Macierzyństwo zmienia postrzeganie świata. Świadome – poszerza horyzonty, pozwala myśleć szerzej i widzieć zdecydowanie więcej niż czubek własnego nosa. Przychodzi jednak moment, w którym musimy zrozumieć, że nasza osoba nie zastąpi dziecku całego wszechświata i zrozumieć, że czas delikatnie usunąć się w cień i pozwolić żyć. Gdzie jest granica rodzicielskiego egoizmu?
Ostatnio, gdy pochwaliłam się, że Wiki od września będzie dwuletnim przedszkolakiem padło pytanie „Nie żal Ci? Przecież ona jeszcze taka maleńka”…Czy mi nie żal?
Oczywiście, że żal mi każdej minuty jej dzieciństwa, to logiczne, bo czasu nie kupię za żadne pieniądze i nikt nie pozwoli mi go przeżyć 'again’. Tak, wciąż chciałabym wciąż ja jako pierwsza słyszeć każde jej nowo słowo, najlepiej z aparatem w ręku wyczekiwać zdobycia każdej nowej umiejętności, wymyślać jej milion sto tysięcy zabaw dziennie. Spędzać z nią przynajmniej 2-3 godziny dziennie na świeżym powietrzu i przez 365 dni w roku serwować w każdym posiłku nowości, by poznawała nowe smaki. Chciałabym, ale po pierwsze – nie moje 'chciałabym’ jest najważniejsze, a to czego Ona potrzebuje, a po drugie – nikt mi nie dał w prezencie dwóch worków bez dna : z czasem i pieniędzmi… a szkoda.
Przez dwa lata byłam przy niej praktycznie 24 godziny na dobę. To mi podarowała swój pierwszy uśmiech, to przy mnie pierwszy raz sama podniosła główkę, ja dałam jej pierwszą kaszkę, marchewkę i jabłko. Przy mnie po raz pierwszy przekręciła się na brzuszek,usiadła, wstała… To ja patrzyłam na pierwszy krok mojej ośmiomiesięcznej córeczki i słuchałam pierwszych „mama”, „tata”, a potem „mamusia, kocham, córusia mamusi”. Ze mną zjadła pierwsze w życiu truskawki, czereśnie, arbuza, pizzę, lody i frytki. To właśnie ja byłam przy pierwszych ważnych momentach w jej życiu. Mam je w sercu i na zawsze pozostaną dla mnie najwspanialszą pamiątką jej dzieciństwa.
Czas jednak płynie nieubłaganie i zamiast uroczego bobasa stawiającego swoje pierwsze kroki mam w domu małą rezolutną dziewczynkę, dla której świat jest pełen rzeczy do odkrycia, w której drzemie nieopisana potrzeba poznawania i kontaktu z innymi… dziećmi.
Tak, sama moja obecność najzwyczajniej w świecie już nie wystarcza, bo samo „być” to przypadku dwulatki za mało. Ona chłonie wiedzę, odkrywa świat i ma codziennie trzy tony energii do wykorzystania podczas jednej bardzo krótkiej doby. To połączenie sprawia, że ja zwyczajnie nie wystarczam jako kompan do zabawy, zwłaszcza, że nasza codzienność to tylko nasza trójka. Z naciskiem na 'tylko’. Nikt nie robi zakupów, nie sprząta, nie gotuje obiadu i przede wszystkim, nie zabiera dziecka mego na spacer choćby na 2 godziny dwa razy w tygodniu. Narzekam? Nie! Nauczyłam się żyć samodzielnie, znajdować rozwiązania i stwierdzam tylko fakt, że jeśli my nie zabierzemy Małej na spacer, to spędza ona dzień w domu. Nie mogę sobie pozwolić, by codziennie od rana do wieczora tylko czytać książeczki, kolorować, malować, układać klocki, puzzle, pić herbatki z misiem i gotować zupy z sałaty i sera dla lalek, jeździć na hulajnodze, a resztę czasu rozdzielać pomiędzy plac zabaw na świeżym powietrzu a 'kuleczki’.
Właściwie chętnie, ale po pierwsze – ktoś wszystkimi przyziemnymi obowiązkami zająć się musi, a po drugie – jestem człowiekiem na zgoła innym poziomie rozwoju niż dwulatka i zamknięta tylko i wyłącznie w jej świecie mogłabym po prostu… zwariować! Tym samym zmieniając nasze wzajemne relacje z pięknych na toksyczne.
Dlatego właśnie uważam, że przedszkole jest najlepszym z rozwiązań, jakie mogłam znaleźć. Zresztą nie tylko dla nas, bo zaryzykuję stwierdzenie, że nawet gdybym miała szereg babć i cioć do dyspozycji i tak właśnie takowe bym wybrała. Kontakt z rówieśnikami jest nie do przecenienia i żadna -nawet najbardziej kreatywna – babcia go nie zastąpi.
Byłam przy każdej 'pierwszej chwili’ i wciąż będę w domu, by zabrać ją z przedszkola w przypadku gorszego dnia lub żeby nie martwić się o opiekę dla niej, gdy zachoruje. Będę czekała z obiadem i ciastem, zabierała popołudniu na spacer, czytała książeczki i tuliła na dobranoc. Wciąż będę, ale nie czuję się upoważniona, by w egoistyczny sposób odbierać jej rzeczy tak dla niej istotne jak możliwość rozwoju, kontaktu z rówieśnikami czy umiejętności odnalezienia się w grupie, zwłaszcza.
Dzięki mojej decyzji każda z nas dostanie to, czego jej trzeba. Ona 6 godzin aktywnej zabawy, rozwoju w wielu dziedzinach i czasu spędzonego z innymi dziećmi, a ja 5 godzin samotności na skupienie się na pracy i rozwoju osobistym. Takie połączenie idealne -szczęśliwa mama i szczęśliwe dziecko – ma naprawdę wiele zalet. Ja, nie będąc przytłoczona nadmiarem piętrzących się zaległości, będę spokojniejsza i na pewno będzie we mnie więcej cierpliwości do picia setnej herbatki z lalką i rozmów z wyimaginowanym pieskiem, ona zaś po kilku godzinach codziennych intensywnych wrażeń, nie będzie już potrzebowała tylu nowych bodźców po powrocie do domu.
Więc… czy mi nie żal? Na pewno nie bardziej niż, gdy żal mi jak patrzę, gdy przez kilka godzin dziennie błąka się po domu bez celu i próbuje zająć się sama sobą. Generalnie moje wychowanie jest bardzo intuicyjne, ale podstawową zasadą, którą się kieruje jest dobro mojej córki, dopiero potem są jakieś jej zachcianki i moje emocjonalne bariery i czuję, że działając inaczej czułabym się egoistką i w pewien sposób budowała swoje szczęście na jej „nieszczęściu”, a to nie fair w stosunku do kogokolwiek, zwłaszcza do własnego dziecka.
A co Wy myślicie o posyłaniu dwulatki do przedszkola? Jakie są Wasze doświadczenia?
kombinezon – BibiDreams
Zdjęcia wykonane aparatem SONY A58
Bardzo dobrze, że ją poślesz do przedszkola obie się przez to rozwiniecie. Moja znajoma opowiadała jak jest różnica między jej 4 latkiem a jej bratankiem, który ma lat 6. Pierwszy był już od 2 roku życia w przedszkolu drugi zacznie edukację od klasy 1 podstawówki. Pierwszy potrafi się zachować i usiedzieć spokojnie ma obycie z dziećmi i nie zachowuje się jak dzikie zwierzątko… drugi mentalnie dorównuje swojemu młodszemu kuzynowi, różnice widać tylko w jednym w ich wzroście… Drugi będzie miał sporo kłopotów żeby się przystosować i już jest trochę a społeczny. Więc masz absolutną rację posyłając małą do przedszkola, wyjdzie to Wam tylko na dobre.
Bardzo dobrze, że ją poślesz do przedszkola obie się przez to rozwiniecie. Moja znajoma opowiadała jak jest różnica między jej 4 latkiem a jej bratankiem, który ma lat 6. Pierwszy był już od 2 roku życia w przedszkolu drugi zacznie edukację od klasy 1 podstawówki. Pierwszy potrafi się zachować i usiedzieć spokojnie ma obycie z dziećmi i nie zachowuje się jak dzikie zwierzątko… drugi mentalnie dorównuje swojemu młodszemu kuzynowi, różnice widać tylko w jednym w ich wzroście… Drugi będzie miał sporo kłopotów żeby się przystosować i już jest trochę a społeczny. Więc masz absolutną rację posyłając małą do przedszkola, wyjdzie to Wam tylko na dobre.
Czytam Cię od jakiegoś czasu, ponieważ tematyka Twojego blogu interesuje mnie wręcz od deski do deski, a nasza sytuacja (moja i Twoja 😉 jest dość podobna. Też jestem młodą (jak na te czasy :P) mamą, też nie mogę na nikogo, prócz męża, liczyć z pomocą, bo dziadkowie i wszelka rodzina mieszkają co najmniej 150 km od nas. Też nie pracuję, zresztą, bezskutecznie szukam pracy odkąd skończyłam studia, a mała miała niecały roczek. Rozumiem Cię, że posyłasz małą do przedszkola. Też jestem zmęczona byciem tylko z własną córką i mężem i tylko dla nich. Domyślam się co przeżywasz, że potrzebujesz też czasu tylko dla siebie, na cokolwiek, choćby obranie ziemniaków w świętym spokoju. My też chcemy teraz małą posłać do przedszkola (w październiku będzie miała trzy latka) i ja wciąż mam mieszane uczucia. Tak jak Ty żałuję straconych chwil, ale wiem, że za parę lat ona wyfrunie z domu i jeśli nie będę mieć nic „dla siebie” ,choćby pracy, to będę w przyszłości bardzo samotna, bardzo nieszczęśliwa i pewnie trochę niespełniona. Moja mama, która całe życie była tylko „dla nas”, powiedziała mi kiedyś, że gdy mama idzie do pracy, dziecko nie przestaje jej kochać, a gdy jest starsze może mieć dla niej co najwyżej tylko większy szacunek. Wiem, że ma racje, ale mimo wszystko nadal biję się z myślami, czy nie tracę czegoś ważnego, czegoś zacznie ważniejszego niż praca i pieniądze. Bardzo Ci kibicuję i trzymam kciuki za Was obie 🙂
Czytam Cię od jakiegoś czasu, ponieważ tematyka Twojego blogu interesuje mnie wręcz od deski do deski, a nasza sytuacja (moja i Twoja 😉 jest dość podobna. Też jestem młodą (jak na te czasy :P) mamą, też nie mogę na nikogo, prócz męża, liczyć z pomocą, bo dziadkowie i wszelka rodzina mieszkają co najmniej 150 km od nas. Też nie pracuję, zresztą, bezskutecznie szukam pracy odkąd skończyłam studia, a mała miała niecały roczek. Rozumiem Cię, że posyłasz małą do przedszkola. Też jestem zmęczona byciem tylko z własną córką i mężem i tylko dla nich. Domyślam się co przeżywasz, że potrzebujesz też czasu tylko dla siebie, na cokolwiek, choćby obranie ziemniaków w świętym spokoju. My też chcemy teraz małą posłać do przedszkola (w październiku będzie miała trzy latka) i ja wciąż mam mieszane uczucia. Tak jak Ty żałuję straconych chwil, ale wiem, że za parę lat ona wyfrunie z domu i jeśli nie będę mieć nic „dla siebie” ,choćby pracy, to będę w przyszłości bardzo samotna, bardzo nieszczęśliwa i pewnie trochę niespełniona. Moja mama, która całe życie była tylko „dla nas”, powiedziała mi kiedyś, że gdy mama idzie do pracy, dziecko nie przestaje jej kochać, a gdy jest starsze może mieć dla niej co najwyżej tylko większy szacunek. Wiem, że ma racje, ale mimo wszystko nadal biję się z myślami, czy nie tracę czegoś ważnego, czegoś zacznie ważniejszego niż praca i pieniądze. Bardzo Ci kibicuję i trzymam kciuki za Was obie 🙂
mieszkam w Holandii tu to norma że 2 latek idzie do przedszkola bo nawet od stycznia można 1,5 roczne dziecko do przedszkola posłać, fakt przedszkole to jest 2,3 razy w tygodniu po 2,5 h . ale jest i mój syn chodzi już do przedszkola a i młodszy za rok pójdzie. Wytrwałości w własnym postanowieniu i odczuciu, każda matka wie co najlepsze dla jej dziecka!
mieszkam w Holandii tu to norma że 2 latek idzie do przedszkola bo nawet od stycznia można 1,5 roczne dziecko do przedszkola posłać, fakt przedszkole to jest 2,3 razy w tygodniu po 2,5 h . ale jest i mój syn chodzi już do przedszkola a i młodszy za rok pójdzie. Wytrwałości w własnym postanowieniu i odczuciu, każda matka wie co najlepsze dla jej dziecka!
Ja wróciłam do pracy jak córcia miała 7m-cy a ona poszła do żłobka i nie było możliwości by chodziła kilka dni na kilka godzin wiec na od razu po okresie adaptacji chodziła i chodzi po dziś dzień na pełen etat (ma 2 latka). Problem z chorobami byl na początku i z zastępczą opieką bo wszyscy w rodzinne pracują/uczą się. Teraz moja córcia uodpornila się, w wieku 18m-cyy mówiła zdaniami, śpiewa piosenki i uwielbia swoje ciocie – szczególnie jedną której mogłaby nie odstepowac na krok 🙂 z uśmiechem wita się z ciocia i z radością biegnie gdy ją odbiera. Opowiada mi co robiła itd. I choć umknęło mi z pewnością wiele „pierwszych” wydarzeń to nie żałuję swojej decyzji (zresztą nie miałam wówczas wyboru). Mamy super kontakt i kochamy się ponad życie.
Ja wróciłam do pracy jak córcia miała 7m-cy a ona poszła do żłobka i nie było możliwości by chodziła kilka dni na kilka godzin wiec na od razu po okresie adaptacji chodziła i chodzi po dziś dzień na pełen etat (ma 2 latka). Problem z chorobami byl na początku i z zastępczą opieką bo wszyscy w rodzinne pracują/uczą się. Teraz moja córcia uodpornila się, w wieku 18m-cyy mówiła zdaniami, śpiewa piosenki i uwielbia swoje ciocie – szczególnie jedną której mogłaby nie odstepowac na krok 🙂 z uśmiechem wita się z ciocia i z radością biegnie gdy ją odbiera. Opowiada mi co robiła itd. I choć umknęło mi z pewnością wiele „pierwszych” wydarzeń to nie żałuję swojej decyzji (zresztą nie miałam wówczas wyboru). Mamy super kontakt i kochamy się ponad życie.
Moja Majcia poszła do małego przedszkola miesiąc przed drugimi urodzinami. Byliśmy z nią na dniach otwartych i tak jej się spodobało się uznaliśmy że dwa dni w tygodniu są dla niej idealne. W tej chwili ma 2 lata i 7 miesięcy, chodzi do tgo przedszkola już 5 dni w tygodniu, uwielbia je, ma przyjaciół, lubi swoje ciocie. Nie było takiego przymusu że musieliśmy ją posłać do przedszkola bo byli dziadkowie, babcia ewentualnie niania ale kiedy widziałam tą radość czuliśmy że jest jej dobrze. A każde popołudnie które razem spędzamy jest do cna wyciśnięte, każdy z nas na nie czeka, nie ma nerwów, znudzenia, szwędania się. Polecam. http://www.majciakombinuje.blogspo...
Moja Majcia poszła do małego przedszkola miesiąc przed drugimi urodzinami. Byliśmy z nią na dniach otwartych i tak jej się spodobało się uznaliśmy że dwa dni w tygodniu są dla niej idealne. W tej chwili ma 2 lata i 7 miesięcy, chodzi do tgo przedszkola już 5 dni w tygodniu, uwielbia je, ma przyjaciół, lubi swoje ciocie. Nie było takiego przymusu że musieliśmy ją posłać do przedszkola bo byli dziadkowie, babcia ewentualnie niania ale kiedy widziałam tą radość czuliśmy że jest jej dobrze. A każde popołudnie które razem spędzamy jest do cna wyciśnięte, każdy z nas na nie czeka, nie ma nerwów, znudzenia, szwędania się. Polecam.
Moja Majcia poszła do małego przedszkola miesiąc przed drugimi urodzinami. Byliśmy z nią na dniach otwartych i tak jej się spodobało się uznaliśmy że dwa dni w tygodniu są dla niej idealne. W tej chwili ma 2 lata i 7 miesięcy, chodzi do tgo przedszkola już 5 dni w tygodniu, uwielbia je, ma przyjaciół, lubi swoje ciocie. Nie było takiego przymusu że musieliśmy ją posłać do przedszkola bo byli dziadkowie, babcia ewentualnie niania ale kiedy widziałam tą radość czuliśmy że jest jej dobrze. A każde popołudnie które razem spędzamy jest do cna wyciśnięte, każdy z nas na nie czeka, nie ma nerwów, znudzenia, szwędania się. Polecam. http://www.majciakombinuje.blogspot.com
Moja Majcia poszła do małego przedszkola miesiąc przed drugimi urodzinami. Byliśmy z nią na dniach otwartych i tak jej się spodobało się uznaliśmy że dwa dni w tygodniu są dla niej idealne. W tej chwili ma 2 lata i 7 miesięcy, chodzi do tgo przedszkola już 5 dni w tygodniu, uwielbia je, ma przyjaciół, lubi swoje ciocie. Nie było takiego przymusu że musieliśmy ją posłać do przedszkola bo byli dziadkowie, babcia ewentualnie niania ale kiedy widziałam tą radość czuliśmy że jest jej dobrze. A każde popołudnie które razem spędzamy jest do cna wyciśnięte, każdy z nas na nie czeka, nie ma nerwów, znudzenia, szwędania się. Polecam.
A ja Was podziwiam, bo nie wyobrażam sobie, żeby moja Hania miała we wrześniu iść do przedszkola! za tydzień kończy 2 lata, ale sporo brakuje jej do samodzielności, trzyma się maminej spódnicy/tatusiowej nogawki i jeszcze nie mówi 🙁 W ogóle boję się, co będzie za rok, bo ja wytrzymałam w przedszkolu 3 dni i każdy dzień pamiętam co do minuty, taka to była dla mnie trauma! Mam nadzieję, że nie pójdzie w ślady mamusi :p Szczęśliwie w domu ma 6miesiecznego brata więc nie jest zupełnie sama. POWODZENIA! Paulina
Kochana, ja czuję dokładnie to samo co Ty. Jestem w kropce, bo sama zaczynam męczyć się siedzeniem w domu i potrzebuję rozwoju, oddechu, czasu dla siebie. Doskonale Cię rozumiem i myślę, że obie na tym mocno skorzystacie 🙂
Olivier od września idzie do przedszkola, i będzie miał 2 lata i 4 miesiące 🙂 Baaardzo się cieszę, bo będzie miał stały kontakt z rówieśnikami!
Ja mogę napisać z perspektywy czasu. Moja córka poszła do przedszkola mając 2,5 i wiem że to była dobra decyzja. Mama nawet najbardziej zaangażowana nie zastąpi towarzystwa rówieśników. Nawiązują się pierwsze przyjaźnie, konflikty a dziecko zaczyna uczyć się żyć w otaczającym świecie. Jak dla mnie dziwne jest pozostawienie dziecka w domu do wieku 5 czy kiedyś 6 lat. (pomijam sytuacje kiedy do przedszkola nie udaje się dostać) Moja córka ma 5 lat ma swoje przyjaciółki, grupę przyjaciół w której czuję się super i z którą wymyślają tysiące różnych zabaw. Uczy się też że nie wszystkich się lubi tak samo i że nie wszyscy robią to na co Ona ma akurat ochotę i pomysł. A czas z mamą staramy się spędzać naprawdę razem. JA nie jestem znudzona kilkugodziną zabawą w to samo więc też a za to stęskniona więc mam dużo większą ochotę na zabawę czy każdą inną formę bycia razem
A ja Was podziwiam, bo nie wyobrażam sobie, żeby moja Hania miała we wrześniu iść do przedszkola! za tydzień kończy 2 lata, ale sporo brakuje jej do samodzielności, trzyma się maminej spódnicy/tatusiowej nogawki i jeszcze nie mówi 🙁 W ogóle boję się, co będzie za rok, bo ja wytrzymałam w przedszkolu 3 dni i każdy dzień pamiętam co do minuty, taka to była dla mnie trauma! Mam nadzieję, że nie pójdzie w ślady mamusi :p Szczęśliwie w domu ma 6miesiecznego brata więc nie jest zupełnie sama. POWODZENIA! Paulina
Kochana, ja czuję dokładnie to samo co Ty. Jestem w kropce, bo sama zaczynam męczyć się siedzeniem w domu i potrzebuję rozwoju, oddechu, czasu dla siebie. Doskonale Cię rozumiem i myślę, że obie na tym mocno skorzystacie 🙂
Olivier od września idzie do przedszkola, i będzie miał 2 lata i 4 miesiące 🙂 Baaardzo się cieszę, bo będzie miał stały kontakt z rówieśnikami!
Ja bym mniej niż dwulatki nie puściła, bo właśnie te pierwsze historie są dla maluszka najważniejsze, ale dwulatek jak najbardziej potrzebuje rówieśników i interakcji z nimi. Też pewnie niedługo po drugich urodzinach pomyślimy o przedszkolu, choć w sąsiedztwie ma towarzystwo 🙂
Ja mogę napisać z perspektywy czasu. Moja córka poszła do przedszkola mając 2,5 i wiem że to była dobra decyzja. Mama nawet najbardziej zaangażowana nie zastąpi towarzystwa rówieśników. Nawiązują się pierwsze przyjaźnie, konflikty a dziecko zaczyna uczyć się żyć w otaczającym świecie. Jak dla mnie dziwne jest pozostawienie dziecka w domu do wieku 5 czy kiedyś 6 lat. (pomijam sytuacje kiedy do przedszkola nie udaje się dostać) Moja córka ma 5 lat ma swoje przyjaciółki, grupę przyjaciół w której czuję się super i z którą wymyślają tysiące różnych zabaw. Uczy się też że nie wszystkich się lubi tak samo i że nie wszyscy robią to na co Ona ma akurat ochotę i pomysł. A czas z mamą staramy się spędzać naprawdę razem. JA nie jestem znudzona kilkugodziną zabawą w to samo więc też a za to stęskniona więc mam dużo większą ochotę na zabawę czy każdą inną formę bycia razem
od stycznia praktykuję dokładnie takie właśnie rozwiązanie. Pola chodzi do żłobka ja pracuję w domu. Nie mam stresu, że w razie choroby będzie musiała zostać w domu, a ona jest meeeega szczęśliwa mając kontakt z rówieśnikami. Poza tym po kilku tygodniach zauważyłam jak wielkie robi postępy, jak dużo więcej mówi, śpiewa, tańczy… od 6.00 rano staje pod drzwiami chcąc już „iść do dzieci”. Też chodzi na 6 godz i myślę, że jeśli możesz sobie na takie właśnie rozwiązanie pozwolić to skorzystaj! Dla siebie i dla Niej! 😉
Ja też chciałam, że by Henio poszedł od września do przedszkola na 4 godziny przez 4 dni w tygodniu. Bedzie miał wowczas 2,5 latka, ale chyba się nam to nie uda, bo we wszystkich pobliskich dzieci musza mieć ukończone 3 latka.
My póki co na ten rok też jeszcze prywatne #biednamatka , do publicznego będziemy startować za rok
Lu już od lutego chodzi do żłobka a ma 2latka i 2miesiące i radzi sobie wspaniale, aż czasami nie chce wracać 😉
rozwój poszedł zdecydowanie do przodu i psycho-ruchowy i społeczny. To była dobra decyzja 🙂
bynajmniej a przynajmniej nie znaczy tego samego 🙂
Bardzo dobra decyzja 🙂 dziadkowi są zawsze cudowni, ale to przedszkole nauczy maluszka obcowania z innymi dziećmi. U mnie było podobnie acz trochę inaczej, ponieważ po urlopie macierzyńskim musiałam wrócić do pracy, ale synka zostawiłam z dziadkami. Po kilku miesiącach byłam zmuszona albo szukać niani albo przedszkola. Padło na przedszkole. Teraz mój syn ma prawie 4 lata i z perspektywy czasu uważam, że to była najlepsza decyzja. Świetnie się rozwija, nie ma problemów w kontaktach, piosenki, wierszyki, wycieczki itp. pozdrawiam
Śliczną masz córcię 🙂
Ja osobiście jestem przeciwniczką przedszkoli, ze względu na swoje przykre doświadczenia. Ale kontakt z innymi dziećmi jet bardzo ważny. Ciekawa jestem czy ja zmienię zdanie i ulegnę mężowi żeby w przyszłości posłać naszego smyka do przedszkola?
Jeśli znajdziesz czas, zapraszam do mnie. Nasza historia dopiero się zaczyna.
http://matkafiksatka.blogsp…
Moja córka we wrześniu kończy 2,5 roku i też będzie przedszkolakiem <3 trochę mniej mi żal, bo ja już od roku pracuję i w tym czasie zajmują się nią moi rodzice, których kocha nad życie i którzy kochają nad życie ją. Trochę się boję tego jak sobie poradzi, bo jest taka drobniutka i delikatna, ale wiem, że to dobry czas. Bardzo lgnie do dzieci, a w domku ma tylko dziadków, którym też czasem brak sił na zabawę z rozbrykaną dwulatką.
Czy przedszkole spełni zadanie dowiem się jak już do niego pójdzie, a narazie jestem dobrej myśli:)
Ja bym mniej niż dwulatki nie puściła, bo właśnie te pierwsze historie są dla maluszka najważniejsze, ale dwulatek jak najbardziej potrzebuje rówieśników i interakcji z nimi. Też pewnie niedługo po drugich urodzinach pomyślimy o przedszkolu, choć w sąsiedztwie ma towarzystwo 🙂
od stycznia praktykuję dokładnie takie właśnie rozwiązanie. Pola chodzi do żłobka ja pracuję w domu. Nie mam stresu, że w razie choroby będzie musiała zostać w domu, a ona jest meeeega szczęśliwa mając kontakt z rówieśnikami. Poza tym po kilku tygodniach zauważyłam jak wielkie robi postępy, jak dużo więcej mówi, śpiewa, tańczy… od 6.00 rano staje pod drzwiami chcąc już „iść do dzieci”. Też chodzi na 6 godz i myślę, że jeśli możesz sobie na takie właśnie rozwiązanie pozwolić to skorzystaj! Dla siebie i dla Niej! 😉
Ja też chciałam, że by Henio poszedł od września do przedszkola na 4 godziny przez 4 dni w tygodniu. Bedzie miał wowczas 2,5 latka, ale chyba się nam to nie uda, bo we wszystkich pobliskich dzieci musza mieć ukończone 3 latka.
Lu już od lutego chodzi do żłobka a ma 2latka i 2miesiące i radzi sobie wspaniale, aż czasami nie chce wracać 😉
rozwój poszedł zdecydowanie do przodu i psycho-ruchowy i społeczny. To była dobra decyzja 🙂
bynajmniej a przynajmniej nie znaczy tego samego 🙂
Bardzo dobra decyzja 🙂 dziadkowi są zawsze cudowni, ale to przedszkole nauczy maluszka obcowania z innymi dziećmi. U mnie było podobnie acz trochę inaczej, ponieważ po urlopie macierzyńskim musiałam wrócić do pracy, ale synka zostawiłam z dziadkami. Po kilku miesiącach byłam zmuszona albo szukać niani albo przedszkola. Padło na przedszkole. Teraz mój syn ma prawie 4 lata i z perspektywy czasu uważam, że to była najlepsza decyzja. Świetnie się rozwija, nie ma problemów w kontaktach, piosenki, wierszyki, wycieczki itp. pozdrawiam
Śliczną masz córcię 🙂
Ja osobiście jestem przeciwniczką przedszkoli, ze względu na swoje przykre doświadczenia. Ale kontakt z innymi dziećmi jet bardzo ważny. Ciekawa jestem czy ja zmienię zdanie i ulegnę mężowi żeby w przyszłości posłać naszego smyka do przedszkola?
Jeśli znajdziesz czas, zapraszam do mnie. Nasza historia dopiero się zaczyna.
http://matkafiksatka.blogspot.com/
Moja córka we wrześniu kończy 2,5 roku i też będzie przedszkolakiem <3 trochę mniej mi żal, bo ja już od roku pracuję i w tym czasie zajmują się nią moi rodzice, których kocha nad życie i którzy kochają nad życie ją. Trochę się boję tego jak sobie poradzi, bo jest taka drobniutka i delikatna, ale wiem, że to dobry czas. Bardzo lgnie do dzieci, a w domku ma tylko dziadków, którym też czasem brak sił na zabawę z rozbrykaną dwulatką.
Czy przedszkole spełni zadanie dowiem się jak już do niego pójdzie, a narazie jestem dobrej myśli:)