Dziś poruszę temat, na który jestem wyczulona. Może chwilami będę przejaskrawiać, może trochę buntować…
Jakiś czas temu w sieci głośno było o akcji „Tata pomaga mamie”, której wydźwięk już w pierwszym momencie, gdy o niej usłyszałam dał mi do myślenia. I nie, absolutnie nie dlatego, że czułam się zjednoczona z kobietami, na których barki spadło wszystko i które nie potrafią wprowadzić 'równouprawienia’ w obowiązkach domowych. Ja się zastanawiałam… nie mogłam zrozumieć 'jak?!”.
Jak do cholery można nie dzielić się obowiązkami? Jak można tworzyć rodzinę, związek, w którym odpowiedzialność za większość codziennych ważnych spraw spoczywa na jednej osobie? Jak można mieć dzieci i nie uczestniczyć aktywnie w ich wychowaniu?
Nie rozumiem. Tyle, że ja sama nie wiem kogo bardziej nie potrafię zrozumieć – facetów, którym te sprawy są obojętne, czy kobiet, które – mimo pozornego sprzeciwu wobec nich – same trzymają się utartych stereotypów. Tak, dokładnie tak.
SAME JESTEŚMY SOBIE WINNE!
Fakt jest taki, że związek dwojga ludzi to po prostu jakaś między nimi relacja, a każda relacja powinna opierać się na przynajmniej delikatnie nakreślonych zasadach. Ona później ewoluuje, ale pewne ramy się nie zmieniają. Dlatego, jeśli przez pierwsze lata czy miesiące znajomości chodzisz kobieto i sprzątasz po nim skarpetki, obiad podstawiasz pod nos, a potem zabierasz talerz, wrzucasz do zlewu, myjesz po czym biegniesz nastawić pralkę z tym i skarpetkami, piszesz listę zakupów po czym wybierasz się do marketu, bo koniecznie sama musisz dopilnować tego, co zostanie kupione to wybacz, moja droga, ale każdy łatwo przyzwyczaja się do wygodnego życia i doprawdy nie sądzę, żeby ktoś, a zwłaszcza facet, dopominał się o możliwość posortowania brudnych skarpetek. Ja bym się nie dopominała.
Wiecie ile razy z koleżankami gadałyśmy na ten temat, kiedy to jeszcze jako nastka stawiałam pierwsze kroki w dorosłości wraz z Ł. u boku? Ile razy słyszałam „O mój Boże, on SAM zmył naczynia/zrobił obiad/ poszedł do zakupy?! Przeskrobał coś, w ciąży jesteś?”. Po moim „ No tak, sam. Dorosły jest, nie? I nie, w ciąży nie jestem” słyszałam tylko, że muszę doceniać, doceniać, doceniać, jakby nieludzkim wyczynem było wrzucenie swoich brudnych skarpet do kosza na pranie, pójście na zakupy, zmycie naczyń czy zrobienie obiadu raz na jakiś czas przez dorosłego faceta. Uważam, że największym błędem jaki można popełnić jest właśnie przyzwyczajanie swojego ukochanego do skakania nad nim i podawania wszystkiego pod nos NA POCZĄTKU. Dlaczego? No pomyślmy – ja jestem prosta i nieskomplikowana, miewam przebłyski, że myślę jak facet, więc… Jeśli przez 5 lat ona nade mną skacze, wokół jest czysto i pachnąco, a na stole co dzień czeka ciepły obiad to dlaczego do cholery ja miałbym teraz taki układ zmieniać? No why?! Zwłaszcza, że raczej po 5 latach związku siłą rzeczy nasz zapał i chęć do 'zabłyśnięcia’ jest odrobinę mniejszy niż na początku, kiedy jeszcze w brzuchu mamy motylki, no nie? Tak jak nie zrozumiem (nie potępiam, nie osądzam i nie przeszkadza mi to, ale ni cholery – nie rozumiem!) jak można ze sobą nie pomieszkać przed podjęciem decyzji o spędzeniu całego życia razem, tak samo w życiu nie pojmę, że można się nie dzielić obowiązkami, mieszkając razem. No kurczę… gdybyś mieszkała z przyjaciółką to tylko Ty wcieliłabyś się w rolę Kopciuszka? No nie! Sprzątałybyście po połowie, prawda? Więc czemu mieszkając z facetem to kobieta ma robić WSZYSTKO!?
Owszem, bywają sytuacje skrajne. Czasem trzeba podjąć trudne decyzje, zdarza się, że kobieta zostaje 'w domu’, a mąż utrzymuje rodzinę, jednak moim zdaniem to powinna być decyzja obojga. Przerabialiśmy taki moment, kiedy Ł. wychodził z domu o 6:00, wracał po 18:00 i po godzinie zabawy z Wiki siadał do pracy nad zleceniami 'z drugiego etatu’, które kończył, gdy ja już dawno spałam. Paskudny czas, bo – pomijając kompletny brak czasu dla nas – myślałam, że wyskoczę z okna! Mimo, że pomagał mi w weekendy, miałam wrażenie, że moim jedynym zajęciem jest sprzątanie bałaganu po całej naszej trójce, gotowanie i zajmowanie się Wiki (z naciskiem na znoszenie jej ówczesnych chorób, gorszych dni i nieprzespanych nocy – bo stęskniona za Tatą noc w noc wędrowała do nas) , a ja zdecydowanie, pomimo miłości większej niż można sobie wyobrazić, nie jestem tak dobra, silna i cierpliwa jak Kopciuszek, więc jasne było, że musimy znaleźć inne rozwiązanie, gdyż reprezentuję gatunek człowieka absolutnie nie zdolny do stania się 'kurą domową’ ( nawet tą zawsze w perfekcyjnym makijażu i na szpilkach)
Mimo, że trudno mi uwierzyć w to, że ktoś czuje satysfakcję ze sprzątania porozrzucanych zabawek kilka razy dziennie i spędzania każdego dnia kilku godzin w kuchni na przygotowywaniu posiłków i sprzątaniu po nich, staram się rozumieć, że tak może być i szanuję to. Jeśli spędzanie 24/7 w domu z dzieckiem i zajmowanie się 'prowadzeniem domu’ to spełnienie Twoich marzeń i jesteś szczęśliwa to ok. Jednak uważam, że sytuacja, kiedy zmuszasz się do takiego trybu życia na dłuższą metę jest toksyczna, bez względu na to jakie racjonalne powody miały wpływ na jej podjęcie. Osobiście nie wyobrażam sobie zamknięcia mnie w domu i skazanie na zajmowanie się wszystkimi rzeczami z prowadzeniem domu i opieką nad dzieckiem związanymi 24/7. No way! Ja bym po prostu zbzikowała i zamknięto by mnie w psychiatryku… Zwyczajnie muszę mieć kawałek własnego świata, jakieś swoje zajęcie, inaczej wariuję i staję się groźna dla otoczenia …. ale nie o tym dziś.
Analogicznie sprawa wygląda z początkami macierzyństwa – dziecko jest Wasze, a nie Twoje i to jest naprawdę kolosalna różnica, bo oznacza, że połowa obowiązków związanych z dzieckiem spoczywa na jego współtwórcy. Zbyt często odbieramy ojcom możliwość wykazania się w opiece nad dziećmi, a ich obecność w codzienności potomnych odgrywa ogromnie ważną rolę.
Skoro dziecko jest tak Twoje, jak i Jego, to tak jak on mógłby wyjechać na kilka dni, tak samo powinnaś i Ty mieć świadomość, że w razie potrzeby pakujesz się i jedziesz – ze spokojną głową. Nigdy nie zostawiliśmy jeszcze Wiki z kimś obcym na dłużej niż kilka godzin, ale gdy wyjeżdżam gdzieś i wiem, że Mała została z Ł. to jestem zupełnie spokojna. Mogę jechać, dobrze się bawić i odpoczywać. Jest tak teraz, gdy ma lat 3 i było tak, gdy miała kilka tygodni – gdy tego potrzebowałam mogłam wyjść i byłam spokojna, wracałam do domu, wszyscy żyli, dziecko było czyste, najedzone (tak, paskudna Matka ze mnie – MM), spokojne i zadowolone, a Ł. jakoś nie padł na zawał. Tyle, że ja ufałam. Wierzyłam w niego , w ich relacje i zwyczajnie wiedziałam, że będzie dobrze, że dadzą sobie radę… bo przecież to jest naturalne!
Jednym z powodów, które sprawiają, że świetnie odnajduję się zarówno w roli mamy, żony jak i 'pani domu’ i jeszcze nie zbzikowałam jest to, że od zawsze – a musicie wiedzieć, że mimo młodego wieku jesteśmy razem już prawie 9 lat – mieliśmy ustalone pewne zasady, które są niezmienne. W skrócie można by je zamknąć w stwierdzeniu, że skoro dom i rodzina są dobrem wspólnym to WSPÓLNIE DBAMY O TO, CO DLA NAS WAŻNE. Teraz dotyczy to także Wiktorii, bowiem będąc rozumną istotą w wieku lat trzech (prawie) również ma swoje drobne obowiązki i trzyma się jakiś zasad panujących w domu.
Dowiedz się jak kupować lepiej, mądrzej i taniej, a także jak odgruzować swoją przestrzeń i przy okazji zyskać fundusze na rzeczy, które będą dawać Ci radość!
10 ważnych punktów, które warto przyswoić i wprowadzić w życie ( z naszego doświadczenia, ofc)
- Dziecko to twór wspólny, dlatego wszystko co z nim związane dotyczy obojga rodziców. Każde z Was może dziecko nakarmić, przewinąć, uśpić, porozmawiać z nim, wyjść na spacer, zabrać do kina itp. Dla dziecka ważna jest obecność w jego życiu obojga rodziców.
- Nie musisz być perfekcyjną Panią domu i serwować innego obiadu każdego dnia. Nauczenie się 'gotowania na zapas’ i stworzenie księgi obiadów do wykonania w 20 minut to jedne z tych czynności, na które naprawdę warto po święcić swój czas [ przyda się plansza z jadłospisem i listą zakupów, którą możesz pobrać na dole strony. Zajrzyj też do działu KUCHNIA – w naszej kuchni zawsze smacznie, zdrowo, szybko i wygodnie ]
- Jedzenie na mieście od czasu do czasu jeszcze nikogo nie zabiło. Nie sprawia też, że jesteś gorszą mamą/żoną ani, że nagle zostaniesz bankrutem. Nawet przy najbardziej skromnym budżecie, jeśli mądrze wybierzemy miejsce, w którym zjemy coś poza domem raz na dwa tygodnie, da się wygospodarować pieniądze na taki wydatek.
- Spisanie dosłownie wszystkich rzeczy związanych z prowadzeniem domu i jasno określony podział obowiązków to podstawa. Postarajcie się ustalić to tak, żeby w miarę możliwości każde robiło to, co nie doprowadza go do szału, a te nieznośne dla obojga rzeczy dzielcie po połowie. To pozwala uniknąć tysięcy kłótni w stylu. „Znów nie wyniosłeś śmieci!” …” Ty też nie!”
- Zaufaj swojemu facetowi. Najlepiej po prostu zostaw go na 2 dni z dzieckiem, pustą lodówką, bez czystych ubrań w szafie i harmonogramu funkcjonowania dziecka. Wiem, brzmi jak armagedon, ale gdy wrócisz i zobaczysz, że wciąż żyją i jest naprawdę całkiem nieźle to uwierzysz, że On da sobie radę [prawie ] tak dobrze jak Ty i następnym razem będziesz spokojniejsza.
- Wyrób w sobie nawyk systematyczności. 20 minut na ogarnięcie mieszkania to nawyk, który łatwo w sobie wyrobić i właściwie nawet o nim nie pamiętać, ale już sprzątanie po tygodniowym nicnierobieniu może się wydawać pracą, której nie podoła nawet Perfekcyjna Pani Domu.
- Odpuść sobie syzyfowe prace. Jedyne do czego prowadzi sprzątanie co 5 minut nowych porozrzucanych zabawek w pokoju dziecka to frustracja. Przyjmij jakiś system – np. ogarniacie je przed drzed drzemką i wieczornym pójściem spać. Zasady są proste, działania przynoszą porządany efekt, a Ty oszczędzasz czas i niepotrzebne nerwy.
- Ustal jasne zasady na początku związku i trzymaj się ich. To ważne dla zdrowia psychicznego obu stron, żeby żyć razem wedle jakiś reguł. Wcale nie musisz zapunktować na początku robieniem wszystkiego za Twojego faceta. Musi pokochać Cię taką jaką jesteś, nawet jeśli masz dwie lewe do gotowania, a sprzątanie to coś do czego się zmuszasz. Lepiej niech wie od początku, bo prędzej czy później takie rzeczy i tak 'wyjdą w praniu’
- Podział obowiązków na zasadzie 'ja pracuję, Ty zajmujesz się domem’ jest akceptowalny tylko i wyłącznie wtedy, gdy takie rozwiązanie pasuje obu stronom. Jeśli miałabyś czuć się z tego powodu źle to musicie znaleźć inną opcję. Wyjście jest zawsze, trzeba tylko dobrze poszukać, ale warto, bo długotrwała frustracja potrafi zniszczyć nawet najlepsze relacje. Denerwujące drobnostki dnia codziennego są jak kropla drążąca skałę…
Pewnie tych zasad jest więcej, ale nauczenie się przynajmniej tych kilku może wprowadzić już dużo spokoju do Twojego życia i wbrew temu, co można by pomyśleć– wcale nie spadniesz w rankingu Perfekcyjnej Pani Domu, a może nawet awansujesz. Zdrowe relacje są dobre. Najlepsze związki to te, które tworzą zgrany zespół, a taki układ funkcjonuje sprawniej, a więc w efekcie jego działanie daje lepsze rezultaty. Win-win-win!
Mnie od długiego czasu coś podobnego bardzo pomaga ogarniać codzienność , choć z tych, które właśnie przygotowałam na pewno skorzystam, bo są milion razy piękniejsze od tego, czym posługiwałam się do tej pory. (ot np. domowy harmonogram sprzątania – jak zapoznasz faceta z tym, co znaczy posprzątać kuchnię – czyli, że nie tylko wstawić gary do zmywarki – to masz a) problem z głowy b) argument, którym możesz się podeprzeć przy upominaniu „No, ale przecież masz nawet NAPISANE, co to znaczy kuchnię sprzątnąć, nie???”. Mężczyzna konstrukcja prosta, napisane na papierze respektuje ; )
Mam nadzieję, że nie przeraziła Was długość tekstu i skorzystacie z tego, co dla Was przygotowałam. Jeśli wydrukujecie i zawisną gdzieś u Was, będzie mi bardzo miło – śmiało możecie mnie oznaczać na insta lub fb @wikilistka czy też podsyłać zdjęcia na maila blog@wikilistka.pl – będzie mi bardzo miło.
JAK ZAWSZE – CZEKAM NA WASZE KOMENTARZE – SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE!
Spróbuje
Kapitalny post! Zgadzam się z Tobą w 100%!
Ja miałam problem na początku pozwolić mężowi na np. przewijanie synka czy tym podobne, bo uważałam, że robię to lepiej, że lepiej ubranka dobieram i te sprawy :P, ale jednocześnie wiedziałam, że jeśli on nie spróbuje tego zrobić, jeśli mu na to nie pozwolę – nie będę tego miała, on się zniechęci. I przygryzałam język momentami, ale dzięki temu mam teraz pomoc 😉 (a jak czasem palnęłam jakieś hasło w stylu: „Nie ta koszulka! Nie pasuje kolorystycznie!”, dostawało mi się od małża i po chwili dąsów śmiechy i chichy, sytuacja rozładowana, każdy zadowolony ;)) Że było to dobre widzę po mojej siostrze – tutaj sytuacja odmienna. Ponieważ ona i szwagier mieszkają z moją mamą, szwagier słyszał, że to robi źle, tamto źle, że z nim dziecka zostawić nie można i tym podobne – byłam też świadkiem scen, kiedy chciał coś przy synku zrobić, ale mu je wyrwały z hasłem, że właśnie źle coś robi – jak więc ma czuć potrzebę czy chęć zajmowania się maluchem? Naturalne, że olewa sprawę, bo skoro babeczki chcą same – niech se same robią, a on ma święty spokój. Szkoda tylko, że one potem narzekają, że on się nie angażuje… Koło się zamyka, tak naprawdę…
Masz rację, dużo zależy od zaufania. Ja wiem, że mój mąż (czy faceci w ogóle ;)) nie podchodzą tak radykalnie do wielu spraw (zdrowego jedzenia, ładnego ubierania się 😛 czy bezpieczeństwa czasem), co nie znaczy, że sobie nie poradzą. Czasem jak wracam do domu zastaję bałagan, do którego sama bym nie dopuściła (albo zaplamione rzeczy, które nadają się już tylko do prania), ale przecież nic AŻ TAK złego się nie stało i nie warto drzeć kotów… Jasne, czasem pomarudzę, że sprzątać po nich muszę :P, ale wiem, że to była cena np. mojego świętego spokoju czy wyjścia na kawkę z kumpelą, wolę więc ogarnąć bałagan po nich niż np. siedzieć w domu i marudzić, że nigdzie nie mogę się ruszyć, bo „dziecko” ;). Czasem trzeba wyluzować… Dać sobie spokój 😉 I właśnie – najważniejsze to umieć się dogadać…
Kapitalny post! Zgadzam się z Tobą w 100%!
Ja miałam problem na początku pozwolić mężowi na np. przewijanie synka czy tym podobne, bo uważałam, że robię to lepiej, że lepiej ubranka dobieram i te sprawy :P, ale jednocześnie wiedziałam, że jeśli on nie spróbuje tego zrobić, jeśli mu na to nie pozwolę – nie będę tego miała, on się zniechęci. I przygryzałam język momentami, ale dzięki temu mam teraz pomoc 😉 (a jak czasem palnęłam jakieś hasło w stylu: „Nie ta koszulka! Nie pasuje kolorystycznie!”, dostawało mi się od małża i po chwili dąsów śmiechy i chichy, sytuacja rozładowana, każdy zadowolony ;)) Że było to dobre widzę po mojej siostrze – tutaj sytuacja odmienna. Ponieważ ona i szwagier mieszkają z moją mamą, szwagier słyszał, że to robi źle, tamto źle, że z nim dziecka zostawić nie można i tym podobne – byłam też świadkiem scen, kiedy chciał coś przy synku zrobić, ale mu je wyrwały z hasłem, że właśnie źle coś robi – jak więc ma czuć potrzebę czy chęć zajmowania się maluchem? Naturalne, że olewa sprawę, bo skoro babeczki chcą same – niech se same robią, a on ma święty spokój. Szkoda tylko, że one potem narzekają, że on się nie angażuje… Koło się zamyka, tak naprawdę…
Masz rację, dużo zależy od zaufania. Ja wiem, że mój mąż (czy faceci w ogóle ;)) nie podchodzą tak radykalnie do wielu spraw (zdrowego jedzenia, ładnego ubierania się 😛 czy bezpieczeństwa czasem), co nie znaczy, że sobie nie poradzą. Czasem jak wracam do domu zastaję bałagan, do którego sama bym nie dopuściła (albo zaplamione rzeczy, które nadają się już tylko do prania), ale przecież nic AŻ TAK złego się nie stało i nie warto drzeć kotów… Jasne, czasem pomarudzę, że sprzątać po nich muszę :P, ale wiem, że to była cena np. mojego świętego spokoju czy wyjścia na kawkę z kumpelą, wolę więc ogarnąć bałagan po nich niż np. siedzieć w domu i marudzić, że nigdzie nie mogę się ruszyć, bo „dziecko” ;). Czasem trzeba wyluzować… Dać sobie spokój 😉 I właśnie – najważniejsze to umieć się dogadać…
Zgadzam się z Tobą, wspólne życie to wspólne obowiązki, zawsze mnie wkurza jak moja mama zachwyca się tym, jak to mój mąż mi „pomaga”… Niestety z przykrością jednak stwierdzam, że po urodzeniu drugiego dziecka coraz więcej obowiązków spada na mnie i jakoś wszystko inaczej wygląda :-/
Od ciebie na pewno ściągnę plan posiłków, bo z tym mam zawsze największy problem.
Pozdrawiam 🙂
Zgadzam się z Tobą, wspólne życie to wspólne obowiązki, zawsze mnie wkurza jak moja mama zachwyca się tym, jak to mój mąż mi „pomaga”… Niestety z przykrością jednak stwierdzam, że po urodzeniu drugiego dziecka coraz więcej obowiązków spada na mnie i jakoś wszystko inaczej wygląda :-/
Od ciebie na pewno ściągnę plan posiłków, bo z tym mam zawsze największy problem.
Pozdrawiam 🙂
Ehh jetem w grupie (szczesliwiej) w której RAZEM się podejmuje decyzje ,RAZEM wychowuje dzieci itd..Jestem w domu.Z wyboru-ale i z układu zyciowego.Mąż sprawuje kierownicze stanowisko,nie ma go od 6.30 do 19tej kazdego dnia.Czesto wyjezdza/lata i dodatkowo prowadzi własny biznes tu na miejscu-którego ja 'dogladam”.Nie ma innej opcji,nie ma lepszego wysjcia do momentu kiedy dzieci nie bedą bardziej samodzielne..Dzis jest to logistycznie nie do przejscia..p-kole,szkola- lekcje zajecia dodatkowe ,ciepla zupa po powrocie z placówek.Tak wybralismy,nie żałuje.Czasem bywam zmeczona ,poirytowana ,jednak wiem ,ze mam komfort psychiczny ,ze dzieciaka nie brakuje obojga rodziców ,czasem taty na pelen etat(zajmuje sie nimi w wekendy,wieczorami ma dla nich chwile jedynie)ale wiem jak ciezko jest kiedy oboje rodziców zasuwa na 8273636373737 etatach i nadal ledwo mogą związac koniec z koncem 🙁 Nie wyobrazam sobie ,ze ojciec-mąz-mezczyzna głownie(!) nie zajmuje sie dziecmi,nie robi w domu nic(!!) a swoją zone traktuje nie jak partnera równego sobie!Znaczy ze wtedy kuleje i komunikacja i szacunek-bardzo źle to rokuje.Jestem czescią jego zycia,zycia moich dzieci ale jestem sobą.Mam swoje potrzeby,pragnienia ,swój kawałek swiata.Wyjezdzam na koncert na drugi koniec Polski z przyjaciólka,chodze do kosmetyczki,czytam w kazdej wolnej chwili,mam prawo do gorszego dnia..tak samo jak mój mąż.Nie jetem ani gorsza ani lepsza niz on,pomagam mu jak potrafie najlepiej-on dba o nas i materialnie i mentalnie.Taki rodzaj skały co do której ma sie absolutną pewnosc ,ze bedzie za toba murem stała w kazdej sytuacji.
Ehh jetem w grupie (szczesliwiej) w której RAZEM się podejmuje decyzje ,RAZEM wychowuje dzieci itd..Jestem w domu.Z wyboru-ale i z układu zyciowego.Mąż sprawuje kierownicze stanowisko,nie ma go od 6.30 do 19tej kazdego dnia.Czesto wyjezdza/lata i dodatkowo prowadzi własny biznes tu na miejscu-którego ja 'dogladam”.Nie ma innej opcji,nie ma lepszego wysjcia do momentu kiedy dzieci nie bedą bardziej samodzielne..Dzis jest to logistycznie nie do przejscia..p-kole,szkola- lekcje zajecia dodatkowe ,ciepla zupa po powrocie z placówek.Tak wybralismy,nie żałuje.Czasem bywam zmeczona ,poirytowana ,jednak wiem ,ze mam komfort psychiczny ,ze dzieciaka nie brakuje obojga rodziców ,czasem taty na pelen etat(zajmuje sie nimi w wekendy,wieczorami ma dla nich chwile jedynie)ale wiem jak ciezko jest kiedy oboje rodziców zasuwa na 8273636373737 etatach i nadal ledwo mogą związac koniec z koncem 🙁 Nie wyobrazam sobie ,ze ojciec-mąz-mezczyzna głownie(!) nie zajmuje sie dziecmi,nie robi w domu nic(!!) a swoją zone traktuje nie jak partnera równego sobie!Znaczy ze wtedy kuleje i komunikacja i szacunek-bardzo źle to rokuje.Jestem czescią jego zycia,zycia moich dzieci ale jestem sobą.Mam swoje potrzeby,pragnienia ,swój kawałek swiata.Wyjezdzam na koncert na drugi koniec Polski z przyjaciólka,chodze do kosmetyczki,czytam w kazdej wolnej chwili,mam prawo do gorszego dnia..tak samo jak mój mąż.Nie jetem ani gorsza ani lepsza niz on,pomagam mu jak potrafie najlepiej-on dba o nas i materialnie i mentalnie.Taki rodzaj skały co do której ma sie absolutną pewnosc ,ze bedzie za toba murem stała w kazdej sytuacji.
Mój mąż na szczescie mi pomaga,raz wiecej raz mniej:)(on pracuje a ja jestem na chwilowym wychowawczym),czasami musze mu o czyms przypomniec kilkakrotnie(on mowi na to”musi nabrac mocy urzedowej”)ale generalnie nie jest zle.Ogarnie dzieciaki,nakarmi je,pobawi sie,wykapie..,zrobi sniadanie,obiad,kolacje…nie ma z tym problemu.Mysle ze to tez zasluga mojej tesciowej,jak mieszkal z rodzicami,zawsze mial jakies obowiazki,nawet najmniejsze. Chyba nawet moge sie pochwalic fajnym mezem,tylko ciii zeby nie uslyszal;)
Mój mąż na szczescie mi pomaga,raz wiecej raz mniej:)(on pracuje a ja jestem na chwilowym wychowawczym),czasami musze mu o czyms przypomniec kilkakrotnie(on mowi na to”musi nabrac mocy urzedowej”)ale generalnie nie jest zle.Ogarnie dzieciaki,nakarmi je,pobawi sie,wykapie..,zrobi sniadanie,obiad,kolacje…nie ma z tym problemu.Mysle ze to tez zasluga mojej tesciowej,jak mieszkal z rodzicami,zawsze mial jakies obowiazki,nawet najmniejsze. Chyba nawet moge sie pochwalic fajnym mezem,tylko ciii zeby nie uslyszal;)
postanowiłam skorzystać z pomocnych Twoich tablic, udostępniłam publicznie, a nadal nie mogę ściągnąć ich w wersji A4 ;-/ …
Dochodzimy w Naszym życiu do ładu i podziału jak należy. Trzeba to wyćwiczyć 😉
postanowiłam skorzystać z pomocnych Twoich tablic, udostępniłam publicznie, a nadal nie mogę ściągnąć ich w wersji A4 ;-/ …
Dochodzimy w Naszym życiu do ładu i podziału jak należy. Trzeba to wyćwiczyć 😉
czytałaś książkę Potęga Kobiecości? – co o niej sądzisz? co sądzisz po o takim podziale ról w małżeństwie?
Nie czytalam, więc niestety się nie wypowiem, a kto jest autorem? Dopiszę do listy książek do przeczytania 😉
czytałaś książkę Potęga Kobiecości? – co o niej sądzisz? co sądzisz po o takim podziale ról w małżeństwie?
Nie czytalam, więc niestety się nie wypowiem, a kto jest autorem? Dopiszę do listy książek do przeczytania 😉
Myślę, że ten temat jest niesamowicie ważny. Jednym z powodów zakończenia dłuższego związku była właśnie sprawa, że na wspólnych wakacjach okazało się, że jest totalnym brudasem! Ja ugotować obiad, on zje, a on pozmywa jak sobie obejrzy przez pół dnia tv ( więc wkurzona zrobiłam to za niego). Ubrania po zdjęciu i skarpetki lądowały na podłodze. Rozmowy nie pomagały. Może to dziwny sposób, ale dopiero jak zaczęłam robić dokładnie to samo (przebieranie się i rzucanie ubraniami , gdzie mi się tylko spodoba ) zorientował się,że coś nie halo. Dobrze,że umiał chociaż jedzenie sobie zrobić. Mam nadzieję, że się chłopak wyrobi kiedyś, bo to straszne żenujące nie umieć ogarnąć wokół siebie ( nastawić pralki, posprzątać, wynieść bieliznę do kosza). Obecny od lat sam się utrzymuje i właśnie kogoś takiego było mi trzeba. Pierwsza rzecz po całym tygodniu to nastawić pralkę itd. Nie mieszkamy jeszcze ze sobą, ale na pewno nie będę go rozpieszczać we wszystkim. Przy tamtym traciłam nerwy, jak kroił pomidora przez 5 minut ;D. Teraz oboje jesteśmy zdania,że podział jest fajny. Jak ktoś wstaję wcześniej do pracy, żeby zostawić śniadanko dla tej co jeszcze śpi. Żeby obad gotowała osoba, która wcześniej wraca itd. Kocham wspólne zakupy, gotowanie obiadów itd.
Pozdrawiam!
I właśnie dlatego, o czym napisałaś ja sobie nie wyobrażam wzięcia ślubu z kimś, z kim się nie mieszkało 😉
Dokładnie. Trzeba sprawdzić jak się wspólnie nam żyje i poznać przyzwyczajenia drugiej osoby. Szczęście w nieszczęściu, że poznałam to wcześniej…:) Dlatego, nie słuchać rodziców, dziadków itd., którzy otwierają oczy o mowie wspólnego mieszkania PRZED ślubem , tylko robić to co dla nas ważne, aby potem nie było rozczarowania 🙂
Myślę, że ten temat jest niesamowicie ważny. Jednym z powodów zakończenia dłuższego związku była właśnie sprawa, że na wspólnych wakacjach okazało się, że jest totalnym brudasem! Ja ugotować obiad, on zje, a on pozmywa jak sobie obejrzy przez pół dnia tv ( więc wkurzona zrobiłam to za niego). Ubrania po zdjęciu i skarpetki lądowały na podłodze. Rozmowy nie pomagały. Może to dziwny sposób, ale dopiero jak zaczęłam robić dokładnie to samo (przebieranie się i rzucanie ubraniami , gdzie mi się tylko spodoba ) zorientował się,że coś nie halo. Dobrze,że umiał chociaż jedzenie sobie zrobić. Mam nadzieję, że się chłopak wyrobi kiedyś, bo to straszne żenujące nie umieć ogarnąć wokół siebie ( nastawić pralki, posprzątać, wynieść bieliznę do kosza). Obecny od lat sam się utrzymuje i właśnie kogoś takiego było mi trzeba. Pierwsza rzecz po całym tygodniu to nastawić pralkę itd. Nie mieszkamy jeszcze ze sobą, ale na pewno nie będę go rozpieszczać we wszystkim. Przy tamtym traciłam nerwy, jak kroił pomidora przez 5 minut ;D. Teraz oboje jesteśmy zdania,że podział jest fajny. Jak ktoś wstaję wcześniej do pracy, żeby zostawić śniadanko dla tej co jeszcze śpi. Żeby obad gotowała osoba, która wcześniej wraca itd. Kocham wspólne zakupy, gotowanie obiadów itd.
Pozdrawiam!
I właśnie dlatego, o czym napisałaś ja sobie nie wyobrażam wzięcia ślubu z kimś, z kim się nie mieszkało 😉
Dokładnie. Trzeba sprawdzić jak się wspólnie nam żyje i poznać przyzwyczajenia drugiej osoby. Szczęście w nieszczęściu, że poznałam to wcześniej…:) Dlatego, nie słuchać rodziców, dziadków itd., którzy otwierają oczy o mowie wspólnego mieszkania PRZED ślubem , tylko robić to co dla nas ważne, aby potem nie było rozczarowania 🙂
tylko co zrobić wtedy gdy facet nie chce sie zajmować dzieckiem? bo jak twierdzi on ma juz prace….a najlepiej to żeby matka zajmowala sie dzieckiem i domem i jeszcze przynosila kase do domu, co by oplaty nie byly tylko na glowie taty….
Kasia, wierz mi, że nie jestem odpowiednią osobą, aby odpowiedzieć na Twoje pytanie, bo mam w tym temacie bardzo restrykcyjne poglądy 😉 Nie ma, że nie chce i już. Co do opieki nad dzieckiem to nie pomogę, bo u nas nigdy nie było tego problemu, ale jak dawno dawno mieliśmy zgrzyt o sprzątanie to zwyczajnie myłam tylko swój kubek i talerzyk, robiłam jedzenie tylko sobie, sprzątałam tylko swoje rzeczy, tylko swoje prałam, na zakupach kupowałam jedzenie tylko i wyłącznie dla siebie.. długo nie trzeba było czekać 😉
tylko co zrobić wtedy gdy facet nie chce sie zajmować dzieckiem? bo jak twierdzi on ma juz prace….a najlepiej to żeby matka zajmowala sie dzieckiem i domem i jeszcze przynosila kase do domu, co by oplaty nie byly tylko na glowie taty….
Kasia, wierz mi, że nie jestem odpowiednią osobą, aby odpowiedzieć na Twoje pytanie, bo mam w tym temacie bardzo restrykcyjne poglądy 😉 Nie ma, że nie chce i już. Co do opieki nad dzieckiem to nie pomogę, bo u nas nigdy nie było tego problemu, ale jak dawno dawno mieliśmy zgrzyt o sprzątanie to zwyczajnie myłam tylko swój kubek i talerzyk, robiłam jedzenie tylko sobie, sprzątałam tylko swoje rzeczy, tylko swoje prałam, na zakupach kupowałam jedzenie tylko i wyłącznie dla siebie.. długo nie trzeba było czekać 😉
My już od dawna mamy w domu takie tablice i przynajmniej raz na tydzień kupujemy na obiad gotowe pierogi/zamawiamy pizzę albo jemy na mieście. Do tego mąż odkurza mieszkanie, myje podłogę, ścieli łóżka i wyprowadza psa i czasami robi zakupy. Ja ogarniam całą resztę. Taki podział mamy od zawsze, ustaliliśmy go jeszcze przed ślubem gdy nie mieszkaliśmy razem i choć czasem system szwankuje i jedno musi zrobić coś za drugie (choroba, nadmiar pracy), to jest super!
Wystarczy trochę dyscypliny i dobrej woli żeby się udało.
Tablice są takie ładne, że chyba wymienię te nasze na nowsze;)
Cieszę się, że się podobają;)!
My już od dawna mamy w domu takie tablice i przynajmniej raz na tydzień kupujemy na obiad gotowe pierogi/zamawiamy pizzę albo jemy na mieście. Do tego mąż odkurza mieszkanie, myje podłogę, ścieli łóżka i wyprowadza psa i czasami robi zakupy. Ja ogarniam całą resztę. Taki podział mamy od zawsze, ustaliliśmy go jeszcze przed ślubem gdy nie mieszkaliśmy razem i choć czasem system szwankuje i jedno musi zrobić coś za drugie (choroba, nadmiar pracy), to jest super!
Wystarczy trochę dyscypliny i dobrej woli żeby się udało.
Tablice są takie ładne, że chyba wymienię te nasze na nowsze;)
Cieszę się, że się podobają;)!
Wow! Świetny wpis! Jestem pod wrażeniem i lecę drukować tablice!
Nieeee, no uznanie z Twoich ust – idę świętować herbatą^^
Miłego korzystania – u mnie zwłaszcza harmonogram z rozpisaniem 'co oznacza sprzątnięta kuchnia’ pomógł;)
Wow! Świetny wpis! Jestem pod wrażeniem i lecę drukować tablice!
Nieeee, no uznanie z Twoich ust – idę świętować herbatą^^
Miłego korzystania – u mnie zwłaszcza harmonogram z rozpisaniem 'co oznacza sprzątnięta kuchnia’ pomógł;)
moja przyszła teściowa była zszokowana, kiedy uczyłam mojego K. prasować jego własne koszule; ona od samego początku wzięła na siebie 100% obowiązków związanych z ciuchami – wstawianie pralki, rozwieszanie prania, sortowanie, prasowanie, składanie, układanie w szafach. natomiast odkąd my zamieszkaliśmy razem, K. wziął na siebie wszystkie te sprawy za wyjątkiem prasowania (bo w tym się jeszcze nie czuje zbyt pewnie) 😀 i to zupełnie z własnej inicjatywy. podział obowiązków i współpraca przede wszystkim:)
moja przyszła teściowa była zszokowana, kiedy uczyłam mojego K. prasować jego własne koszule; ona od samego początku wzięła na siebie 100% obowiązków związanych z ciuchami – wstawianie pralki, rozwieszanie prania, sortowanie, prasowanie, składanie, układanie w szafach. natomiast odkąd my zamieszkaliśmy razem, K. wziął na siebie wszystkie te sprawy za wyjątkiem prasowania (bo w tym się jeszcze nie czuje zbyt pewnie) 😀 i to zupełnie z własnej inicjatywy. podział obowiązków i współpraca przede wszystkim:)
Wiesz, ludzie są różni. Niektórym sprzątanie i gotowanie może jednak pasować. Chociaż ja nie do końca jestem atkim typem. My mamy taką sytuację, że ja jestem w domu z dziećmi, a mąż pracuje. Ale mimo to staram się żeby sprzątanie i gotowanie nie przytłaczały mnie do tego stopnia, że nie mogę nic zrobić dla siebie. Owszem sprzątam, czasem też po mężu (ale jak przychodzi do domu tylko spać czasami, to nie każę mu przecież zmywać po sobie i gotować obiadu). Ale staram się po prostu możliwie ograniczać to co muszę zrobić w domu. Przecież jeżeli nie umyję co sobota okien, albo przez pół dnia zabawki będą leżały na ziemi nie sprzątnięte, to nikt nie zginie z tego powodu, prawda? 🙂
Jasne, że wiem – nawet napisałam – rozumiem, że są takie osoby i im to pasuje i jak najbardziej to szanuję. Chodzi mi o to, że to jest bardzo nikły procent, a w większości przeszkadza nam, jeśli partner nic nie robi w domu…ale nic z tym nie robimy i to moim zdaniem błąd. Rozumiem Twoją sytuację, tak właśnie mieliśmy kilka miesięcy temu, o ile dajesz radę psychicznie i Cię to nie tłamsi zbyt mocno to jest ok, ja po prostu myślałam, że zwariuję i razem szukaliśmy innego wyjścia. A okna… kochana, ja okna myję co kilka miesięcy ;D Hahaha (dlatego nawet ich nie ujęłam w harmonogramie:P)
Wiesz, ludzie są różni. Niektórym sprzątanie i gotowanie może jednak pasować. Chociaż ja nie do końca jestem atkim typem. My mamy taką sytuację, że ja jestem w domu z dziećmi, a mąż pracuje. Ale mimo to staram się żeby sprzątanie i gotowanie nie przytłaczały mnie do tego stopnia, że nie mogę nic zrobić dla siebie. Owszem sprzątam, czasem też po mężu (ale jak przychodzi do domu tylko spać czasami, to nie każę mu przecież zmywać po sobie i gotować obiadu). Ale staram się po prostu możliwie ograniczać to co muszę zrobić w domu. Przecież jeżeli nie umyję co sobota okien, albo przez pół dnia zabawki będą leżały na ziemi nie sprzątnięte, to nikt nie zginie z tego powodu, prawda? 🙂
Jasne, że wiem – nawet napisałam – rozumiem, że są takie osoby i im to pasuje i jak najbardziej to szanuję. Chodzi mi o to, że to jest bardzo nikły procent, a w większości przeszkadza nam, jeśli partner nic nie robi w domu…ale nic z tym nie robimy i to moim zdaniem błąd. Rozumiem Twoją sytuację, tak właśnie mieliśmy kilka miesięcy temu, o ile dajesz radę psychicznie i Cię to nie tłamsi zbyt mocno to jest ok, ja po prostu myślałam, że zwariuję i razem szukaliśmy innego wyjścia. A okna… kochana, ja okna myję co kilka miesięcy ;D Hahaha (dlatego nawet ich nie ujęłam w harmonogramie:P)