci czerwona kiecka, którą strasznie chciałabyś ubrać na kolację przy świecach w Walentynki. Zapisz też, że chciałaś codziennie sama wykazywać inicjatywę w waszym związku, bo jak coś zmieniać to najlepiej od siebie. I to, że drażni Cię niemiłosiernie, jeśli ze snu wyrywa Cię wrzask porannego „mama” i zazwyczaj potrafi Ci to skutecznie spieprzyć dzień.
Słowem – wyrzuć ze swojej głowy absolutnie wszystko, co tylko przejdzie Ci przez myśl.
Później polecam rundkę po mieszkaniu i zerknięcie do absolutnie każdej szafki, do lodówki, zamrażarki, na strych i do piwnicy. Odpalenie komputera i przejrzenie zakładek (bo może jest coś, co z jakiś powodów było ważne, więc zapisałaś, a już nie pamiętasz), przejrzenie facebooka i insta, a także maila. Szybki research w jakim stanie „ogarnięcia” jest Twój komputer. Analizę ile czasu dziennie spędzasz przy włączonym telewizorze. Stanięcie przed lustrem i przyjrzenie się sobie, szybka rzut oka na kosmetyczkę.
Nie, to jeszcze nie czas na gruntowne porządki. Nie sprzątaj, nie segreguj, nie wyrzucaj!
Potrzebujesz planu.
Abraham Lincoln powiedział kiedyś:
Gdybym miał 8 godzin, żeby ściąć ogromne drzewo, to 6 poświęciłbym na porządne ostrzenie siekiery.
Jest w tym więcej sensu, niż mogłoby się wydawać.
Zrób to dla siebie. Poświęć jeden wieczór na rozmowę ze sobą i trzymaj się jednej zasady – bądź ze sobą absolutnie szczera i pamiętaj, że na liście ląduje absolutnie KAŻDA najdrobniejsza rzecz, która Ci nie pasuje obecnie w Twoim życiu w jakimkolwiek stopniu.
Gwarantuję Cię, że z większość z pozoru ogromnych zadań czy zmian da się tak rozplanować i wykonać, żeby działanie samo w sobie nie było w żaden sposób „bolesne”. Za to efekty są spektakularne i dodają skrzydeł.
Ale nie martw się – nie zostawię Cię tak samej z tą listą. Ja jestem pod koniec realizacji większości założeń z planu, a po drodze zgłębiałam wiedzę w dziedzinie samoświadomości, skuteczności i efektywności. Chętnie się z Tobą podzielę i pomogę – przecież jestem tu po to, by inspirować Cię do lepszego życia, prawda?
Zaczniemy w marcu od darmowego wyzwania, na którym zajmiemy się przejęciem kontroli nad rzeczami. DOŁĄCZ KONIECZNIE!
To jak, podejmujesz wyzwanie? Jak wiele jest rzeczy, które chciałabyś zmienić? DAJ ZNAĆ!
dopiero dziś tutaj trafiłam… i to chyba najlepsze co mogło mi się przytrafić…
Wczoraj miałam właśnie taki dzień, kiedy nic nie szło. Z każdej szafki wypadały skotłowane rzeczy, dziecko marudziło po drodze z przedszkola, co nastroiło mnie kiepsko i do pracy poszłam z nastawieniem na „nie”. Po powrocie tysiąc spraw w domu. Z wielkiej sterty uśmiechają się do mnie złowieszczo książki do recenzji, teksty do napisania. No to siadłam i… i nic. nic nie mogłam napisać. Chaos dookoła i ta lista z tysiącami rzeczy do zrobienia skutecznie mnie zniechęciła. W końcu podłamana poszłam spać. Dziś odpaliłam laptopa, zrobiłam sobie gorącej kawki i znalazłam twój tekst. To chyba dobry znak. I uff, że nie ja jedna, że da się to zwalczyć, ogarnąć. Zabieram się! Robię listę i podejmuję wyzwanie. DZIĘKUJĘ
Da się, absolutnie się da! Oczywiście w zależności od tego, co tam sobie zapiszesz, tyle będzie wymagało to czasu, ale ja objęłam taktykę, że rozpisywałam plan tak długo aż doszłam praktycznie w każdym punkcie do rzeczy,tkórą mogę wykonać właściwie od razu ( czyt. np. żeby nie mieć żadnych długów konsumenckich potrzebuję xyz zł, ale pierwszym krokiem, żeby zacząć szukać oszczędności jest dokładne pilnowanie budżetu, zbieranie paragonów i kilka innych rzeczy, które można zrobić od ręki).
Będzie o tym w następnych wpisach 🙂
Wczoraj miałam właśnie taki dzień, kiedy nic nie szło. Z każdej szafki wypadały skotłowane rzeczy, dziecko marudziło po drodze z przedszkola, co nastroiło mnie kiepsko i do pracy poszłam z nastawieniem na „nie”. Po powrocie tysiąc spraw w domu. Z wielkiej sterty uśmiechają się do mnie złowieszczo książki do recenzji, teksty do napisania. No to siadłam i… i nic. nic nie mogłam napisać. Chaos dookoła i ta lista z tysiącami rzeczy do zrobienia skutecznie mnie zniechęciła. W końcu podłamana poszłam spać. Dziś odpaliłam laptopa, zrobiłam sobie gorącej kawki i znalazłam twój tekst. To chyba dobry znak. I uff, że nie ja jedna, że da się to zwalczyć, ogarnąć. Zabieram się! Robię listę i podejmuję wyzwanie. DZIĘKUJĘ
Da się, absolutnie się da! Oczywiście w zależności od tego, co tam sobie zapiszesz, tyle będzie wymagało to czasu, ale ja objęłam taktykę, że rozpisywałam plan tak długo aż doszłam praktycznie w każdym punkcie do rzeczy,tkórą mogę wykonać właściwie od razu ( czyt. np. żeby nie mieć żadnych długów konsumenckich potrzebuję xyz zł, ale pierwszym krokiem, żeby zacząć szukać oszczędności jest dokładne pilnowanie budżetu, zbieranie paragonów i kilka innych rzeczy, które można zrobić od ręki).
Będzie o tym w następnych wpisach 🙂
Dobrze Cię „widzieć”! :* I ja chciałam już napisać, czy żyjecie, czy wszystko w porządku, ale w moim przypadku pytanie to wylądowało wśród tych nieszczęsnych planów „to do” na liście niespisanej, ale siedzącej w głowie, co to z niej myśli przeszkadzają w opanowaniu rzeczywistości. Także, ten-tego, nie zadałam tego pytania. Cieszę się, że zrobili to inni. I że zanim się odezwałam, Ty zdążyłaś to już zrobić. :*
Pod koniec ubiegłego roku kupiłam sobie planner – żeby moje wszystkie luźne notatki, zapisane papierki znalazły się w jednym miejscu – żeby jakoś spiąć w całość ogrom tego, nad czym powinnam mieć kontrolę (przedszkole Johnka i zadania/atrakcje/aktywności z tym związane, rachunki, lekarz nasz i – głównie – dzieci, zakupy, urodziny, odwiedziny, remont łazienki – a więc produkty, inspiracje, pomysły, rachunki, materiały itd., pomysły na posty z listami inspiracji, gotowe notatki do wpisów, lista do odhaczenia, notatki do pracy doktorskiej – cały zeszyt w zasadzie! – luźne karteczki z książek z biblioteki, które już musiałam oddać, bo minął termin…). Mam dodatkowe miejsce i w sumie przydaje się, ale z drugiej strony mój kalendarzyk – wygodny, bo kieszonkowy, ale mieszczący wiele treści – też jest mi potrzebny – powielam więc treści i nie wiem, z czego zrezygnować… Kalendarzyk jest ze mną wszędzie, na bieżąco wszystko w nim notuję, a planner swoje już waży, ale z drugiej strony wszystkie moje notatki są w jednym miejscu, a nie upchnięte dosłownie wszędzie… Wcześniej nie umiałam tego ogarnąć – teraz już nie mam tego problemu, choć ta dwoistość, powielanie trochę mnie czasem męczy… Ale widzę, że jestem bardziej skuteczna, mniej chaotyczna, więc macham na to ręką. Trudno, widocznie tak musi być.
Ten rok zaczął się dla mnie dobrze, ruszyłam z wieloma projektami, które wcześniej leżały odłogiem – niektóre bardzo długo. Jakie to było wyzwalające uczucie! Móc wreszcie odhaczyć to, z czym się tak długo męczyłam! A najdziwniejsze – w niektórych przypadkach nie wiązało się to z jakąś ogromną energią czy pracą, ale zwyczajnie pewną organizacją czasu. Wszystko da się zrobić, jeśli człowiek odpowiednio się zmotywuje i uporządkuje swój czas! To było bardzo budujące… Trochę mi już opada ta fala, na której płynę od nowego roku, ale nie daję się – surfowanie spodobało mi się bardzo! ;D
Dobrze Cię „widzieć”! :* I ja chciałam już napisać, czy żyjecie, czy wszystko w porządku, ale w moim przypadku pytanie to wylądowało wśród tych nieszczęsnych planów „to do” na liście niespisanej, ale siedzącej w głowie, co to z niej myśli przeszkadzają w opanowaniu rzeczywistości. Także, ten-tego, nie zadałam tego pytania. Cieszę się, że zrobili to inni. I że zanim się odezwałam, Ty zdążyłaś to już zrobić. :*
Pod koniec ubiegłego roku kupiłam sobie planner – żeby moje wszystkie luźne notatki, zapisane papierki znalazły się w jednym miejscu – żeby jakoś spiąć w całość ogrom tego, nad czym powinnam mieć kontrolę (przedszkole Johnka i zadania/atrakcje/aktywności z tym związane, rachunki, lekarz nasz i – głównie – dzieci, zakupy, urodziny, odwiedziny, remont łazienki – a więc produkty, inspiracje, pomysły, rachunki, materiały itd., pomysły na posty z listami inspiracji, gotowe notatki do wpisów, lista do odhaczenia, notatki do pracy doktorskiej – cały zeszyt w zasadzie! – luźne karteczki z książek z biblioteki, które już musiałam oddać, bo minął termin…). Mam dodatkowe miejsce i w sumie przydaje się, ale z drugiej strony mój kalendarzyk – wygodny, bo kieszonkowy, ale mieszczący wiele treści – też jest mi potrzebny – powielam więc treści i nie wiem, z czego zrezygnować… Kalendarzyk jest ze mną wszędzie, na bieżąco wszystko w nim notuję, a planner swoje już waży, ale z drugiej strony wszystkie moje notatki są w jednym miejscu, a nie upchnięte dosłownie wszędzie… Wcześniej nie umiałam tego ogarnąć – teraz już nie mam tego problemu, choć ta dwoistość, powielanie trochę mnie czasem męczy… Ale widzę, że jestem bardziej skuteczna, mniej chaotyczna, więc macham na to ręką. Trudno, widocznie tak musi być.
Ten rok zaczął się dla mnie dobrze, ruszyłam z wieloma projektami, które wcześniej leżały odłogiem – niektóre bardzo długo. Jakie to było wyzwalające uczucie! Móc wreszcie odhaczyć to, z czym się tak długo męczyłam! A najdziwniejsze – w niektórych przypadkach nie wiązało się to z jakąś ogromną energią czy pracą, ale zwyczajnie pewną organizacją czasu. Wszystko da się zrobić, jeśli człowiek odpowiednio się zmotywuje i uporządkuje swój czas! To było bardzo budujące… Trochę mi już opada ta fala, na której płynę od nowego roku, ale nie daję się – surfowanie spodobało mi się bardzo! ;D
Po przeczytaniu całości chcę Ci powiedzieć, że właśnie pije herbatkę i czuję taką ulgę na sercu ! Dotarłaś do mnie w ciągu 5 min. To ja i moja obecna sytuacja. Mąż w pracy non stop, niby ferie i starszy 10 latek w domu, ja również pracuje troszkę w domu i jestem na urlopie wychowawczym z 2 letnią córeczką przy nodze 24 h na dobę. To co chce zrealizować niby proste rzeczy ,ale nie wyrabiam. Uzbierało się tego troszkę. Czas start na nadrobienie tych łatwych zaległości. Biorę długopis i zaczynam. Ja i cisza. Dzięki Kochana ! Fajnie, że jesteś <3
<3
Po przeczytaniu całości chcę Ci powiedzieć, że właśnie pije herbatkę i czuję taką ulgę na sercu ! Dotarłaś do mnie w ciągu 5 min. To ja i moja obecna sytuacja. Mąż w pracy non stop, niby ferie i starszy 10 latek w domu, ja również pracuje troszkę w domu i jestem na urlopie wychowawczym z 2 letnią córeczką przy nodze 24 h na dobę. To co chce zrealizować niby proste rzeczy ,ale nie wyrabiam. Uzbierało się tego troszkę. Czas start na nadrobienie tych łatwych zaległości. Biorę długopis i zaczynam. Ja i cisza. Dzięki Kochana ! Fajnie, że jesteś <3
<3
Jestem na zwolnieniu w ciąży i miałam tyle planów na ten czas, a tak niedużo zrealizowałam. Dobra jednak za krótka, spraw codziennych dużo, zdrowie nienajlepsze, po drodze różne niespodzianki.
Najgorsze są zdjęcia do wywołania, których jest XXX, a które obiecałam sobie posegregować, nim urodzę drugie dziecko – jeśli siadam na komp, to wolę FB, rozmowy z znajomymi, ciekawe blogi lub informacje. Bardzo dużo wsparcia w cukrzycy ciążowej daje mi grupa tematyczna na FB – fajne przepisy, pogadanki itp, plus kompletowanie wyprawki, zakupy online – i już muszę uciekać od komp, bo nie mam czasu. Ale trochę przeczyściłam dysk. Cieszę się też z odmalowania sypialni, wybrania pralki i kanapy, kołyska też już jest. Tylko wraz z 10-15 planów do zrealizowania. biorę kartkę i siadam.
Jestem na zwolnieniu w ciąży i miałam tyle planów na ten czas, a tak niedużo zrealizowałam. Dobra jednak za krótka, spraw codziennych dużo, zdrowie nienajlepsze, po drodze różne niespodzianki.
Najgorsze są zdjęcia do wywołania, których jest XXX, a które obiecałam sobie posegregować, nim urodzę drugie dziecko – jeśli siadam na komp, to wolę FB, rozmowy z znajomymi, ciekawe blogi lub informacje. Bardzo dużo wsparcia w cukrzycy ciążowej daje mi grupa tematyczna na FB – fajne przepisy, pogadanki itp, plus kompletowanie wyprawki, zakupy online – i już muszę uciekać od komp, bo nie mam czasu. Ale trochę przeczyściłam dysk. Cieszę się też z odmalowania sypialni, wybrania pralki i kanapy, kołyska też już jest. Tylko wraz z 10-15 planów do zrealizowania. biorę kartkę i siadam.