Ciężko obrać dobrą strategię na nowy rok, jeśli się nie przeanalizuje swoich sukcesów i porażek, nie wyciągnie lekcji z popełnionych błędów i nie nacieszy odpowiednio radościami. Być może świecie online podsumowuję jako ostatnia, choć prywatny rachunek sumienia zrobiłam na spokojnie w przerwie między świętami a sylwestrem. Zdecydowanie jednak potrzebowałam takiego dłuższego odpoczynku i zamierzam sobie serwować go częściej – dlaczego, dowiesz się dalej.
Gdy w ostatnich dniach grudnia zaczęłam analizować mijający, 2017 rok i spisywać plany na kolejny, wyszło mi z tego kilkadziesiąt stron w wordzie. Nawet jeśli wykreślę z tego najbardziej osobiste kwestie, wciąż pozostała mi masa rzeczy, które uznałam za warte, by się nimi z Tobą podzielić. Miej więc świadomość, że ten wpis jest dopiero wstępem do podsumowań i planów, a te będą się na blogu przewijać przez cały styczeń i może nawet w lutym. Napisałam je bowiem w taki sposób, abyś mogła wyciągnąć z każdego z nich coś wartościowego dla siebie – nie chciałam, aby były tylko pustymi wyliczeniami tego, co mi się w tym roku udało, co nie, co planuję, co przeczytałam i co warto zobaczyć. Chcę Ci pokazać moje spojrzenie na te kwestie i zachęcić do przemyślenia wielu spraw.
2017 – JAKI BYŁ
Był spokojnym, pierwszym spokojnym życiowo rokiem od dawna, którego tak potrzebowałam. Jestem za niego ogromnie wdzięczna! Na całe szczęście nie wydarzyła się u nas żadna życiowa rewolucja i dziś dociera do mnie jak bardzo właśnie tego spokoju potrzebowałam.
Gdybym miała podsumować go tylko w dwóch zdaniach, to najważniejszy dla mnie był właśnie ten spokój, zaglądanie w głąb siebie i odkrywanie siebie na nowo, akceptacja, a także podążanie własną drogą. Spokój i konsekwencja sprawiły, że udało mi się zrealizować sporo marzeń.
2017 DOMOWO
Jak każdy rok, tak i 2017 obfitował w masę codziennych wzlotów i upadków. Od rodzinnych sobotnich przytulańców w pieleszach, po wieczornie rozwalone o stół wargi w efekcie szaleńczego pościgu za siostrą. Od dań serwowanych przez mojego Męża, niczym z najlepszej włoskiej knajpy, po kupne frytki z piekarnika, które były szczytem moich możliwości w dniach, gdy migrena mnie pokonywała. Były dni, gdy nerwowo sprawdzałam konto czekając na zaległy przelew, ale była też pierwsza podróż w Tatry, która marzyła nam się od 7 lat i dopiero w tym roku udało się to marzenie spełnić. Mnóstwo małych radości, sporo drobnych zmian, a to wszystko przeplatane małymi problemami, czyli codzienność jak u każdego.
2017 minął nam też na urządzaniu mieszkania, w którym żyjemy i dostosowywania planu dnia, tygodnia, miesiąca a także przestrzeni, aby wszystkim nam było jak najlepiej. Cenię sobie to ogromnie, bo malutkimi kroczkami stworzyłam cudowną przestrzeń. Już na dniach pokażę Wam efekt metamorfozy naszej sypialni, a w kolejnych miesiącach resztę wnętrz. Jestem z tych zmian ogromnie dumna i mam nadzieję, że uda mi się ten projekt doprowadzić do końca, ponieważ ja – pragnąc własnego miejsca na ziemii – postanowiłam zacząć tu gdzie jestem, z tym co mam. Buduję więc własny dom od wnętrza, które tylko kiedyś, gdy pojawi się możliwość, przeniosę w odpowiednie własne 4 ściany.
Tak domowo i rodzinnie 2017 był całkiem zwyczajny. W tym obszarze spokój to coś, co wyjątkowo sobie cenię i mam nadzieję, że kolejny rok też właśnie taki będzie. Jest dobrze i chwilowo żadnych wielkich rewolucji nam nie trzeba. Może tylko podróży więcej : )
2017 – ZAWODOWO
W kwestii pracy 2017 na pewno był bardziej angażujący niż poprzednie lata, ale też dało to ogromne efekty. W tym roku zrealizowałam pierwszą półroczną autorską kampanię z dużą marką, co pozwoliło mi skupić się mocno na jednej tematyce i przekonałam się, że to dla mnie idealna droga współprac blogowych i takich będę się trzymać i w tym roku. Dzięki temu ja nie muszę się martwić o koszty stałe, za to mogę się spokojnie skupić na przygotowywaniu dla Was darmowych wartościowych treści i robić swoje, zamiast pisać po statystyki na tematy, które kompletnie mnie nie kręcą tylko po to, by potem zaświecić agencjom większą liczbą unikalnych użytkowników. Nie taką drogą chcę podążać, więc cieszę się, że znalazłam własną.
Robię swoje, robię to dobrze i to, a nie suche liczby, są moją wartością
Oprócz tego pojawiło się kilka ciekawych kampanii, z których spora część to byli Klienci wracający do mnie po wcześniejszych współpracach, co osobiście było dla mnie ogromnym sukcesem. Współpracowałam w tym roku m.in. z marką : ASUS, Hoover, LOVI, TkMaxx, Zalando, Śnieżka, tesa i kilkoma innymi światowymi markami.
Zostałam wyróżniona w najważniejszym rankingu w branży (dawnym rankingu Kominka) jako wschodząca gwiazda blogosfery.
Mój facebook niebawem dobije do 10 tysięcy osób (pomożesz ?: )), a Instagram lada dzień przekroczy 7 tysięcy, skąd będę systematycznie dreptać do 10 tysięcy, aby mieć link w instastories, bo to tam strasznie dużo do Was mówię : ) Przez bloga przewinęło się kilkaset tysięcy unikalnych użytkowników, a średnio miesięcznie jest tu Was około 25 tysięcy, miesiąc w miesiąc <3
I to by było na tyle, jeśli chodzi o liczby, bo Waszej obecności nie da się nimi opisać.
Najważniejsze dla mnie są interakcje, a tych z roku na rok jest coraz więcej. Piszecie, że dzięki mnie dziś odpuściłyście jakąś pierdołę, żeby napić się gorącej herbaty. Jedna z Was napisała, że dziękuje za to, bo już zapomniała, jak smakuje gorący napój. Inna – odważyła się na przeprowadzkę, która marzyła jej się od lat. Wiem też jak wiele z Was, dzięki moim tekstom z bloga przerzuciła się na lepszej jakości odzież dla dzieci i przekonało się, że w ten sposób w efekcie wydajemy mniej. Osiągnęłam tym ogromny sukces, bo widzę, że z roku na rok wybieracie mądrzej i lepiej. D Z I Ę K U J Ę, że jesteście tu ze mną ! <3
W 2017 OTWORZYŁAM WŁASNY SKLEP !
Ten rok był przełomowy także dlatego, że wreszcie się odważyłam i w myśl zasady „Bój się, zrób to i zobacz co się stanie” otworzyłam (dzięki pomocy Męża :*) swój własny sklep i wypuściłam pierwsze autorskie edukacyjne plakaty dla dzieci. Nie masz pojęcia, jak dużo mi to dało!
Wiesz, póki nie miałam sklepu, wszystkie pomysły pt. „a może by zrobić XXX i to jakoś sprzedać” od razu szły w zapomnienie, no bo jak mam niby sprzedać, jak to cały sklep, płatności i w ogóle. Teraz, kiedy sklep jest gotowy, widzę ogromny potencjał w tej formie, bo mam w planach zarówno plakaty, które już lada dzień zawisną w naszych wnętrzach i może zechcecie zaprosić je także do siebie, są też gotowe do wrzucenia te z metamorfozy w poprzednim mieszkaniu, ale planuję też kilka produktów mocno pomocnych w organizacji – zarówno osobistej jak i rodzinnej. Same plakaty edukacyjne też doczekają się rozszerzenia oferty. Co więcej – fakt, że mam już sklep, dość mocno ułatwi mi pracę nad kursem on-line, który chciałabym wypuścić jeszcze w tym roku i ewentualną sprzedaż miejscówek na nadmorskie warsztaty fotografii lifestylowej, które mam w planach zorganizować (choć nie są na liście priorytetów, więc wciąż stoją pod znakiem zapytania)
Przede wszystkim jestem jednak dumna, że AŻ tyle udało mi się osiągnąć mając tak mało czasu. Jakby nie patrzeć, wszystko robiłam z Mijeńką na kolanach, a od wakacji już w ogóle, bo spędzam w tygodniu z dziewczynkami sama niemal całe dnie.
2017 – OSOBIŚCIE
… był moją porażką w kontekście dbania o siebie i swoje zdrowie. Owszem, wsłuchiwałam się w głąb siebie. Starałam się więcej spać i skupiać się na drobnych przyjemnościach, jednak kompletnie zabrakło mi czasu i chęci na porządne rozprawienie się z moim zdrowiem, badaniami i wszystkimi z tym związanymi rzeczami, które skutkują na co dzień moimi nadprogramowymi kilogramami, kiepskim samopoczuciem i chronicznym zmęczeniem. Do tego – zwłaszcza pod koniec roku – byłam totalnie przepracowana i jechałam na oparach sił. Przyznaję, ani to smart, ani nic mądrego, zapomnieć o sobie. Ustawiłam siebie na szarym końcu priorytetów w kwestii spraw ważnych, a skupiłam na pierdołach, które – owszem- poprawiały mi nastrój, ale tylko na krótką chwilę, a od rana a piać od nowa – zmęczenie, niezadowolenie z własnego wyglądu (takie racjonalne), które skutkowało równią pochyłą z cyklu : skoro i tak wyglądam kiepsko, to niech mi chociaż będzie wygodnie (legginsy zamiast jeansów) -> skoro już jestem w legginsach i pewnie nigdzie dziś nie wyjdę, to po co robić makijaż -> skoro i tak wyglądam jak wyjdź i przeproś, to nie będę tych włosów prostować, tylko zrobię kitka.
Tu możesz dopisać też brak regularności w ćwiczeniach, małe żywieniowe grzeszki, uwierzenie, że aparat na zęby nadal jest dla mnie nieosiągalny i wymyślenie miliona innych finansowych priorytetów – tak samo jak w kontekście innych rzeczy, które sprawiały, że lepiej się ze sobą czułam, jak choćby zrobione rzęsy. W efekcie, przez totalne przemęczenie, robiłam dokładnie to, czego jestem totalną przeciwniczką – nie byłam najlepszą wersją siebie DLA SIEBIE i na co dzień. Nie biczuję się z tego powodu, bo wiem, że miało to swoje przyczyny, które nijak nie były moim lenistwem, ale mam świadomość i publicznie przyznaję się do tego, co jest faktem, a przy okazji – w 2018 to ja jestem priorytetem i nie ma zmiłuj.
Był to też mój pierwszy rok z Bullet Journalem i systemem czytania książek. Pierwsze podejścia do jogi. Duża zmiana w podejściu do ludzi, otwarcie się na nowe, kolejny duży krok w kierunku minimalizmu i wiele innych wewnętrznych małych kroków ku większemu zadowoleniu z życia, ale wszystko to są tematy na inny, osobny wpis.
A jak było u Ciebie? Robisz takie podsumowania? Jeśli jeszcze nie zrobiłaś – polecam Ci serdecznie i nie, nie ma co czekać do kolejnego roku. Wciąż mamy pierwszą połowę stycznia, to nadal dobry czas na podsumowania : ) A te są ważne, wierz mi.
Jakiś czas temu przestałam robić roczne podsumowania, bo u mnie nie zdają one rezultatu… Albo jak z planami na nowy rok… Wiele się planuje, a potem jakoś w lutym chęci przechodziły, zapału już nie było… Od chyba 2 lat sprawdza mi się lepiej po prostu wcielanie w życie na bieżąco tego, co wymyślę czy zaplanuję – nie czekanie na jakiś konkretny moment, nie wiem: początek roku, kolejne urodziny itp. Bo często mnie to dobijało: że nie udało mi się czegoś tam zrobić, że znów rok minął, a ja co… Teraz zwyczajnie jak mam jakiś pomysł, rozpisuję go sobie i patrzę, jakie są możliwości realizacji. I nie czekam na godzinę „zero”, ale staram się działać od razu. I to daje o wiele lepsze rezultaty 🙂