Ile czynności wykonujesz każdego dnia? Próbowałaś je kiedyś wypisać? A potem spojrzeć i policzyć – ile z nich to były rzeczy dla Ciebie ważne? Nie pilne, nie ważne dla innych, nie te „wpisane w etat matka”, ale takie, które sprawiają, że jesteś szczęśliwsza. O krok bliższa celu, spełnienia marzeń?
Konieczność zmiany rzeczywistości na potrójny etat (blog, fotografia i agencja) pracującej z domu mamy, ogarniającej dzieciaki sztuk 2 i dom w pojedynkę, od poniedziałku do piątku, niemal całymi dniami, sprawiła, że postanowiłam bardziej przyjrzeć się swojej organizacji.
Przez pierwsze 1,5 tygodnia, jeszcze w wakacje, skrupulatnie notowałam, co robię w ciągu dnia. Dzięki temu dość skutecznie udało mi się wyeliminować część czasopożeraczy, a inne (np. kłótnie dzieci i przygotowywanie posiłków 2x częściej) wiedziałam, że za kilka dni automatycznie wyeliminuje mi powrót Wiki do przedszkola.
Wypisałam też całą listę rzeczy dotyczących stricte organizacji domu i przestrzeni, które również kompletnie zaburzają efektywne wykorzystywanie czasu, ale to już temat na inny wpis.
Jednak w ubiegłym tygodniu, środowy bad-bad-day, po mega intensywnym i efektywnym wtorku, uświadomił mi, jak bardzo przeładowana jest codzienna lista zadań pracującej mamy! I piszę dziś dla Ciebie ten wpis, bo ja, choć zmęczona, to jednak wrzuciłam się na chwilę w ten młyn świadomie, na własne życzenie, na określony czas i w konkretnym celu. W sumie – tylko to trzyma mnie przy życiu, gdy rezygnujemy z wielu ważnych dla mnie w codzienności rzeczy, świadomość celu i przede wszystkim – określonego założonego czasu trwania tego stanu. Jednak dziś,będąc centrum tego codziennego młynu pomyślałam – ile jest kobiet, dla których to jest normalna codzienność? Dla ilu z nas, to jest constance? Stan stały i właściwie nie prowadzący do niczego konkretnego?
Każdy medal ma dwie strony, więc – porozmawiajmy.
„Co Ty robisz przez cały dzień?!” „Tylko siedzisz z dzieckiem w domu!”
Co mnie wkurza? Po pierwsze – ludzie, którzy zarówno pracę z domu jak i „etat matka” sprowadzają do „siedzisz z dzieckiem w domu”. Pominę już to, jak patrzą na mnie Ci, którym mówię, że pracuję z domu – to jest temat na osobny wpis. Ale jednak – pracuję, poświęcam na to masę czasu i tak staram się zoptymalizować działania, by jeszcze przez 3 miesiące ogarniać niemożliwe do ogarnięcia. Do tego muszę sobie tę całą kilkugodzinną pracę rozpisać pomiędzy setki zadań, które jak każda mama, ogarniająca na co dzień dom i dzieci mam na swojej liście każdego dnia.
I wiem, że też tak masz. Zapewne nie raz to słyszałaś. Jeśli jesteś pracującą w domu mamą i kiedykolwiek usłyszysz, że „tylko siedzisz w domu z dziećmi”, śmiało możesz w odpowiedzi udostępnić komuś mój poniższy facebookowy monolog. Ja stwierdziłam, że chyba każdego, kto tak powie, zaproszę do zamienienia się ze mną na dobę.
… faktycznie, kurczę, NO NASIEDZIAŁAM SIĘ, ŻE ACH! Wiem, że masz tak samo …
Czy masz w tym szalonym dniu czas na rzeczy dla siebie ważne?
Jednak pomimo tego natłoku obowiązków, mimo wszystko nadal nie zgadzam się ze stwierdzeniem, które często słyszę, a brzmi ono – ja nie mam czasu … (tu wstaw wybrane : dla siebie / na rozwój / na książki / na pasję / na rzeczy ważne dla mnie)
Ile jest rzeczy, które codziennie pożerają Twój czas, który można by lepiej wykorzystać? Ile spraw można zoptymalizować? Ile czynności można wykonać z dzieckiem u boku, zamiast wykorzystywać na nie tak cenny czas ciszy i spokoju podczas drzemki?
Zobacz. W tygodniu od 5:00 do 18:00 jestem z dziewczynkami sama. Ogarniam śniadanie, ubieranie, odwożenie do przedszkola, zakupy, gotowanie, sprzątanie, odbieranie z przedszkola, zabawę i spacer z Mią i swoją pracę (która przez najbliższe 3 miesiące balansuje gdzieś w okolicach 3 etatów… :/) Mam w domu względny porządek, w miarę na bieżąco ogarnięte pranie i prasowanie, codziennie ciepły domowy obiad. Mam zrobione paznokcie, brwi i przez większośc tygodnia nawet rzęsy pociągnięte tuszem. Staram się, mimo wszystko, mało wiele trzymać się diety i czytać chociaż kilka stron książki dziennie oraz być w miarę na bieżąco z rozwojowymi materiałami audio/video, które mnie interesują. I śpię w miarę rozsądnie, bo po ok. 7 godzin na dobę!
Mimo to, wciąż mam całą listę rzeczy, które da się poprawić i zoptymalizować. Nie po to, by robić więcej, ale właśnie po to, by móc robić mniej, a mieć lepsze efekty. Taka moja filozofia życia. Optymalizowanie, by mieć więcej czasu na SPRAWY DLA MNIE WAŻNE.
I o tych sprawach dla Ciebie ważnych, chciałabym Ci dziś przypomnieć.
Bo jak często chciałabyś, ale szybko znajdujesz wymówkę, że nie masz czasu albo jesteś już tak zmęczona, że Ci się nie chce? Ja od zawsze mam tak z ćwiczeniami i dziś naprawdę jestem na siebie zła, że przez poprzedni rok zrobiłam niewiele w kierunku mojego celu jakim jest satysfakcjonujący wygląd. Podchodziłam do sprawy zero jedynkowo, mówiąc sobie, że albo dieta i ćwiczenia na siłowni 5x w tygodniu, albo to nie ma sensu. A ma – każde działanie, nawet najmniejsze, który przybliży nas do celu, ma sens.
Do czego zmierzam?
Często słyszę – zrobiłabym to, czy tamto, ale jestem w domu z dzieckiem i no nie mam kiedy. Więc… podsumujmy. Obie mamy takie same 24 godziny. Nawet jeśli pominę fakt, że przecież bywa w ciągu dnia taki czas, że dziecko (niezależnie od wieku) bawi się samo, to dzieci miewają drzemki, wieczorami chodzą spać wcześniej od nas, a poza tym nie potrzebują naszego 100% zaangażowania 24/7. W sumie jak trochę się ponudzą to jest większe prawdopodobieństwo, że odkryją jakąś nową umiejętność, a już na pewno poćwiczą kreatywność.
Mamy więc CO NAJMNIEJ ze 2-3 godziny dziennie „wolnego”. Czasu, który ja na co dzień przeznaczam głównie na pracę, ale nie tylko. To ten czas, kiedy dziecko śpi/bawi się samo, a Ty nie sprzątasz, nie gotujesz i nie robisz innych rzeczy okołodomowych, bo te z powodzeniem da się załatwić z dzieckiem. Jestem żywym przykładem na to, że właściwie każdą codzienną czynność okołodomową da się zrobić, gdy dziecko jest obok i nie śpi.
Do tego można zaoszczędzić czas optymalizując masę zadań (np. słuchając podcastów podczas gotowania obiadu, gotując na dwa dni, czy też robiąc zakupy przez Internet). Jeśli dołożymy do tego zrozumienie i zaakceptowanie faktu, że zrobienie CZEGOKOLWIEK jest lepsze, niż niezrobienie niczego, co posuwałoby nas w kierunku osiągnięcia celu, jesteśmy w domu.
Nawet jeśli będziesz czytać po 15 stron książki dziennie, to przeczytasz ich kilka(naście) w ciągu roku. Nawet jeśli poświęcisz od poniedziałku do piątku, tylko 30 minut na uczenie się czegoś (lub inną czynność ważną dla siebie) to w ciągu tygodnia przeznaczysz na to 2,5 godziny. W ciągu miesiąca ponad 10, w ciągu roku ponad 120 godzin! To więcej niż całkiem niezły kurs! Usilnie uczę się przeznaczania tego czasu na ćwiczenia ; )
Pisałam Ci już na moim przykładzie, co można osiągnąć, poświęcając na rozwój tylko 30 minut dziennie. Dodatkowo, pomyśl o tym tak – jeśli teraz załóżmy jesteś w domu, ale nie pracujesz, a jednak „wystarcza”, to gdy uda Ci się złapać choćby dodatkowe zlecenie za 300-500 zł miesięcznie, jesteś rocznie do przodu o 3600-6000 zł , czyli mniej więcej kilkudniowe wakacje all inclusive, last minute w ciepełku dla małej rodziny : ) Mnie osobiście niewiele rzeczy aktualnie motywuje bardziej niż właśnie wymarzone wakacje … i wymarzone własne 4 kąty : )
U mnie obserwacja własnego dnia w ostatnich tygodniach wakacji i uświadomienie sobie, jak dużo czasu traciłam sprawdzając maila, facebooka i instagram, sprawiło, że w ciągu pierwszych 10 dni września odhaczyłam z listy do zrobienia chyba więcej WAŻNYCH rzeczy, niż przez poprzednie 2 miesiące.
Pamiętasz jak pisałam Ci o małych celach na wrzesień?
Pisałyście, że jest ich dużo, a tymczasem, raptem 1/3 miesiąca za nami, a ja już odhaczyłam sporą część z nich, pomimo tego, że paradoksalnie czasu mam połowę mniej, niż wtedy, gdy Łukasz tylko ogarniał swoje zlecenia z domu.
Wciąż się uczę sztuki życiowego balansu w tej nowej rzeczywistości i nadal daleko mi do stanu, który uznałabym za idealny, ale nie da się ukryć, że jest dużo lepiej. Mocno w kwestii poprawienia efektywności, ale też właśnie znalezieniu równowagi, pomogła mi na pewno książka Oli Budzyńskiej „Jak zostać Panią Swojego Czasu. Zarządzanie czasem dla kobiet”. , o której pisałam Ci już przy okazji któregoś z miesięcznych podsumowań. Bardzo, bardzo polecam, bo pozwala pewne kwestie poukładać w głowie.
NIE JEST ŁATWO, ALE „DA SIĘ”
Nie popieram przeładowywania listy zadań, nie znoszę niedoceniania istoty roli matki, pani domu w społeczeństwie, ale jednocześnie nie lubię też robienia z tej „funkcji” katorżniczej pracy, w której nie można znaleźć na sprawy DLA SIEBIE ważne choćby 30 minut w ciągu dnia.
Będę to powtarzać do upadłego – jeśli tak jest, to uważam, że gdzieś bezsensownie czas przecieka nam przez palce albo wzięłyśmy na siebie zbyt dużo spraw pilnych (najczęściej dla innych) i jednocześnie niekoniecznie ważnych (dla realizacji naszych celów). Zwyczajnie coś nie trybi, więc trzeba poszukać przyczyny usterki i naprawić. Tak po prostu.
Zastanów się, czy tak chcesz przeżyć swoje życie? Tak jak wyglądało kilka ostatnich dni? Jeśli to stan przejściowy – to do kiedy? W jakim celu? Jak ma być? Jak do tego dojść?
Mamy poniedziałek. Nowy tydzień. Czystą kartkę. Zastanów się, jak chcesz ją zapisać.
Niezłe wyniki! Ja się męczę z rozstępami od czasu jak urodziłam pierwsze dziecko… Czy mogłabyś polecić zabieg z którego Ty korzystałaś?
Tak, pewnie!
Ja korzystałam z lasera emerge i zabiegu dermapen – naprzemiennie, zrobilam chyba po 3-4 każdego z nich
Dodatkowy etat w domu. I to 24 h na dobę 🙂
I bez urlopów i chorobowego przy dzieciach 😉
Dodatkowy etat w domu. I to 24 h na dobę 🙂
I bez urlopów i chorobowego przy dzieciach 😉
Witajcie 🙂 u mnie trójka maluchów (najstarszy 4,5 roku). Mąż baaaardzo rzadko bywa w domu bo buduje nowy, większy. Resztę czasu spędza w pracy, a jak już z nami to i tak pada na pysk i nie ma siły już na nic. Generalnie całe dnie jestem sama z dzieciakami. Nie powiem, ze mam super ogarnięta chałupie bo tak nie jest, ale ciepły świeży obiad musi być zawsze…. Dziewczyny – nie uwierzę jak któraś z Was powie mi, ze nie da się wygospodarować chwili dla siebie. Kurcze, zawsze się da! Od około dwoch lat jestem w domu z dzieciakami i w tym czasie na prawdę dużo udało mi się osiągnąć! Zdobyłam nowy zawód, uczę się dwóch języków obcych! W przyszłym roku planuje porobić certyfikaty. Dziewczyny kiedy jak nie teraz? W czasie studiów nie było na to czasu, kiedy chodzi sie codziennie do pracy też ciężko z czasem. Ale kiedy siedzi sie w domu z maluchami… To jest właśnie ten czas kiedy można realizować swoje pasję! To nasz czas! Powodzenia!!!
Witajcie 🙂 u mnie trójka maluchów (najstarszy 4,5 roku). Mąż baaaardzo rzadko bywa w domu bo buduje nowy, większy. Resztę czasu spędza w pracy, a jak już z nami to i tak pada na pysk i nie ma siły już na nic. Generalnie całe dnie jestem sama z dzieciakami. Nie powiem, ze mam super ogarnięta chałupie bo tak nie jest, ale ciepły świeży obiad musi być zawsze…. Dziewczyny – nie uwierzę jak któraś z Was powie mi, ze nie da się wygospodarować chwili dla siebie. Kurcze, zawsze się da! Od około dwoch lat jestem w domu z dzieciakami i w tym czasie na prawdę dużo udało mi się osiągnąć! Zdobyłam nowy zawód, uczę się dwóch języków obcych! W przyszłym roku planuje porobić certyfikaty. Dziewczyny kiedy jak nie teraz? W czasie studiów nie było na to czasu, kiedy chodzi sie codziennie do pracy też ciężko z czasem. Ale kiedy siedzi sie w domu z maluchami… To jest właśnie ten czas kiedy można realizować swoje pasję! To nasz czas! Powodzenia!!!
Fajna puenta.
Pamiętam swoją frustrację, gdy byłam tylko dla dzieci, domu, ewentualnie męża. Jeszcze uczelnia… W efekcie gdy miałam chwilę „dla siebie”, uczyłam się, pisałam pracę, i niby robiłam coś „dla siebie”, ale to była kolejna praca – pewnego rodzaju zadanie do wykonania. Brakowało mi czegoś, co byłoby tylko moje… Takie… przyjemnościowe 😉 Rano oglądałam telewizję śniadaniową, by choć trochę wyrwać się mózgowo od całej reszty… Nie było to super rozwijające, ale przynajmniej dające poczucie wytchnienia… Ale „wkur…w” rósł, aż do momentu, kiedy miałam dość dzieci, dość domu, dość takiego życia… Szczęśliwie w porę się zreflektowałam i z pomocą męża (który wcześniej też mi pomagał, ale wtedy miałam poczucie, że dużo muszę robić sama, że POWINNAM właśnie tak, że przecież MUSZĘ) tak sobie ustawiłam, że teraz mam czas na swoje: czy blog, czy wyjście na kawę czy do kina z koleżanką, na wyjazdy raz na kiedy. I to cholernie mocno daje kopa! Jestem potem bardziej energiczna, radosna, daję więcej z siebie.
BTW, i ja muszę jakoś popracować nad organizacją swojego czasu, bo chociaż z tym lepiej, wciąż bywają momenty, gdy czuję, że czas przecieka mi przez palce…
Dzięki za ten wpis – trochę mi o tym przypomniał i może stanie się wreszcie motywacją, bym coś zmieniła 😉
:*
Ja właśnie planuję od października zacząć wyrywać się chociaż 2 razy w tygodniu jak Ł. wróci na siłownię : )
Fajna puenta.
Pamiętam swoją frustrację, gdy byłam tylko dla dzieci, domu, ewentualnie męża. Jeszcze uczelnia… W efekcie gdy miałam chwilę „dla siebie”, uczyłam się, pisałam pracę, i niby robiłam coś „dla siebie”, ale to była kolejna praca – pewnego rodzaju zadanie do wykonania. Brakowało mi czegoś, co byłoby tylko moje… Takie… przyjemnościowe 😉 Rano oglądałam telewizję śniadaniową, by choć trochę wyrwać się mózgowo od całej reszty… Nie było to super rozwijające, ale przynajmniej dające poczucie wytchnienia… Ale „wkur…w” rósł, aż do momentu, kiedy miałam dość dzieci, dość domu, dość takiego życia… Szczęśliwie w porę się zreflektowałam i z pomocą męża (który wcześniej też mi pomagał, ale wtedy miałam poczucie, że dużo muszę robić sama, że POWINNAM właśnie tak, że przecież MUSZĘ) tak sobie ustawiłam, że teraz mam czas na swoje: czy blog, czy wyjście na kawę czy do kina z koleżanką, na wyjazdy raz na kiedy. I to cholernie mocno daje kopa! Jestem potem bardziej energiczna, radosna, daję więcej z siebie.
BTW, i ja muszę jakoś popracować nad organizacją swojego czasu, bo chociaż z tym lepiej, wciąż bywają momenty, gdy czuję, że czas przecieka mi przez palce…
Dzięki za ten wpis – trochę mi o tym przypomniał i może stanie się wreszcie motywacją, bym coś zmieniła 😉
:*
Ja właśnie planuję od października zacząć wyrywać się chociaż 2 razy w tygodniu jak Ł. wróci na siłownię : )
no tak …tylko każdy ma inną sytuację, czasami życie się układa…albo my je układamy nie tak jak byśmy tego chcieli….ale masz rację..oby to było tylko na pewien czas……tez czekam aż mąż wróci na weekend do domu..bo cały tydzień pracuje 150 km od nas…pomoże ogarnąć chatę, pójdzie na piłkę z chłopcami….ale codzienność to moja prywatna walka o przetrwane….pobudka o 5, rozwożenie trójki dzieci po instytucjach, zbieranie ich po 15.30, odrabianie lekcji ze starszym, pilnowanie żeby pograł (szkoła muzyczna), zabawa z młodszymi, obiadokolacja, mycie, szykowanie na dzień następny…trudno jest samej znaleźć nawet 5 minut na posiedzenie….a w robocie też sajgon…więc …tak, czekam aż skończy się pobyt mojego męża poza domem …oby to było za pół roku..bo inaczej będę wyła do księżyca:):)
Zgadzam się, że każdy ma inną sytuację, pewnie. W momencie, gdy tak jak piszesz, sytuacja jest przejściowa w jakimś określonym celu, jeszcze łatwiej się tak poświęcać, ale nie wyobrażam sobie tak jak napisałam opcji, żeby to była codzienność na dłuższą metę.
no tak …tylko każdy ma inną sytuację, czasami życie się układa…albo my je układamy nie tak jak byśmy tego chcieli….ale masz rację..oby to było tylko na pewien czas……tez czekam aż mąż wróci na weekend do domu..bo cały tydzień pracuje 150 km od nas…pomoże ogarnąć chatę, pójdzie na piłkę z chłopcami….ale codzienność to moja prywatna walka o przetrwane….pobudka o 5, rozwożenie trójki dzieci po instytucjach, zbieranie ich po 15.30, odrabianie lekcji ze starszym, pilnowanie żeby pograł (szkoła muzyczna), zabawa z młodszymi, obiadokolacja, mycie, szykowanie na dzień następny…trudno jest samej znaleźć nawet 5 minut na posiedzenie….a w robocie też sajgon…więc …tak, czekam aż skończy się pobyt mojego męża poza domem …oby to było za pół roku..bo inaczej będę wyła do księżyca:):)
Zgadzam się, że każdy ma inną sytuację, pewnie. W momencie, gdy tak jak piszesz, sytuacja jest przejściowa w jakimś określonym celu, jeszcze łatwiej się tak poświęcać, ale nie wyobrażam sobie tak jak napisałam opcji, żeby to była codzienność na dłuższą metę.
Najważniejsze to robić to, na co faktycznie chcemy poświęcać czas, bo nam na tym zależy. I wizja zrealizowania tego, co jest dla nas najważniejsze powinna być tutaj kluczowa. Trzymam za Was kciuki! 🙂
Wspominasz o 3 miesiącach – to będziecie znowu pracować wspólnie?
Plan jest taki, żeby troszkę się odbić, zabezpieczyć i rozwinąć jedną z głównych odnóg naszych zarobków, a potem wrócić do naszego ulubionego constance 😉
Pewnie nie będzie to za 3 miesiące, bo taki termin ustaliliśmy dopiero na to, że do tego czasu wszystko technicznie ma działać tak, jak powinno. Potem pewnie chociaż przez 3-6 miesięcy będziemy obserwować i analizować, żeby móc wyliczyć średnią i mieć konkretne dane, na których możemy się oprzeć, ale na pewno jak tylko cyferki nam pokażą, że bardziej kalkuluje się żonglowanie opieką między Mią i próba efektywnej pracy z domu niż taka orka jak w tej chwili, to wrócimy do swojego systemu bez wahania. Ustaliliśmy sobie deadline – wrzesień przyszłego roku, bo wtedy Mia zaczyna przedszkole, a my chcielibyśmy być o duuuży krok bliżej jednego z głównych marzeń. Także zobaczymy … na razie ogarniamy nową rzeczywistość i powoli posuwamy się do przodu : )
Dzięki! :*
Najważniejsze to robić to, na co faktycznie chcemy poświęcać czas, bo nam na tym zależy. I wizja zrealizowania tego, co jest dla nas najważniejsze powinna być tutaj kluczowa. Trzymam za Was kciuki! 🙂
Wspominasz o 3 miesiącach – to będziecie znowu pracować wspólnie?
Plan jest taki, żeby troszkę się odbić, zabezpieczyć i rozwinąć jedną z głównych odnóg naszych zarobków, a potem wrócić do naszego ulubionego constance 😉
Pewnie nie będzie to za 3 miesiące, bo taki termin ustaliliśmy dopiero na to, że do tego czasu wszystko technicznie ma działać tak, jak powinno. Potem pewnie chociaż przez 3-6 miesięcy będziemy obserwować i analizować, żeby móc wyliczyć średnią i mieć konkretne dane, na których możemy się oprzeć, ale na pewno jak tylko cyferki nam pokażą, że bardziej kalkuluje się żonglowanie opieką między Mią i próba efektywnej pracy z domu niż taka orka jak w tej chwili, to wrócimy do swojego systemu bez wahania. Ustaliliśmy sobie deadline – wrzesień przyszłego roku, bo wtedy Mia zaczyna przedszkole, a my chcielibyśmy być o duuuży krok bliżej jednego z głównych marzeń. Także zobaczymy … na razie ogarniamy nową rzeczywistość i powoli posuwamy się do przodu : )
Dzięki! :*
A ja właśnie, czekając na drugą córeczkę, postanawiam odpuścić, zrobić sobie prawdziwie urlop macierzyński, poświęcić ten czas tylko córkom, bo Maja też mnie bardzo potrzebuje. Blog to raczej hobby, nie spinam się i nie traktuje go jak pracę więc czy napiszę teraz czy później, nie wpędzam się we frustrację.
ale to cudownie, że masz taką możliwość i finansowo możesz sobie na to pozwolić <3 Jeśli kiedyś zdecyduję się na 3 dziecko, to też właśnie tak chciałabym móc spędzić ten rok - bez wytycznych, skupiając się tylko na tym, co chcę zrobić.
Ale to jest właśnie to, o czym piszę – Twój świadomy wybór. Będziesz robić to, co postanowisz, a nie żyć wrzucona w wir codziennośći, bez celu i bez zastanowienia
Finansowo może do końca takiej możliwości nie mam, ale spróbuję. I rzeczywiście to moja świadoma decyzja a to chyba najważniejsze bo tak jak piszesz, ktoś jak jest wrzucony w taki stan rzeczy to może rzeczywiście łatwo popaść we frustrację.
Dokładnie – osobiście nie wyobrażam sobie takiego trybu życia tylko na tzw. ” życie i rachunki, od 1 do 1″. I bez właściwie perspektywy na zmianę …
Bardzo ważna jest świadomość – człowiekowi jest lepiej i nawet jeśli coś zawodzi, nie czuje się takiego zdenerwowania, presji czy rozczarowania, bo człowiek jest świadom i zalet, i wad, i trudności, i tych przyjemnych momentów.
Dla porównania: moje macierzyństwo i macierzyństwo koleżanki. U nas była „wpadka”, nie chciałam dziecka, ale świadomie podeszłam do tego, co nadejdzie: czytałam, doszkalałam się, wyciągałam własne wnioski, słuchałam wewnętrznego głosu. Matką najlepszą nie jestem, ale każdego dnia coraz lepszą. A kumpela? Zawsze chciała mieć dziecko, a gdy się pojawiło… nagle ciężko. Nagle to nie takie różowe, jak opowiadali. Jakby… decyzja podjęta bez świadomości – tzn. „będzie jak ma być”, nic nie muszę się dowiadywać, przecież to super, zawierzenie słodkim opowieściom. Decyzja może świadoma, ale nie odpowiedzialna – tak myślę… A u mnie – nieświadomie wyszło, ale odpowiedzialnie trwa 😉
I tak właśnie myślę, że jak człowiek podejmuje decyzję odpowiedzialnie, ze świadomością i dobrego, i złego, które za nią idą… będzie szczęśliwszy 🙂 A na pewno spokojniejszy niż taki „och, niech się dzieje, se zobaczę w trakcie”.
A ja właśnie, czekając na drugą córeczkę, postanawiam odpuścić, zrobić sobie prawdziwie urlop macierzyński, poświęcić ten czas tylko córkom, bo Maja też mnie bardzo potrzebuje. Blog to raczej hobby, nie spinam się i nie traktuje go jak pracę więc czy napiszę teraz czy później, nie wpędzam się we frustrację.
ale to cudownie, że masz taką możliwość i finansowo możesz sobie na to pozwolić <3 Jeśli kiedyś zdecyduję się na 3 dziecko, to też właśnie tak chciałabym móc spędzić ten rok – bez wytycznych, skupiając się tylko na tym, co chcę zrobić.
Ale to jest właśnie to, o czym piszę – Twój świadomy wybór. Będziesz robić to, co postanowisz, a nie żyć wrzucona w wir codziennośći, bez celu i bez zastanowienia
Finansowo może do końca takiej możliwości nie mam, ale spróbuję. I rzeczywiście to moja świadoma decyzja a to chyba najważniejsze bo tak jak piszesz, ktoś jak jest wrzucony w taki stan rzeczy to może rzeczywiście łatwo popaść we frustrację.
Dokładnie – osobiście nie wyobrażam sobie takiego trybu życia tylko na tzw. ” życie i rachunki, od 1 do 1″. I bez właściwie perspektywy na zmianę …