Adaptacja w przedszkolu, ale także ta szkolna… Która z Was teraz przez to przechodzi? U nas było ich już kilka i – na całe szczęście – wszystkie zakończone sukcesem. W dodatku przeszłam to z dwójką dzieci o kompletnie innych charakterach i temperamentach. Co za tym idzie – innym podejście do rozstań z mamą. Obiecałam sobie jednak, że zanim napiszę Ci tu cokolwiek istotnego na temat adaptacji w przedszkolu czy szkole, chcę poznać to głębiej. Zgłębiałam tajniki udanej adaptacji ponad 3 lata, rozmawiając po drodze nie tylko z pedagogami, ale także pediatrą, psychologami czy fizjoterapeutą.
Dlatego dziś mam dla Ciebie taki miks zarówno moich matczynych doświadczeń, obserwacji jak i porad, które dostałam przez wszystkie te lata od specjalistów w temacie. Łap, korzystaj i podaj dalej : )
UDANA ADAPTACJA W PRZEDSZKOLU – JAK MOŻESZ POMÓC DZIECKU?
Daj dziecku czas i zacznij odpowiednio wcześniej je przygotowywać do adaptacji w przedszkolu
W przypadku naszych dzieci „oswajanie” to był najważniejszy element adaptacji . Fakt, że wiedziały od dłuższego czasu, że nadejdzie etap przedszkola / szkoły i co to oznacza bardzo im pomógł. Tak samo jak w przypadku każdej zmiany placówki. Rozmawialiśmy o tym, jak zmieni się wtedy nasze życie i dlaczego to będą dobre zmiany dla nas wszystkich.
Oswajaj dziecko z tematem przedszkola – książeczki, bajki, odwiedziny nowym miejscu, rozmowy o rytmie dnia.
To niejako kontynuacja punktu pierwszego. Im dziecko lepiej pozna temat, tym czuje się bezpieczniej. Poniżej polecam książeczki, które najlepiej sprawdziły się u nas 🙂
Wszystkie fajne książki dla przedszkolaków (oraz linki do nich) znajdziesz we wpisie najlepsze książki dla 3-4 latka 🙂
Feluś i Gucio idą do przedszkola (tutaj) wyd. Nasza Księgarnia
Dusia i Psinek-Świnek (klik)
Groszek idzie do przedszkola (klik)
WAŻNE! Nie nastawiaj dziecka ani hiperentuzjastycznie ani negatywnie.
„Tak, będą momenty, kiedy możesz poczuć się smutno. Co możesz w takim momencie zrobić, żeby poczuć się lepiej jeśli nie ma mnie obok?”
Podobno super entuzjastyczne podejście do pójścia do przedszkola sprawia, że dziecko ma nierealne oczekiwania i zraża się na starcie. Prawdopodobieństwo, że w obcym miejscu, bez mamy i wśród obcych ludzi poczuje się kiedyś przez chwilę źle jest naprawdę duże, a taka sytuacja nie pasuje do superoptymistycznej wizji przedszkola, którą przedstawiała mama. Co myśli wtedy dziecko? Coś jest nie tak. Mama mnie okłamała…
Mądrze przygotuj dziecko na konkretny rytm dnia w nowym przedszkolu (ale nie daj się zwariować!)
Dziecko co prawda szybko przyzwyczai się, że dzień w przedszkolu spędza inaczej niż w domu i nie musi mieć idealnie takiego samego rytmu dnia, ale warto jednak wprowadzić pewne zmiany, które ogólnie ułatwią funkcjonowanie w nowej rzeczywistości. Ot, kwestia wcześniejszego wstawania do placówki to konieczność pójścia spać szybciej. Obiad jedzony w przedszkolu to trochę inne reguły popołudnia – kiedy w takie dni mogę zjeść podwieczorek albo pooglądać bajki? Jaki mamy nowy rytm dnia?
Druga kwestia, która bardzo się przydaje i daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa to znajomość planu dnia w przedszkolu zanim jeszcze przekroczą jego progi. Np. idziesz na śniadanie, potem macie zajęcia, potem zupka i wyjście na dwór, krótki odpoczynek przy bajce, schodzicie na drugie danie i kiedy zjesz obiad, to ja już będę na Ciebie czekać. Powtórzone setkę razy działa cuda w adaptacji 😉
STOPNIOWO, a nie na 8 godzin pierwszego dnia.
W naszym nowym przedszkolu adaptacja była zaplanowana na pełne dwa tygodnie zajęć, po 3 godziny dziennie. Bez problemu ustaliłam z Panią dyrektor, że w drugim tygodniu chcę, żeby Mia została o godzinę lub półtorej dłużej i oswoiła się z tym, co się dzieje w rozkładzie dnia pomiędzy zupką (po której początkowo ją odbierałam), a drugim daniem (kiedy to chcemy odbierać ją docelowo). To był mega ważny krok w naszej adaptacji i choć wpadłam na niego w sumie całkowicie spontanicznie, to okazał się na wagę złota. Miśka bowiem, po urazie z poprzedniego, publicznego przedszkola, na wszelkie „odpoczynki”, które kojarzyły jej się z przymusowym 2 godzinnym spaniem w ciemnej sali, reagowała wręcz panicznie. Bardzo dobrze zrobił jej czas, kiedy oswoiła się z tym, że odpoczynek oznacza tylko położenie się na dywanie, wysłuchanie czytanej bajki i chwilę spokojnej muzyki. Panie też podeszły do tematu wzorowo, bo nawet zmieniły pierwszą piosenkę, kiedy zobaczyły, że Miśka źle ją kojarzy. Nie było zasłaniania ciemnymi roletami okien, nikt się nie przebiera w piżamy, panie same mówią, że dzieci nie muszą spać – kładą się tylko, żeby ciało, głowa i oczy na chwilę odpoczęły. W naszym przypadku to był mega, mega ważny krok.
Oswajaj dziecko z tym, że ZAWSZE WRACASZ, kiedy znikasz na chwilę.
Ja korzystałam z każdej sytuacji, która mi to umożliwiła – wychodziłam na chwilę do sklepu, gdy był akurat dziadek. Gdy miałam możliwość, to zostały u mojej przyjaciółki na noc. Kiedy tylko mogłam, starałam się dzieciom pokazać, że nawet jeśli na chwilę znikam (ja czy ich Tata), to ZAWSZE WRACAMY.
Nie kłam!
Jeśli mówisz, że idziesz na chwilę do sklepu obok (podczas adaptacji w przedszkolu) i za parę minut wrócisz, to wróć za kilka minut, a nie po kilku godzinach. Wyobraź sobie, że jesteś bez telefonu, mąż mówi Ci, że idzie na dół po butelkę wody, zaraz wróci… i nie ma go przez parę godzin. Co byś czuła?
Ustalcie, o której będziesz i nie spóźniaj się.
Jak będziesz „po obiedzie” to czekaj pod salą już chwilę przed tym jak dzieci kończą jeść. To daje dziecku poczucie bezpieczeństwa.
Nie znikaj z oczu bez słowa.
Nie wymykaj się z sali po cichu i bez pożegnania. Dziecko nawet jeśli bawi się, to co jakiś czas upewnia się, że siedzisz w kącie sali i na pewno zauważy Twoją nieobecność.
Ukochana przytulanka czy zabawka pomaga w adaptacji
Ogólnie rzecz biorąc, dziecku pomaga fakt, że do przedszkola wyrusza w otoczeniu znanych już sobie przedmiotów. Dlatego dobrze kupić np. plecak czy kapcie już wcześniej. Ukochana przytulanka czy kocyk to taki bufor bezpieczeństwa i po mojej dwójce, jak i wielu innych dzieciach, widzę że to bardzo ważny element adaptacji.
Akceptuj wszystkie emocje, nie narzucaj na dziecko oczekiwań i presji.
Każde dziecko oswoi się z adaptacją w swoim czasie (jeśli tylko jest na to gotowe) i po swojemu. Jedne dzieci pobiegną chętnie się bawić, a inne przez tydzień czy dwa będą tylko siedziały w rogu sali i obserwowały. Nie każdemu dziecku od razu się spodoba, niektóre będą płakały. Dziecko potrzebuje wtedy mieć poczucie bycia kochanym i akceptowanym ze wszystkimi uczuciami, które mu towarzyszą oraz łzami, a nie presji „bądź dzielny”.
W związku z tym, że często powielamy schemat nieświadomie, chciałabym na coś zwrócić Twoją uwagę. Według słownika języka polskiego :
DZIELNY oznacza – 1. «odznaczający się odwagą» 2. «wykazujący odporność wobec przeciwności»
ODWAGA «śmiała, świadoma postawa wobec niebezpieczeństwa» (…_charakteryzująca się dużą umiejętnością przezwyciężania strachu z nim związanego; śmiałość, męstwo.)
Powiedzenie do trzylatka „Bądź dzielny” znaczy mnie więcej tyle co „wykaż odporność wobec przeciwności, świadomie przyjmij śmiałą postawę wobec niebezpieczeństwa i przezwycięż strach z nim związany”
Kto normalny zwróciłby się tak do małego dziecka?! Już nie ważne, czy 3 czy 7-letniego… To wciąż DZIECKO.
Jeśli potrzebuje w tym czasie więcej bliskości, daj mu ją.
Często mówi się pejoratywnie, że dziecko, które idzie do przedszkola czy szkoły „uwstecznia się w domu”. Prosi o pomoc przy rzeczach, które robiło już samodzielnie; staje się „przylepką”, czasem też pogarsza się jego zachowanie… To jednak nie tak. Dziecko zaczyna nowy etap i potrzebuje po prostu bardziej poczuć, że jest ważne, kochane, potrzebne. Dzieci mają potrzebę przynależności i znaczenia, a takie zachowanie jest próbą zwrócenia uwagi na swoje potrzeby, których nie potrafią jeszcze nazwać.
Jestem więc za tym, żeby w czasie, kiedy dziecko potrzebuje nas mocniej, po prostu BYĆ bardziej. Przytulać, rozmawiać, pomóc w ubraniu się, utulić do snu… Zaspokoimy potrzebę bycia ważnym i znów dziarsko ruszy w świat.
Miej świadomość, jak Twoje emocje wpływają na dziecko.
Co ważne, na dziecko wpływają nawet te emocje, których wydaje Ci się, że nie okazujesz. My rok temu mieliśmy bardzo trudną sytuację z przedszkolem i paniami, a mój poziom wewnętrznej niezgody na tę sytuację skutkował właściwie tym, że głównie Ł. odprowadzał i odbierał Miśkę, bo wiedziałam, że moje emocje czułaby zbyt mocno i byłoby jej trudno zostać w przedszkolu nawet na te 3 godziny.
Pilnuj, by rozstanie nie było formą kary.
Agnieszka Stein napisała w swojej książce „Akcja Adaptacja”, że rozstanie „to niestety również sytuacje, kiedy dzieci słyszą od rodziców: idź sobie; zostawię cię tutaj; odejdź ode mnie; jak się nie pospieszysz, to pójdę sama; idź do swojego pokoju i nie wracaj, aż się uspokoisz. Wszystkie te doświadczenia składają się u dziecka (i rodzica) na obraz tego czym jest rozstanie z rodzicem. Czy jest to pozytywne i miłe doświadczenie, czy raczej coś przykrego? Czy jego funkcją jest kontakt z nowymi ludźmi i przeżycie czegoś ciekawego, czy może rozstanie jest formą kary?”
O ile wielu z tych zwrotów przenigdy bym nie użyła, tak już np. idź do pokoju i wróć jak się uspokoisz już mi się zdarzało… Tak się zastanawiam, czy dla dziecka jest różnica pomiędzy „i nie wracaj, aż się uspokoisz” a „i wróć jak się uspokoisz”? Mamy na sali jakiegoś specjalistę od psychologii dziecięcej, żeby rozwinąć wątek? 🙂
Jesteś rodzicem, znasz najlepiej swoje dziecko.
Mam poczucie, że zbyt często zapominamy, że właściwie szkoła czy przedszkole to usługa, z której korzystamy. Za bardzo jesteśmy nauczeni „bycia grzecznym”, co w dorosłej rzeczywistości bywa zbędną uprzejmością i brakiem asertywności.
Jeśli Twoje dziecko potrzebuje chwili, żeby się oswoić, poprzytulać przez wejściem do sali, to ja bym nie dała zabierać go na siłę „na szybko,bo tak jest lepiej.” Nie i już.
Podobnie jeśli mam coś ustalone z dzieckiem, to raczej tego nie zmieniam bez ponownych ustaleń. Na przykład nasza adaptacja w nowym miejscu : omyłkowo dostałam maila dla rodziców 3-latków (czyli młodszej grupy), że pierwszy dzień dzieci są cały czas z rodzicami w sali, za wyjątkiem posiłku. Na taką sytuację też przygotowałam Mię (czyli nie bój się, pierwszego dnia będziemy razem, poznasz wszystko i dopiero drugiego dnia pójdziesz do klasy sama). Kiedy okazało się, że z 4-latkami rodzice nie zostają, ale Mia kategorycznie odmówiła wejścia do sali sama, wyjaśniłam Pani grzecznie, dlaczego dziś zostaję z córką tak, jak ustaliłyśmy. I po problemie. Usiadłam pod ścianą i obserwowałam – to jej wystarczyło. Po 1,5 godziny zgodziła się nawet, żebym wyskoczyła obok do sklepu po coś na ząb ( i przewietrzyć głowę, bo jak na złość nie wzięłam żadnej książki etc., więc niemal spałam na siedząco). Dzięki temu na drugi dzień poszła już chętnie sama.
Zawsze też uprzedzamy każdą nową panią o pewnych istotnych kwestiach, które są dla nas ważne w wychowywaniu dziecka oraz o wysokiej wrażliwości. Wierzę, że to jest mój obowiązek zrobić co w mojej mocy, żeby moje dziecko czuło się bezpieczne i szanowane. Przy tzw. dzieciach wysoko wrażliwych to podwójnie ważne, a uprzedzenie o pewnych kwestiach nauczyciela sprawia, że on też z automatu będzie patrzył na jakąś sytuację z troszkę innej perspektywy (np. dziecko wysoko wrażliwe często reaguje nawet panicznie kiedy jest przebodźcowane i oczywiście trzeba nad tym pracować z samym dzieckiem, ale dobrze jest też uprzedzić nauczyciela, że często wystarczy zaproponować chwilę na spokojną regenerację, przytulić itp. )
BONUS: RADA, JAKĄ DOSTAŁAM OD KILKU ZNAJOMYCH PEDAGOGÓW PRZEDSZKOLNYCH:
Odpuścić sobie pierwszy tydzień/dwa przedszkola trzylatków-debiutantów. Wg opinii koleżanek nauczycielek – unikamy wtedy grupy zapłakanych dzieci, z których większość płacze, bo reszta płacze (więc i Twoje płakać pewnie będzie) oraz pierwszego wylęgu przedszkolnych zarazków 😉 Często jest tak, że w tym 2-3 tygodniu dzieci już jest o np. 8-10 mniej w klasie, bo część się rozchorowała, a te, które są, są już spokojniejsze. To automatycznie łatwiejsze dla naszego dziecka warunki do adaptacji.
U nas na szczęście intuicyjnie wprowadziliśmy większość tego, co zalecają psychologowie, bo tak wychowujemy dzieci. Są częścią rodziny, więc dużo decyzji podejmujemy wspólnie. Informujemy je o zmianach, nawet jeśli dotyczą ich tylko pośrednio. Zawsze dajemy czas na oswojenie się z pewnymi tematami, nie bagatelizujemy ich zdania czy lęków i emocji.
Myślę, że duża część sukcesu udanej adaptacji w przedszkolu to właśnie ogólne podejście do wychowania (i oczywiście przedszkolna kadra…). To kwestia tego, na ile dziecko nam ufa. Na ile pozwalamy mu na samodzielność i eksplorowanie świata na co dzień, a co za tym idzie – jak bardzo ono samo ufa, że sobie poradzi, nawet kiedy przez chwilę nie będzie Cię obok? Czyli na ile jest gotowe na taki krok, a tu już z własnego doświadczenia powiem Ci, że dzieci po prostu są różne. Nawet wychowywane identycznie, mają po prostu różne temperamenty, charaktery, wrażliwość i różny poziom różnorakich potrzeb do zaspokojenia…
A jak było u Was?
Może dopiero to wyzwanie przed Tobą? Jeśli tak, to jestem pewna, że moje rady pozwolą Wam przeżyć ten czas spokojniej 🙂 Jeśli natomiast masz już swoje doświadczenie – koniecznie podziel się nim w komentarzu!
Twoje przemyślenia mogą być świetnym uzupełnieniem moich artykułów, wiesz? 🙂
U nas aktualnie jest dramat córka 5 lat (mała wrażliwa istota)nie chcę chodźić do przedszkola. Od września co rano płacz teraz jeszcze doszły bóle brzucha…. poważnie zastanawiam się nad zmianą przedszkola lub przerwą. Od września jest nowa Pani reszta ekipy jest ta sama i nie rozumiem co się dzieje…. Córeczka płacze obojętnie kto ją odprowadza,odbieramy ją wcześniej ale bez większych sukcesów…. spotkał się ktoś z taką sytuacją?
A rozmawialiście z psychologiem? Może byłby w stanie „wyciągnąć” od córeczki, co sprawia, że obecnie się tak zmieniło podejście do przedszkola.
U nas rok temu było dramatyczne podejscie Pań w publicznej placówce i finalnie Mię zabraliśmy stamtąd… teraz już jest super od samego początku…
Trzymam kciuki!