Kasuję ten wstęp chyba dwudziesty raz…Nie wiem, czy bardziej czuję, że jestem winna Wam wyjaśnienie, czy raczej po prostu trudno mi się z Wami komunikować, zostawiając takie niedopowiedzenia między słowami…Wiem jednak, że jako człowiek lubię jasną komunikację bez zbędnego pierdololo. Lubię jasne ustalenia i ogromnie sobie cenię komunikatywność. Dlatego postanowiłam ubrać w słowa to, co jest niewidocznym na Instagramie tłem ostatnich miesięcy w moim życiu. Myślę, że dzisiejszy wpis będzie wyjaśnieniem mojego “pojawiam się i znikam”… I nie, nie piszę tego, żeby się tłumaczyć osobom, które tylko czekają na jakiekolwiek moje potknięcie, bo mam to szczęście, że świadomie się takich osób ze swojego otoczenia pozbywam i już nie oddaję im energii. Wiem jednak, że jest tu sporo z Was, moich czytelniczek, które są ze mną od lat. Rozmawiamy w wiadomościach, czasem czuję jakbyście były moimi internetowymi koleżankami i – tak poczułam – to właśnie Wam należą się te słowa wyjaśnienia. Jeśli więc czujesz, że jesteś w tej grupie i chcesz wiedzieć “co jak i dlaczego” to zapraszam Cię do przeczytania całego dzisiejszego wpisu.
Jak pewnie wiesz, mając niespełna 10 lat, nagle straciłam mamę w wypadku samochodowym, w wyniku którego sama też bardzo poważnie ucierpiałam i spędziłam kilka miesięcy w szpitalu. Gdybyśmy rozmawiały o tym kilka lat temu, umiałabym bez emocji opowiedzieć Ci, że jakoś sobie poradziłam i ogólnie jest OK.
Nauczyłam się z tym żyć.
I o ile to ostatnie zdanie jest prawdą, to z dzisiejszej perspektywy wiem, że “nauczyłam się z tym żyć” oznacza “wyparłam to, aby móc żyć”. Było to najlepsze rozwiązanie, jakie widziała w trybie przetrwania 10-latka, ale nie było to ani konstruktywne, ani zdrowe. 20 lat mi zajęło, by dojść do tego odkrycia… To absolutnie nie jest czas, kiedy jakkolwiek chcę się wdawać w szczegółowe dyskusje na ten temat. Po prostu musiałam napisać te wcześniejszych kilka zdań, żebyś mogła zrozumieć kontekst tego, co chcę dziś przekazać…
Dziś, po ponad 3 latach farmakoterapii, po dziesiątkach przeczytanych książek, obejrzanych szkoleń, po wielu sposobach pracy nad traumą w ciele i jeszcze kilku innych technikach, jestem człowiekiem świadomym tego, jak wielką traumę w sobie noszę od tylu lat. Świadomie podjęłam decyzję, że chcę zdjąć już z siebie ten ciężar. Jakiś czas temu poczułam się gotowa, żeby przepracować ten temat i uwolnić się od bólu i tęsknoty, które wydawały mi się nie istnieć, a jednak mentalnie ważą tony.
Nie chcę się wdawać w szczegóły, ale jestem w procesach, które mają ogromny i nieprzewidywalny wpływ na moje samopoczucie, całą kondycję psychofizyczną, a – co za tym idzie – na moją codzienność. Kwestie, które miałam w sobie tak zblokowane, że kiedyś mogłam o nich dyskutować kompletnie bez emocji, dziś są tak bardzo “odkryte”, że czasem wystarcza mi MYŚL, nawet nie całkiem świadomy impuls elektryczny wysłany w “nieodpowiednią” strukturę neuronów i moje ciało oczyszcza się kaskadą łez. Możesz sobie wyobrazić, jak się funckjonuje w “normalnym życiu” z dziećmi, pracą i zobowiązaniami, będąc na takim rollercoasterze emocji. I właśnie dlatego muszę wprowadzić pewne zmiany, bo założenia, które miałam na temat tego roku, a zwłaszcza biznesu i mojego działania w nim, po prostu nie mają szans wypalić tak, jak to sobie zaplanowałam.
Wiele rzeczy, które teraz się dzieją, dla mnie samej są nie tylko trudne, ale też niezrozumiałe, niewytłumaczalne…obce? [Tu pewnie będzie fragment, którym podzielę się, jak będę już po tych wszystkich procesach…] Choćby te potoki wypłakiwanych łez. Ja właściwie nie płakałam tak oczyszczająco co najmniej kilkanaście lat. Sam fakt łez napływających samoistnie do oczu podczas rozmowy jest dla mnie czymś nowym, czego się ucze. W pewien sposób, uczę się siebie na nowo. Co chwilę mam momenty “aha”, kiedy połączę pewne kropki. Do tego uczę się też, kiedy, co i w jaki sposób mówi mi o moich emocjach moje ciało. Uczę się emocje przeżywać, a nie wypierać i sprawdzam, co mi to daje.
Zmierzając do meritum, piszę Ci o tym, bo czuję, że to czas, aby na nowo – być może przejściowo i na jakiś tylko czas – poukładać się w swoim biznesie, w swojej pracy, w moich działaniach tutaj. Choć bardzo chciałam postawić na regularność i przeprowadzić zaplanowane działania, nie czuję, żeby na ten moment to było możliwe w takiej skali. Ja nie wiem, co moja podświadomość uwolni podczas kolejnej nocy ani jak będę się z tym czuć. Nie wiem ile łez będzie tego kolejnego dnia do wypłakania, aby coś mogło zostać “przeżyte” i jednocześnie uwolnione. Dotarło do mnie, że żyję złudzeniem, wmawiając sobie, że będąc w takim stanie, na takim, a nie innym etapie życia, zrealizuję duże projekty tylko dlatego, że wcześniej je sobie zaplanowałam.
To jest cholernie dla mnie trudna lekcja odpuszczania… Czas, kiedy muszę wybrać, co jest moim priorytetem na ten moment i jak jednocześnie nie stracić tego, co tyle lat tworzyłam. Nie da się być jednocześnie głęboko w leczących procesach i trzymać dla Was energetycznie grupy na kursie, uśmiechać się i zarażać dobrą energią na zaplanowanych z dużym wyprzedzeniem live’ach. Jak miałabym to zrobić, skoro ja nie wiem, czy danego dnia będę miała siłę zwlec się z łóżka? Jak miałabym to zrobić, skoro nawet ten wpis, najbardziej chyba prywatny na blogu, piszę z przerwami na wypłakiwanie się i choć chciałabym Wam o tym opowiedzieć w podcaście, to te emocje są na tyle silne, że po prostu nie dałabym rady.
Ciężko mi z tym na serduchu, ale przekładam warsztaty z odgracania na czas za kilka tygodni. Wiem już, że to ten moment, kiedy muszę mieć wszystko przygotowane wcześniej i najpierw poukładać to w taki sposób, żeby siebie otoczyć bańką względnego komfortu i poczucia bezpieczeństwa. Bo tylko tak mogę w dobrej energii móc trzymać taką przestrzeń dla Was. Koncepcyjnie i merytorycznie kurs o odgracaniu i zarządzaniu rzeczami jest gotowy… Tylko ja nie jestem teraz gotowa, by wziąć na siebie zobowiązanie miesięcznej intensywnej aktywności na grupie, obecności na spotkaniach na żywo kilka razy w tygodniu itp. Dlatego nie włączyłam dziś sprzedaży…Wrócę do Was z tym niedługo, kiedy tylko znajdę formułę, w której jestem Wam dać od siebie faktycznie 100% wsparcia i uważności. Tak, żeby każda z Was czuła się w tym procesie świadomego zarządzania rzeczami zaopiekowana i żebyście szybko zobaczyły efekty. Chcę też czuć się na siłach przekazać Wam mój vibe jaki stoi za tym, czym wg mnie jest esencja Thinsflow – bo tak naprawdę o to tutaj chodzi. O to jak ten system zmienia naszą codzienność, nasze życie.
Na ten moment, zostawiam otwartą sprzedaż workbook’ów, jeśli któraś z Was potrzebuje zacząć pracować z tematem samodzielnie. E-book “Skuteczne Odgracanie” pomógł już kilkuset kobietom uporać się z nadmiarem w ich życiu. To naprawdę świetny produkt i jeśli tylko chcesz, można z niego wyciągnąć masę wartościowej wiedzy, krok po kroku wprowadzając moje rady w życie.
“Skuteczne Odgracanie” – klik i poczytaj o nim więcej
“Domowa wyprzedaż” – klik i poczytaj o nim więcej
“Praktyczny Smartshopping” – klik i poczytaj o nim więcej
Od 6 kwietnia, z okazji moich 30-tych urodzin, uruchomię też krótką promocję na e-booka o obróbce zdjęć i presety, więc jeśli nie chcesz jej przegapić, zostaw mi koniecznie swój e-mail, zapisując się do newslettera z boku strony.
A oprócz tego, niebawem robię pierwszą urodzinową mini sesję do reklam Fotini.pl i muszę spróbować “jak mi w tym będzie”.
Coś musiałam odpuścić, by zrobić miejsce na rozwój.
Coś musiałam puścić, bo nie da się nic nowego złapać w zamkniętą dłoń…
Coś trzeba puścić, żeby pojawiła się przestrzeń na to, co ma rozkwitnąć. Tak jak przesadzamy na wiosnę kwiatki do nowych, większych doniczek, aby mogły wzrastać, tak ja muszę dać sobie tę przestrzeń na to, by rozpalić swoją iskierkę. Wszak, by zapalać innych do zmian, najpierw samemu trzeba zapłonąć.
Kończąc ten wpis, chcę Ci podziękować, że tu ze mną jesteś. Naprawdę to doceniam. Bardzo też chcę to poukładać jak najszybciej. Z troską do siebie i ze zrozumieniem, ale chcę tu wrócić. Jednak budowałam to miejsce i społeczność przez ponad 8 lat. To kawał mojego życia. Stworzyłam masę, naprawdę masę wartościowych, darmowych treści i nie chcę tego zostawić od tak. Poza tym…po prostu lubię tu z Wami być 🙂
Czas jednak troskę o siebie postawić na pierwszym miejscu.
Dlatego mam nadzieję, że będziesz tu, kiedy ja poczuję siłę się tu pojawiać. Zapraszam Cię przede wszystkim na Instagram, bo to tam spontanicznie bywam najczęściej. (Kliknij i zaobserwuj -> IG @wikilistka)
Do następnego razu
Monika
Mądrze napisane, że trzeba troskę o siebie postawić na pierwszym miejscu. Wtedy wszystko inne schodzi na dalszy plan, tym bardziej praca. Powodzenia i dużo siły Ci życzę.
Niezwykłe spojrzenie na tło, które wpływa na całą kompozycję. Ciekawy artykuł o detalach, o których często zapominamy.
Bardzo ważny post… Pozostaje mi podziękować i przesłać uściski! <3
Monika, przesyłam ogrom ciepłego uścisku. Jesteś wielka!!! Pamiętam ten dzień ,kiedy moja siostra się dowiedziała o Waszym wypadku. Pięknie sobie dawalas radę, dajesz Kochana
Tak trzymaj. Pielegnuj swoje gwiazdy i męża. No i sama siebie. Pozdrawiamy.
<3
Dziękuję Paulina...
Próbuję :*