Choćby nie wiem jak oklepanym mogłoby się wydawać podsumowywanie mijającego roku, ja osobiście nie wyobrażam sobie świadomego życia bez dokonywania jego analizy od czasu do czasu… No bo jak w przyszłości nie popełnić tych samych błędów, nie wiedząc nawet, co zrobiło się źle? Jak mam wybrać ścieżkę, skoro nie wiedziałabym dokąd chcę dojść?
Skoro żyję świadomie i przykładam dużą wagę do tego, by w miarę możliwości tak kierować swoim życiem, by z każdego dnia móc zapamiętać coś wartościowego, to muszę od czasu do czasu się zatrzymać, przyjrzeć miejscu, w którym jestem, ale także najpierw obrócić się za siebie i przeanalizować drogę, którą już przeszłam, a później – patrząc na przód – zdecydować, dokąd dążę i którą z dróg chcę pójść.
Właśnie przejrzałam zdjęcia z całego mijającego roku – to dla mnie najlepsze retrospekcja tego, co przeżyłam przez ostatnie 365 dni – i dopiero teraz widzę tak naprawdę, jak wiele zrobiliśmy, żeby zacząć ustawiać nasze życie, marzenia i priorytety w odpowiednich torach.
Rok temu napisałam Ci, że :
” Wreszcie, po kilku już latach bycia ‚na swoim’ odcięłam mentalnie pępowinę, dzięki czemu jest mi łatwiej myśleć o nas. O naszej trójce, o mojej rodzinie, o naszych planach, nie uzależniając ich od nikogo innego, dzięki czemu tak naprawdę mogę marzyć, o czym zechcę. Bez ograniczeń.”
Nasze życie lubi zmieniać się dynamicznie i jeszcze w momencie, gdy pisałam te słowa, moja głowa wciąż była pełna wątpliwości nt. drugiego dziecka, a dzisiaj obiekt moich wątpliwości stał się kwintesencją domowego szczęścia, która leży obok i wprowadza stan idealnej równowagi w domu swoim cichutkim, spokojnym oddechem. Choć rok temu wydawało mi się, że odcięłam pępowinę, dopiero tegoroczny grudzień, pojawienie się na świecie Mii i wszystkie wydarzenia bezpośrednio i pośrednio z tym związane, uświadomił mi, że rok temu ta pępowina nie była wcale odcięta… A jeśli nawet, to na pewno nie w odpowiednim stopniu i mimo wszystko przez pewne utarte w głowie przekonania wciąż świadomie lub mniej oszukiwałam sama siebie.
Za nami totalnie nieidealna Wigilia, totalnie nie moja i nie w moim stylu, kompletnie niedopracowana i w zdecydowanie za bardzo okrojonym gronie. I choć myślałam, że będę jej niedopracowanie przeżywać przez cały następny rok, to wieczorem, gdy tak usiedliśmy całą czwórką, dotarło do mnie, że oto – mam wszystko i wszystkie niedociągnięcia nie mają dziś znaczenia. Pierwszy raz w życiu wzięłam głęboki oddech i powiedziałam sobie – MASZ CZAS! W tym roku odpuściłam, by każde następne święta były już tylko piękniejsze i wiem, że było warto nabrać dystansu. Kolejne dni przyniosły kolejne przemyślenia spisane gdzieś na szybko przed zaśnięciem :
” I nagle tak po prostu w jednej sekundzie zdałam sobie sprawę, że tak jak chciało mi się godzinę przed wyjazdem do szpitala kończyć prezent robiony z serca dla jednej osoby tak żałuję każdej złotówki wydanej na prezent na siłę dla innej… Dotarło do mnie, że choćbym chciała, nie ma sensu oszukiwać siebie. Że czasem w życiu po prostu nie będzie tak jak nam się marzy, choćby dlatego, że oznaczałoby to wieczne udawanie przed sobą, że tolerujemy ludzi i zachowania, które doprowadzają nas do białej gorączki. To boli, zwłaszcza jeśli chodzi o kogoś bliskiego, ale w pewnym momencie po prostu stanęłam z boku, zobaczyłam co zbudowałam, jak wspaniałą swoją rodzinę i zrozumiałam że nie chce w swoim życiu bylejakości… Nie chcę relacji,w której jedna strona chciałaby tylko brać. Nie chcę sytuacji opartych na obłudzie i niedopowiedzeniach…A potem poczułam, że mimo tego że właśnie dziś legło w gruzach jedno z moich największych marzeń, to jednak mam wystarczająco siły, by od razu wstać, otrzepać kolana i pójść dalej silniejsza. Dla nich. W ten dzień po kompletnie nieidealnych świętach, po dniu pełnym przemyśleń spojrzałam na 3 najważniejsze osoby w moim życiu i poczułam że jestem najszczęśliwsza na świecie. Że to jest właśnie ten czas i miejsce, pora na to, by stworzyć własną historię.”
O świadomym życiu i mojej definicji slow life’u będzie w nadchodzącym roku na blogu wiele, jednak dziś już wiem, że muszę zacząć od najtrudniejszego – ostrej selekcji relacji, w które chcę być uwikłana… Bo skoro nie chcę bylejakości w życiu, to od relacji i ludzi muszę zacząć, by nie tracić niepotrzebnie tego, co najcenniejsze – czasu i energii.
Tak w ramach wstępnego podsumowania ( za analizę zabiorę się wieczorem, na spokojnie;)) Spoglądam sobie kątem oka na zeszłoroczne postanowienia i właściwie – całkiem dużo udało mi się zrealizować, mało tego – zrobiłam rzeczy, których nawet nie planowałam!
„…rok zacznę pewnie od przemalowania ścian, aby nie wyprowadzały mnie z równowagi zaraz po przebudzeniu, a w dalszej kolejności zorganizuję sobie jakieś miejsce do pracy i najważniejsze elementy garderoby. I zrobię sobie hybrydy. O, i kupię wreszcie maselniczkę i kilka innych akcesoriów kuchennych, których nie kupiłam w ciągu poprzedniego roku, bo wciąż miałam jakąś wymówkę lub ważniejsze wydatki!”
Kupiłam maselniczkę, po 4 latach, ale wciąż nie mam choćby cukiernicy i kompletu takich samych szklanek, więc nadal mam, co nadrabiać w tej kwestii. Cóż – chociaż pod tym kątem jestem żoną idealną, nie przepuszczam pieniędzy na pierdoły do domu 😉 Przemalowałam ściany i zorganizowałam miejsce do pracy (zobacz TUTAJ), nad zawartością szafy dopiero będę pracować, gdy po ciąży wrócę do odpowiedniego rozmiaru… Zestaw do hybryd mam i używam wytrwale! Chciałam przeczytać co najmniej 12 książek – przebrnęłam na pewno przez 6, jeśli przeczytałam więcej to jakoś niestety nie zapadły mi w pamięć. Bardziej jednak uśmiech na mojej twarzy wywołuje lista rzeczy, które zrobiłam, choć wcale skrupulatnie ich nie planowałam na ten rok. Przeprowadziłam się nad morze, wygrałam konkurs Blogerzy Projektują dla La Millou, rozwinęłam bloga dwukrotnie bardziej niż planowałam (co miesiąc jest Was tu 25 tysięcy:*!), ugotowałam pierwszy w życiu bigos i upiekłam pierwszy i absolutnie przepyszny sernik… no i urodziłam dziecko ;)!
Wciąż biję się z myślami, czy jest sens wpisywania na listę noworocznych postanowień punktów, których realizacja jest ściśle związana ze stanem budżetu, a ten w przypadku dwójki freelancerów w domu jest trudny do oszacowania. Jak myślisz? U mnie takim celem nr 1 jest założenie wreszcie aparatu na zęby i tak sobie myślę, że w tym roku muszę zdecydowanie przyłożyć się do realizacji jednego ze swoich większych marzeń… Jak dużo masz takich właśnie celów/pragnień – ściśle związanych z określonym budżetem? Wciąż szukam sposobu na to, jak mimo wszystko znaleźć sposób na ich realizację. Może Ci się udaje i podzielisz się tajemną wiedzą 😀 ?
Choć nie umiem planować długoterminowo (a rok to dla mnie odległy termin), spisując swoją prywatną listę celów i planów na najbliższy czas czuję, że dorosłam. Dzięki temu, że przez cały rok uczyłam się uważności, celebrowania życia, doceniania, realizacji planów małymi krokami, nauczyłam się wreszcie, że właśnie tak osiąga się rzeczy wielkie. Dlatego dziś, patrząc na swoją listę, nie myślę już, że to nierealne, tylko rozbijam wielkie cele na poszczególne etapy, które muszę osiągnąć, by dojść do celu i będę się starała zrobić przynajmniej krok w każdym wyznaczonym kierunku.
Zapewne zastanawiasz się, jakie mam plany dotyczące bloga. Otóż – mam swoje cele, mam w głowie kilka pobocznych projektów związanych z blogiem, pewnie niebawem znów trochę odświeżę szablon, bo aktualny już mi się opatrzył, a to musi być miejsce, w którym czuję się dobrze, ale… ale w kwestii tematyki bloga – chcę żeby dyktowało ją życie. To jest jakaś cząstka mnie, takie trochę trzecie dziecko i mam wrażenie, że jego największą siłą jest właśnie to, że rytm nadaje mu to, co aktualnie mi w duszy gra, bo tylko wtedy chce mi się pisać, nie znoszę robić niczego wbrew sobie, więc każdy tekst napisany na siłę wyczułabyś na kilometr… Wciąż będę się starała trzymać 3 publikacji w tygodniu, choć wiem, że to może być w obecnej sytuacji – 3 latka i noworodek 24/7 w domu – niewykonalne, więc za minimum przyjęłam 2 wpisy tygodniowo, a jeśli uda się więcej to będę z siebie dumna. Dość aktywnie rozwijam Instagram, bo z dnia na dzień bardziej chcę zatrzymywać codzienność w kadrach, z kolei na facebooku toczy się większość fajniejszych dyskusji i na te portale wrzucam też zazwyczaj szybkie info o jakiś ciekawych promocjach w sklepach albo perełkach na wyprzedażach (patrz TU). Warto tam być z nami, jesteś? 🙂
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku oraz znalezienia fajnego przedszkola dla Wiki!
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku oraz znalezienia fajnego przedszkola dla Wiki!
Mam w domu dwulatkę i dwumiesięcznego chłopca, postanowień nie robię, bo byłoby ich za wiele, ale zaczęłam zmieniać siebie i swoje życie, więc coś nas łączy, a i od trzech miesięcy mieszkam prawie nad morzem ?. Może kiedyś wspólna kawa?
Czemu nie! Siedzę tu jak palec często zamknięta w czterech ścianach, kontakt z ludźmi mile widziany ^^
Jak ja to znam, też siedzę sama – M.póki co do końca lutego jest w domu 2 razy w tygodniu (tylko na noc), weekend, to zazwyczaj niedziela, w sobotę często pracuje. Mi do życia potrzebi są ludzie – dorośli, ale na żywo, nie w internecie ?
Mam w domu dwulatkę i dwumiesięcznego chłopca, postanowień nie robię, bo byłoby ich za wiele, ale zaczęłam zmieniać siebie i swoje życie, więc coś nas łączy, a i od trzech miesięcy mieszkam prawie nad morzem ?. Może kiedyś wspólna kawa?
Czemu nie! Siedzę tu jak palec często zamknięta w czterech ścianach, kontakt z ludźmi mile widziany ^^
Jak ja to znam, też siedzę sama – M.póki co do końca lutego jest w domu 2 razy w tygodniu (tylko na noc), weekend, to zazwyczaj niedziela, w sobotę często pracuje. Mi do życia potrzebi są ludzie – dorośli, ale na żywo, nie w internecie ?
Często jak Ciebie czytam, to tak jakby ktoś o mnie pisał 🙂 też zastanawiam się i patrzę wstecz.
W tym roku urodziłam pierwsze dziecko, wciąż uczę się cierpliwości i wciąż uczę się lubić siebie 🙂
Aparat na zęby założyli mi dwa dni temu, więc mogę wykreślić z planów na najbliższy rok.
Moje największe postanowienie to prawo jazdy, czas najwyższy za to się zabrać.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dużo miłości i szczęścia.
P.S my nie jesteśmy freelancerami, A budżet i tak ciężko planować 🙂
Zazdroszczę aparatu, a przy prawku mocno kibicuję, ja sobie bez prawka nie wyobrażam życia, to część mojej niezależności 🙂
Często jak Ciebie czytam, to tak jakby ktoś o mnie pisał 🙂 też zastanawiam się i patrzę wstecz.
W tym roku urodziłam pierwsze dziecko, wciąż uczę się cierpliwości i wciąż uczę się lubić siebie 🙂
Aparat na zęby założyli mi dwa dni temu, więc mogę wykreślić z planów na najbliższy rok.
Moje największe postanowienie to prawo jazdy, czas najwyższy za to się zabrać.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, dużo miłości i szczęścia.
P.S my nie jesteśmy freelancerami, A budżet i tak ciężko planować 🙂
Zazdroszczę aparatu, a przy prawku mocno kibicuję, ja sobie bez prawka nie wyobrażam życia, to część mojej niezależności 🙂